Brzydale

Autor: brunokadyna
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Dziadkowi wpatrzonemu w cycuchy podryguje lewa noga, jakby siedział w kącie na wiejskiej zabawie i podobała mu się muzyka.

– Brzydka gęba, dobra dupa – mruczy pod nosem.

– Dziadek, bądź miły – mówię.

Nalewam nam herbaty. Olka odchodzi.

– Nie jesz z nami? – pytam.

– Nie jestem głodna.

Skacze przez ogród jak sprężynka, kręci tyłeczkiem. Oliwkowa skóra nóg lśni od balsamu.

Celem jest huśtawka, tak myślałem.

Olka siada na plecionym siedzeniu i odrywa nogi od ziemi. Z jej perspektywy musimy wyglądać jak tych dwóch dziadków na balkonie w „Muppetach”, wpatrzeni w nią jak psiaki w boczek.

Dziadka hipnotyzują jej błyszczące w słońcu nogi. Nie trafia widelcem do ust i jajecznica spada z pacnięciem na stół.

– Czy towarzystwo Grand Józka mnie postarza, Frikuś? – pytam.

– Zdecydowanie.

– Wiedziałem. Dziadek, jedz ładnie. Dziś sobota. Po śniadaniu odpoczniemy, wypijemy kawę i zabierzemy się za ćwiczenia.

– Dobra Dupa – mówi dziadek.

Olka się uśmiecha.

– Na bank poćwiczy z nami – mówię. – Nie wstawaj, dziadek.

Już skończył śniadanie, już chce poćwiczyć z Olką. Powstrzymuję go i wkładam widelec do ręki.

– Skończmy najpierw śniadanie – mówię.

Olka się buja i nęci, a kiedy Józek nie patrzy, rozchyla nogi. Nic nie widać z tak daleka i ma spodenki, ale to przekaz do mojej wyobraźni.

– Brzydale! Brzydale! – Znowu ten dzieciak.

– Bubububububu...!

– He, he, he, cicho, dziadek – mówię.

– Bu, bu, bu! – woła dzieciak.

– Morda, kundlu!

– Dziadek, to tylko dziecko.

Przeprosiłbym sąsiadów za Józka, ale najwyraźniej nazywają nas brzydalami przy dzieciaku i pozwalają nas wyzywać, więc mam to w nosie. Chociaż może by się zastanowili nad sobą, gdybyśmy zrobili pierwszy krok?

 


Gówniarz sobie poszedł. Czas na gimnastykę na trawie. Olka, jak Chodakowska, ale brzydsza i z większą dupą, pokazuje przed nami, my za nią powtarzamy. Wypina nam dupsko przed oczami i nie zdaje sobie sprawy, że przegięła. Nie ma majtek i widać jej psiochę, kiedy się pochyla, a niżej w tle dyndają piersi, bo duża koszulka luźno zwisa i niczego nie zasłania.

Dobrze, że sąsiedzi jej tutaj nie widzą, tylko trochę mnie i dziadka.

Grand Józek ślini się i pochyla pokracznie, nieudolnie naśladuje Olkę, byle tylko patrzeć. I fajka mu stoi, tak na sześćdziesiąt procent, oceniając w ruchu i przez spodnie.

– Kończymy gimnastykę – mówię.

– Co ty? Dopiero rozgrzewka. – Olka się rozpromienia.

– Wszystko ci widać, pasztecie.

– Dobra dupa.

– Prawda, dziadek? – Olka się cieszy.

Rozbawione babsko patrzy na moje krocze i na zgiętego dziadka, który próbuje ściągnąć spodnie.

– A teraz Grand Józek cię wygrzmoci – mówię.

Olka się śmieje i ucieka do domu, a ja powstrzymuję Józka i podciągam mu portki z powrotem.

Nie podoba mu się to. Wyrywa się i unosi pięści.

– Stawaj! Stawaj, mówię! – krzyczy.

Zaczynam się śmiać. Co za obrazek. U mnie erekcja opada, u chorego na Alzheimera dziadka ma się dobrze. I bić się mamy. Ja trzydzieści lat, on sto pięćdziesiąt.

– No nie będziemy tu teraz walczyć o babę. Leć dziadek za nią, ustępuję pola.

Oficjalnie się odsuwam. Wolę, żeby robił porutę w domu.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
brunokadyna
Użytkownik - brunokadyna

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2024-01-19 08:57:23