Zaginięcie męża to tragedia. Ale nie dla Małgośki. Fakt, że mąż nie wrócił z wyjazdu służbowego w terminie, to nie nowość. To, że od kilku tygodni nie dał znaku życia, to żaden problem. Ważne, że przelewy przychodzą regularnie. Małgośka cieszy się chwilami wolności, pewna, że Wiesław w końcu wróci. Czas mija, a męża ani widu, ani słychu, za to coraz więcej osób zaczyna zadawać pytania. Telefon z żądaniem okupu uznaje początkowo za żart, ale kiedy znajduje pod drzwiami domu pudełko z odciętym palcem, zaczyna robić się poważnie. Czy na tyle, by powiadomić policję? A może... nie robić nic?
Olga Rudnicka - autorka poczytnych powieści kryminalnych. Wielbicielka koni, psów i gryzoni. Wolny czas najchętniej spędza na łonie natury. Po wielu latach wewnętrznych zmagań polubiła kawę, do hipokryzji nie zamierza się przekonać.
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2025-10-14
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 312
❄️❄️❄️❄️ Recenzja ❄️❄️❄️❄️
Olga Rudnicka – „Jedną nogą w grobie”
@rudnicka.olga
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
@proszynski_wydawnictwo
Prósz Crime. Kryminały i thrillery
❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️
" – Że co proszę? – zachichotała Małgośka, omal nie opluwając się czerwonym winem. – Nie wiem, kim jesteś, chłopie, ale trafiłeś jak kulą w płot. To byłby niezły żart, gdyby chodziło o kogoś innego. A jeśli to nie żart, to zatrzymaj go sobie na zdrowie. Powodzenia w życiu życzę. Będzie ci potrzebne, chłopie, jak nie masz lepszych pomysłów. Do roboty lepiej się weź..."
Jeśli ktoś szuka patronki od świętego spokoju, to Małgośka nadaje się idealnie. Mąż zaginął? Bywa. Przelewy idą? To najważniejsze. Gdyby wszyscy reagowali na życiowe katastrofy tak jak ona popijając kawkę i czekając na potwierdzenie transakcji świat byłby o wiele spokojniejszy. Albo znacznie zabawniejszy.
Małgośkę albo się uwielbia, albo ma się ochotę wcisnąć jej do ręki telefon i kazać zadzwonić na policję natychmiast. Ale im bardziej poznajemy jej sposób myślenia, tym łatwiej zrozumieć, że ona naprawdę ma swoje powody, żeby traktować „drobne sygnały” (jak żądanie okupu czy palec znaleziony pod drzwiami) z takim stoickim spokojem, jakby chodziło o źle doręczoną paczkę z Allegro.
😎 Co znajdziesz w „Jedną nogą w grobie”:
🥶 Zniknięcie męża, które zamiast dramatu uruchamia lawinę absurdów.
🥶 Bohaterkę, której supermocą jest niepanikowanie w sytuacjach, gdy każdy inny dawno by krzyczał.
🥶 Humor czarny jak kawa, którą pije się brudnym kubkiem o szóstej rano.
🥶 Kryminalne elementy: szantaż, tajemnicze telefony i… podejrzane pudełko z wnętrzem jak z horroru.
🥶 Postacie, które mają więcej charakteru niż niejedna główna rola w serialach.
🥶 Dialogi błyskawiczne, cięte i zabawne.
🥶 Zwroty akcji, po których człowiek tylko przewraca oczami i śmieje się dalej.
🥶 Motywy relacji, rutyny i rodzinnego chaosu podane lekko, ale trafnie.
🥶 Styl, który czyta się jak rozmowę z kimś, kto ciągle ma dobrą pointę.
🥶 Komedię, kryminał i obyczaj w jednym zestaw idealny na poprawę humoru.
Autorka robi tutaj to, co wychodzi jej najlepiej: bierze sytuację, która w prawdziwym życiu skończyłaby się salą przesłuchań, i przerabia ją na komedię, którą aż chce się czytać na głos komuś obok. Cała sprawa wygląda tak, jakby Sherlock Holmes trafił na plan kabaretu i musiał z tym jakoś żyć.
A postacie? Każda to mały świat pełen chaosu. Jedni gubią się w życiu, inni w dokumentach, a ktoś inny… no cóż, w kończynach. Do tego dialogi, które potrafią rozbroić w sekundę czasem aż trzeba odłożyć książkę, żeby się wyśmiać.
Autorka pisze z lekkością, która sprawia, że fabuła sunie sama, a ironia i absurd przeplatają się z codziennością tak naturalnie, że człowiek zaczyna myśleć, że może i jego życie to też mały kryminał-komedia.
Pod humorem kryje się szczypta refleksji o relacjach, o rutynie, o tym, jak bardzo potrafimy się mijać we własnym domu. Ale wszystko podane tak, że zamiast ciężaru dostajemy uśmiech i lekkie „no, coś w tym jest”.
Najbardziej lubię to, że ta historia nie udaje nic wielkiego. Nie moralizuje, nie wymądrza się daje czystą frajdę. No i jedną ważną lekcję: jeśli pod drzwiami leży nieznany palec, to nie jest to pamiątka od losu. Reagujcie.
„Jedną nogą w grobie” czyta się błyskawicznie jak serial, który miał być „tylko na jeden odcinek”, a kończy się po północy z kubkiem zimnej herbaty obok.
Jeśli macie ochotę na książkę, która rozbawi, wciągnie i poprawi humor nawet po ciężkim dniu, Rudnicka dowozi to z pełną mocą. Polecam obiema nogami.
Pani Olga to kobieta o wyjątkowym poczuciu humoru, która przekłada je na postacie o niesamowitej aparycji. Humor aż wylewa się z książki i łatwo można go docenić, gdyż dotyka naszych przyziemnych spraw z którymi niektórzy mogą mieć problem. To co nas spina wewnątrz zostało tutaj rozłożone w całej okazałości od strony czarnego żartu. W głównej mierze sprawa dotyczyć tutaj będzie nadużywania alkoholu przez kobietę zamężną, która cokolwiek ją spotyka zgania na menopauzę:-) Problem w tym, że ona żadnego problemu nie widziała. No chyba wtedy, kiedy tego napoju jej brakowało:-) Tłumaczyła nam się na przeróżne sposoby, zwłaszcza zła była na córkę, która tego tematu dotykała. Traktowała ją jako typową kontrolerkę sanepidowską, która przeprowadzała test pustych szafek. W gruncie rzeczy dziewczyna chciała dla niej dobrze, tylko sama zainteresowana traktowała to jako atak. W ten sposób i mąż się od niej odsunął. Sam coś przeskrobał i dłużnicy zaczęli go ścigać. Treść jest od strony kobiety, więc z jej perspektywy tylko widzimy, że nagle jej małżonek nie pojawił się z delegacji, ani dnia następnego. Według niej był natrętem, takim komarem, który latał koło nosa przez cały dzień. W momencie kiedy się nie przyjechał, odebrała to jako kolejne niekontrolowane wyjazdy. Opłaty porobił jak zawsze, więc nie pozostało jej nic, żeby nagle czymś się przejmować. Dostała upragniony spokój i ciszę. Wszystko do czasu, kiedy pojawiły się pierwsze pogróżki...
Słuchajcie, to zabawna ale i prawdziwa historia, którą leciutko się czyta. Postać to jakby nastolatka uwięziona w ciele dorosłego człowieka. Mamy tutaj dużo żartów i zabawy, co potrafi zrelaksować najbardziej napięte pośladki. Każda z płci może ujrzeć co się dzieje, kiedy ta druga strona zawodzi i jaki może mieć przykładowy koniec. To taki luźny kryminał z nutką obyczajowości przez który dosłownie się przepływa. Tutaj nie ma grupy docelowej, zainteresowanym nią może być równie dobrze nastolatek co pięćdziesięciolatek. Druk nieco mniejszy ale w wyraźnych odstępach. Ja ją polecam:-)
To książka, w której śmierć nie jest końcem, a raczej początkiem totalnego zamieszania. I śmiechu.
Bo zastanów się co zrobisz, jeśli dostaniesz pocztą kawałki człowieka?
a. Nie dowierzasz, że ktoś mógłby dać się pokroić i dalej pijesz wino.
b. Wyrzucasz przesyłkę do śmietnika nie zaglądając co jest w środku, ten prezent na pewno jest za tani - nie stara się.
c. Bijesz kuriera i wpychasz mu paczkę do samochodu - tylu teraz oszustów.
d. Ukrywasz ucho w groszku i nie odbierasz telefonu, niech każdy radzi sobie sam.
Jeśli chcesz się dowiedzieć co zrobili bohaterzy tej książki, to musisz ją przeczytać. Bo fakt, że mąż nie wraca z wyjazdu służbowego niczym nie zaskakuje. Zaskoczyć za to mogą inne rzeczy, jak choćby zaskakujący bohaterzy, wykreowani w niesamowicie zabawny sposób.
To książka w której: można zgubić trupa, można zabić głupotą, można nawrzucać policjantowi, można nie wiedzieć co robić w życiu, a zdecydowanie można schrzanić wszystko, co jeszcze do tej pory stało stabilnie.
Jeśli tylko lubicie komedie kryminalne, to zdecydowanie powinniście zapisać ją na swoją wish listę :)
Recenzja
„Jedną nogą w grobie”
Autor: Olga Rudnicka
Wydawnictwo: Prószyński I S-ka
Współpraca reklamowa, barter
"– Że co proszę? – zachichotała Małgośka, omal nie opluwając się czerwonym winem. – Nie wiem, kim jesteś, chłopie, ale trafiłeś jak kulą w płot. To byłby niezły żart, gdyby chodziło o kogoś innego. A jeśli to nie żart, to zatrzymaj go sobie na zdrowie. Powodzenia w życiu życzę. Będzie ci potrzebne, chłopie, jak nie masz lepszych pomysłów. Do roboty lepiej się weź."
„Jedną nogą w grobie”, czyli jak się śmiać, gdy wszystko wali się na głowę.
„Jedną nogą w grobie” to opowieść, przy której bawiłam się wyśmienicie! Od pierwszych stron wciągnęłam się w wir wydarzeń i dałam porwać fabule. Autorka z ogromnym wyczuciem łączy humor z nutą tajemnicy, tworząc historię, od której trudno się oderwać. I powiem więcej kupiła mnie tą historią. Jestem zachwyca.
Olga Rudnicka udowadnia, że komedia kryminalna może być równie wciągająca jak klasyczny thriller, tylko znacznie zabawniejsza. Jej najnowsza powieść „Jedną nogą w grobie” to literacki rollercoaster pełen ironii, absurdów i nieoczekiwanych zwrotów akcji, w którym trup co prawda jeszcze się dobrze nie położył, ale śmiech czytelnika słychać już z daleka.
Zniknięcie męża, czyli początek końca (a może właśnie nowego życia?).
W centrum wydarzeń stoi Małgorzata Ryczka, kobieta z pozoru zwyczajna: żona, matka, gospodyni domowa. Jej życie to powtarzalny rytuał obowiązków, w którym nawet zniknięcie męża wydaje się… niespecjalnie dramatyczne. Bo po co panikować, skoro przelewy nadal przychodzą na konto? Jednak spokój Małgorzaty kończy się w momencie, gdy do drzwi puka niepokojąca przesyłka, a w niej coś, czego nikt raczej nie chciałby znaleźć w swoim domu.
Zniknięcie Wieśka staje się punktem zapalnym całej fabuły, ale paradoksalnie to właśnie jego nieobecność napędza akcję. Bohater pojawia się tylko w opowieściach innych, a mimo to pozostaje najważniejszym elementem układanki. Autorka umiejętnie dawkuje informacje, podrzuca fałszywe tropy i bawi się z czytelnikiem w detektywa, który do końca nie ma pewności, czy Wiesiek żyje, czy nie.
Rudnicka brawurowo zamienia ten mroczny punkt wyjścia w festiwal komedii pomyłek, w którym absurd goni absurd, a każda kolejna scena przynosi więcej śmiechu niż grozy. Tu wszystko może się wydarzyć i zazwyczaj się wydarza, choć nigdy tak, jak można by się spodziewać.
Galeria postaci, których nie sposób zapomnieć.
Autorka ma niesamowity talent do tworzenia bohaterów, którzy są przerysowani, a jednocześnie dziwnie prawdziwi. Obok Małgorzaty pojawia się jej ekscentryczna córka Anka, zagubiony syn Mirek, przebiegły wspólnik Poniedzielski, a nawet gangster o wdzięcznym pseudonimie „Wędlina”. Każdy z nich wnosi coś do fabuły, szczyptę humoru, nutę absurdu albo odrobinę wzruszenia.
Dialogi iskrzą dowcipem, a tempo narracji nie pozwala na chwilę nudy. Autorka z chirurgiczną precyzją wychwytuje komiczne niuanse codzienności, pokazując, że życie potrafi być bardziej groteskowe niż najlepszy kabaret.
Największą siłą tej powieści jest humor inteligentny, momentami absurdalny, a przy tym bardzo „życiowy”. To nie są żarty na siłę, ale obserwacje codzienności ubranej w lekko groteskową formę. Mimo że w tle mamy porwanie, szantaż i fragmenty ciała przesyłane kurierem, całość czyta się z zaskakującą lekkością.
Choć fabuła obraca się wokół porwania i zbrodni, „Jedną nogą w grobie” to przede wszystkim historia o relacjach, małżeńskich, rodzinnych i tych, które przetrwały tylko siłą przyzwyczajenia. Rudnicka z lekkością, ale i przenikliwością pokazuje, jak często żyjemy obok siebie, nie zauważając, że to, co nazywamy „stabilnością”, dawno zmieniło się w rutynę.
To właśnie w tym połączeniu humoru i refleksji tkwi największa siła książki. Śmiejemy się, bo sytuacje są absurdalne, ale w tym śmiechu odbija się coś bardzo prawdziwego.
Olga Rudnicka pisze językiem, który czyta się sam. Naturalne dialogi, celne riposty i świetne poczucie rytmu sprawiają, że książkę pochłania się jednym tchem. To nie jest ciężki kryminał, w którym trzeba rozrysowywać mapy powiązań między bohaterami. To literatura, która daje czystą radość z czytania, a jednocześnie nie jest banalna.
Autorka doskonale wie, jak rozbawić, nie przekraczając granicy dobrego smaku, i jak trzymać w napięciu, nawet wtedy, gdy zamiast pistoletu w dłoni bohaterka trzyma… kuchenny wałek.
"Życie lubi płatać figle i to nie tylko swoim ulubieńcom. O ile Małgośka do nich zdecydowanie nie należała, jej mąż wręcz przeciwnie. Czego się dotknął, zamieniał w złoto."
„Jedną nogą w grobie” to komedia kryminalna z pazurem, błyskotliwym językiem i bohaterami z krwi, kości oraz dużym poczuciem humoru. To historia o tym, że nawet w najczarniejszych chwilach można znaleźć coś, z czego warto się pośmiać a śmiech bywa najlepszym lekarstwem na życiowy chaos.
Jeśli szukacie książki, która rozbawi do łez, wciągnie jak rasowy kryminał i poprawi humor na długie godziny, Olga Rudnicka serwuje wam literacki strzał w dziesiątkę.
Ocena: 10/10 – za inteligentny humor, soczyste dialogi i mistrzowskie połączenie komedii z kryminałem.
Olga Rudnicka po raz kolejny udowadnia, że jest mistrzynią łączenia humoru z wątkiem kryminalnym. Jej powieść „Jedną nogą w grobie” to pełna ironii, nieco groteskowa historia o zniknięciu męża, które z pozoru wygląda na dramat, lecz szybko przeradza się w pełną absurdów i nieoczekiwanych zwrotów akcji komedię pomyłek. Autorka z typową dla siebie lekkością bawi się schematami kryminału, tworząc opowieść, w której trup może i nie pada co rozdział, ale za to śmiech czytelnika jest gwarantowany.
Główną bohaterką jest Małgośka – kobieta, która, jak sama przyznaje, zniknięciem męża specjalnie się nie przejmuje. Wiesław nie po raz pierwszy znika na dłużej, a dopóki na koncie pojawiają się przelewy, Małgośka może cieszyć się wolnością i spokojem. Jej beztroska postawa wobec małżeńskiej „tragedii” już na początku zdradza, że Rudnicka nie zamierza pisać klasycznego thrillera. To raczej inteligentna satyra na związki, relacje i ludzką obojętność wobec tego, co naprawdę ważne.
Sytuacja zaczyna się komplikować, gdy pojawia się telefon z żądaniem okupu, a pod drzwiami bohaterki ląduje pudełko z... odciętym palcem. Zamiast paniki – zaskakująca obojętność i ironia. Małgośka długo nie potrafi zdecydować, czy sprawę należy zgłosić policji, czy może lepiej udawać, że nic się nie stało. Ten absurdalny spokój bohaterki to jedna z największych zalet książki. Rudnicka potrafi z ogromnym wyczuciem balansować między czarnym humorem a lekką kryminalną intrygą.
Autorka w charakterystyczny dla siebie sposób buduje narrację – dynamiczną, pełną błyskotliwych dialogów i sarkastycznych komentarzy. Język jest lekki, żywy i potoczny, dzięki czemu historia nabiera wiarygodności i autentyczności. Rudnicka świetnie portretuje ludzkie przywary, szczególnie hipokryzję i egoizm, nie popadając przy tym w moralizatorstwo. Każda postać – od głównej bohaterki po postaci drugoplanowe – ma wyrazisty charakter i odrobinę komizmu, co sprawia, że nawet mroczniejsze elementy fabuły nabierają humorystycznego wymiaru.
Pod powierzchnią żartów kryje się jednak subtelna refleksja o relacjach i samotności. Małgośka to postać tragikomiczna – niby niezależna, pewna siebie, ale też emocjonalnie zagubiona. Jej obojętność wobec losu męża może być odbierana jako dowód siły, ale też jako oznaka pustki w relacji, w której uczucia dawno wygasły. Rudnicka zadaje więc pytanie: co naprawdę znaczy „żyć razem”, jeśli zniknięcie partnera nie robi na nas większego wrażenia?
„Jedną nogą w grobie” to powieść, która udowadnia, że kryminał nie musi być mroczny, by trzymać w napięciu. Olga Rudnicka bawi się konwencją, zaskakuje, ale przede wszystkim – rozśmiesza do łez. Jej bohaterowie są nieprzewidywalni, sytuacje absurdalne, a finał – jak zawsze u Rudnickiej – przynosi satysfakcję i lekkie zaskoczenie.
Podsumowując, to książka idealna dla czytelników, którzy lubią inteligentny humor, lekki styl i intrygę bez przesadnego dramatyzmu. „Jedną nogą w grobie” to świetna propozycja na poprawę nastroju – kryminał z przymrużeniem oka, który przypomina, że nawet w najbardziej mrocznych sytuacjach można znaleźć odrobinę śmiechu.
„Jedną nogą w grobie” Olgi Rudnickiej to komedio-kryminał, który pokazuje, że nawet sprawa zaginięcia może stać się pretekstem do znakomitej, inteligentnej i pełnej przewrotnego humoru opowieści. Autorka kolejny raz udowadnia, że potrafi mistrzowsko łączyć kryminalny twist z satyrą na codzienność i ludzkie przywary, tworząc historię, od której trudno się oderwać.
Główną bohaterką jest Małgośka — kobieta, którą los stawia w sytuacji niecodziennej: mąż zniknął. Brzmi poważnie, ale ona… wcale tego tak nie odbiera. Dla Małgośki brak kontaktu z Wiesławem to niemal rutyna, a wizja kilku tygodni spokoju — błogosławieństwo. Gdy przelewy nadal wpływają, życie wydaje się wręcz lepsze niż dotychczas. Rudnicka kreuje postać bohaterki z niezwykłą lekkością: jest zabawna, trochę cyniczna, bardzo ludzka, a jej sposób myślenia nie raz wywołuje u czytelnika śmiech pod nosem. Jednak to, co początkowo wydaje się sytuacją humorystyczną, zaczyna nabierać niepokojących barw. Telefon z żądaniem okupu? Pewnie żart. Tajemnicze pytania znajomych? Cóż, ludzie lubią węszyć. Ale paczka z odciętym palcem… tu już nawet Małgośka musi przyznać, że coś jest bardzo, bardzo nie tak. Choć wciąż nie jest pewna, czy lepiej działać — czy może jednak nic nie robić i przeczekać…
Ta dwoistość tonu — balansowanie między komizmem a realnym zagrożeniem — jest jednym z największych atutów powieści. Rudnicka bawi czytelnika, ale nie banalizuje fabuły. Pod pozornie lekką historią kryje się opowieść o samotności w związku, o niespodziewanych konsekwencjach pozornie wygodnych wyborów i o tym, jak trudno czasem zdecydować, czy walczyć o prawdę, czy po prostu żyć dalej. Obok Małgośki pojawia się barwny zestaw bohaterów pobocznych — sąsiedzi, znajomi, policjanci — którzy tworzą pełen ironii i absurdów świat, w którym każda rozmowa może przerodzić się w komediową perełkę.
Styl Rudnickiej to lekkość, precyzyjna obserwacja relacji międzyludzkich i dialogi, które brzmią tak naturalnie, jakby słyszało się je w kolejce na poczcie czy w osiedlowym sklepie. Humor oparty jest zarówno na błyskotliwych ripostach, jak i na sytuacjach graniczących z groteską — w najlepszym, literackim wydaniu.
„Jedną nogą w grobie” to książka idealna dla czytelników, którzy lubią połączenie kryminału, komedii i obyczajowej przenikliwości. Świetnie sprawdzi się dla osób chcących oderwać się od ciężkiej codzienności, ale nadal ceniących fabułę z twistem i charakterną protagonistkę. To również doskonała propozycja dla fanów cyklicznych bohaterek w literaturze — takich, za którymi tęskni się po zamknięciu książki.
A czy polecam? Zdecydowanie tak! To błyskotliwa, przewrotna i bardzo „ludzka” powieść, idealna na długie, jesienne wieczory z kubkiem herbaty i kocem. Będzie śmiesznie, będzie lekko, będzie intrygująco — a przede wszystkim będzie to literacka przyjemność w najlepszym wydaniu.
„Jedną nogą w grobie" to niebanalna, ale życiowa komedia kryminalna – dobrze, że od śmiechu jeszcze nikt nie umarł ;)
Historia krąży wokół jednej postaci, mimo że tych w książce nie brak. Przyznaję, jest to świetny zabieg, zwłaszcza że Wiesław Ryczka – nasz uprowadzony – praktycznie nie bierze udziału w akcji. Pojawia się raz, może dwa, a później już tylko we wspominkach, we wzmiankach, w rozmowach… Nie zmienia to jednak faktu, że właśnie on utrzymuje napięcie i nadaje tor akcji.
Małgorzata to typowa żona przy mężu, choć może nie do końca taka typowa, o czym przekonujemy się poznając jej sąsiadkę Kaśkę.
Gośkę poznajemy jako znudzoną życiem kobietę o niespełnionych aspiracjach. Oprócz menopauzy ma jeszcze dwójkę dorosłych dzieci, których raczej nie można pozazdrościć i małżeństwo funkcjonujące na papierze. Przynajmniej kasa się zgadza, bo choć intercyzy brak, to co dwa tygodnie dostaje pokaźną sumkę na wydatki.
Jeśli gdzieś na świecie istnieje kochający mąż, z pewnością nie jest nim Ryczka. Mężczyzna regularnie miewa kochanki, a nowa flama spodziewa się dziecka. Układ jest jasny, Wiesław złote góry jej obiecuje, ale nie rozwód. Aczkolwiek na obietnicach się kończy, bo mimo wyruszenia na urlop nie dociera on do Kamili.
Po prawdzie ciężko się dziwić, że kiedy Wiesiek znika bez śladu, jego zaginięcie rodzina wraz z kochanką zgłaszają dopiero po kilku tygodniach. W dodatku nikt oficjalnie nie wie, kiedy mężczyzna zniknął ani dlaczego. Dzieci zgodnie z matką, a nawet wspólnik Wieśka w biznesie, Poniedzielski, twierdzą, że mężczyzna mógł olać wszystko, ale nie firmę i to właśnie brak jego obecności na ważnym spotkaniu z klientem wzbudził niepokój bliskich.
Książka posiada niebanalny, ale codzienny humor. Wewnętrzne boje Małgorzaty między tym, co powinna, a czego chce, są nie tylko komiczne – są życiowe. Nieobecność męża wywraca jej życie wyłącznie w znaczeniu finansowym, bo największym zmartwieniem okazuje się myśl, czy będzie miała dość kasy na życie. I kiedy wreszcie pojawia się żądanie okupu, Gośka nie da sobie w kaszę dmuchać, przez co szantażysta musi wprowadzić w życie plan B, C i najlepiej zabezpieczyć się jeszcze na kilka ewentualności.
Warsztat i narrację oceniam bardzo pozytywnie. Jest prosto, życiowo, zrozumiale oraz śmiesznie, a dodatkowo smaczku całości nadają perspektywy innych bohaterów. Mamy okazję bliżej poznać Poniedzielskiego, który jako stanowczy mężczyzna nie da się szantażować, gwałtowną Ankę uczęszczającą na zajęcia kontroli nad gniewem – idealna dziedziczka Wieśka, Mirka – młodszego syna zaginionego – będącego życiową niedojdą oraz wspomnianą wcześniej Kamilę.
Gdyby tego było mało, mamy okazję spojrzeć na historię oczami pana Wędliny i jego pomagierów, a to dopiero cudo. Czemu? Bo nie kto inny jak właśnie Wędlina, uznany za miejscowego Al Capone, maczał palce w zniknięciu Wieśka.
Autorka świetnie manipuluje perspektywami innych bohaterów. Rzuca nam kąsek wiadomości o Wieśku, ale nie pozwala przez większość czasu dojść prawdy. Długo – jako czytelnicy – nie wiemy nawet, czy części ciała przesyłane kurierem należą faktycznie do zaginionego. Zdarzenia z książki można byłoby uznać za okrutną makabrę, lecz zastosowany humor pozwala przyswoić historię w sposób wyjątkowo lekki jak na to, co się w niej odczynia.
Mamy tu wszystko, czego dusza mogłaby zapragnąć. Tajemnice, zwroty akcji, napięcie, humor, makabrę, a wszystko podszyte życiowymi rozkminami bohaterów.
Jeśli mam być szczera, uważam, że po tą książkę może sięgnąć każdy. Nie jest to opowieść wymagająca, nawet jeśli w trakcie historii czytelnik samoistnie rozważa, gdzie naprawdę jest Wiesiek i co się z nim stało.
[współpraca barterowa/ recenzencka]
@Prószyński_wydawnictwo @Prószyński.emocje @OlgaRudnicka
Po przeczytaniu najnowszej książki Olgi Rudnickiej „Jedną nogą w grobie” już nigdy nie spojrzę tak samo na mrożony groszek i paluszki rybne!
Przyznaję się bez bicia, że nastawiłam się na komedię kryminalną, tymczasem jest to bardziej obyczajowa odsłona autorki, ale oczywiście pełna czarnego humoru i absurdalnych sytuacji. Czy jestem zawiedziona? Absolutnie nie!
„Jedną nogą w grobie” to opowieść, przy której bawiłam się wyśmienicie! Od pierwszych stron wciągnęłam się w wir wydarzeń i dałam porwać fabule. Tak bardzo popularny motyw zaginięcia jest tutaj katalizatorem do ujawnienia toksycznych relacji, polskiej mentalności i społecznych bolączek. Oczywiście jest to wszystko podane z lekkością i dużą dawką groteski, czyli dokładnie tak, jak lubię.
W centrum wydarzeń stoi Małgośka. Taka typowa „żona przy mężu”. Bez aspiracji, pasji, ze skłonnością do popijania wina. Niby marzy o usamodzielnieniu się, ale czy to się jej opłaca? Gdy znika jej mąż Wiesiek (szuja, jakich mało), kobieta nie wie, czy to tragedia, czy może dar od losu. Najważniejsze, że przelewy przychodzą na czas. Sytuację komplikują przesyłki z makabryczną zawartością oraz żądanie okupu. Normalna żona zgłosiłaby sprawę na policję, ale nie Małgośka! Szybko okazuje się, że kobieta nie jest osamotniona w tej trudnej sytuacji, ponieważ wspólnik i kochanka jej męża również otrzymują dziwne przesyłki. Sytuacja robi się mocno absurdalna, ale i niezwykle wciągająca.
Książka zapewniła mi kilka godzin doskonałej zabawy! Doceniam to, że autorka zręcznie balansuje między mroczną intrygą a elementami satyry, a jednocześnie skupia się na toksycznych relacjach i, co by nie mówić, dramacie rodzinnym. Rudnicka ma talent do tworzenia historii ostrych, ale pełnych humoru i satyry na polskie realia. W trakcie czytania miałam wrażenie, że otaczają mnie sami psychopaci i socjopaciJuż dawno nie spotkałam się z tak osobliwym gronem bohaterów. To było naprawdę ożywcze!
W tej książce rodzinne relacje są skomplikowane do granic absurdu, a motywacje bohaterów, choć często przerażające, podane są z taką lekkością, że trudno się nie uśmiechnąć. Tutaj pozornie proste zdarzenia prowadzą do coraz bardziej zagmatwanych sytuacji i zaskakujących puent. W mojej głowie pojawiła się myśl: trzeba żyć tak, żeby w razie czego bliscy byli skłonni zapłacić okup, i to najlepiej z pełną determinacją!
Książka jest świetnie napisana, dialogi są błyskotliwe i naturalne, a tempo akcji nie pozwala na nudę. To idealna lektura dla miłośników mrocznych tajemnic i ciętego dowcipu. Ja bawiłam się wybornie! To chyba najlepsza rekomendacja dla książki, która rozśmiesza do łez, mimo że dotyka tematów z pogranicza makabry. Olga Rudnicka udowadnia, że o trudnych tematach można pisać lekko, celnie i zabawnie.
Czytajcie i bawcie się dobrze!
*współpraca reklamowa*
Robię się coraz bardziej wymagająca jeżeli chodzi o komedie kryminalne. Jak zawsze do książki podeszłam z entuzjazmem, który pomimo tego, że nie wszytko mi się w książce podobało utrzymywał się niemal przez całą powieść. Książka pełna zwrotów akcji, szalonych wydarzeń niekiedy graniczących z absurdem i porządną dawką czarnego humoru.
Małgośka od lat żyje w dosyć dziwnym związku małżeńskim, w momencie kiedy jej frustracja zaczyna sięgać zenitu, dostaje telefon o zaginięciu męża. Kobieta jednak nie przyjmuje tego do wiadomości, w końcu z mężem już niewiele ją łączy, jego nieobecności i brak kontaktu są normą, więc Małgosia całą sobą wierzy, że telefon to głupi żart. Jednak czas mija, chłopa nie ma, ludzie zaczynają pytać, a pod drzwiami zaczynają się pojawiać przesyłki z kolejnymi częściami ciała. Kobieta zaczyna zdawać sobie sprawę, że sytuacja robi się poważana, jednak sama nie wie czy jej się opłaca coś z tym zrobić.
Tak pochrzanionej rodzinki dawno nie spotkałam, a tak dziwnych, skomplikowanych i absurdalnych relacji nawet sobie nie wyobrażałam, ale to zdecydowanie plus za oryginalność historii, która ma w sobie wszystkie elementy dobrzej i porządnej komedii kryminalnej. Co bardzo fajne autorka w krzywym zwierciadle pokazuje nie tylko relacje rodzinne ale też firmowe, czy nawet działania policji. Autorka wprowadza tutaj wiele wątków, wiele relacji, wielu bohaterów, jeszcze więcej domysłów i spekulacji oraz iście wspaniały chaos, ale też porządną dawkę humoru na czele z tym specyficznym czarnym humorem.
Książka czytała się w tempie ekspresowym, przez intensywność wydarzeń, szybka i wciągającą akcję, przy której nie można było się nudzić, a każda nawet najbardziej absurdalna teoria miała prawo się w tej książce wydarzyć. Fabuła moim zdaniem nieco zbyt przewidywalna, z dominacją wątków komediowych, te kryminalne były lekkie, a sama zagadka była troszkę dziwaczna. Jednak lektura zdecydowanie nadrabia intensywnością akcji, szalonymi pomysłami autorki i tym, że nie można było się przy niej nudzić. Książka napisana w bardzo fajnym, lekkim i przyjemnym stylu, który tylko potęgował przyjemność poznawania tej jakże oryginalnej historii, przez którą inaczej spojrzycie na groszek i paluszki rybne.
Jak dla mnie nieco za mało elementów kryminalnych, ale mimo wszytko świetnie się bawiłam przy tej książce, przeczytałam ją migiem, doświadczyłam sprzecznych emocji, ale mega dobrze spędziłam przy niej czas, poznając tę bardzo nietypową i poniekąd toksyczną rodzinkę. Lektura warta przeczytania, może nieco podkoloryzowana, ale może stanowić idealne lekarstwo na jesienną chandrę.
Główną bohaterkę Małgorzatę poznajemy w godzinach porannych na kanapie w szlafroku i kieliszkiem w ręku. Jak się szybko okazuje nie pierwszym i nie ostatnim, co zaczyna martwić jej dorosłą córkę. Małgośka mieszka w domku na dobrym osiedlu boku męża, który oprócz niej ma też nowy dom z nową partnerką co generalnie jest to nieoficjalne- nikt nie pyta nikt nic nie mówi, kasa na konto wpływa, tylko delegacje są częste i przedłużające się.
Dlatego początkowo Małgorzaty nie zdziwił fakt, że mąż od kilku tygodni nie daje znaku życia, nawet gdy odbiera telefon i porywacz żąda okupu za jej męża śmieszkuje i bierze to za niezły żart.. jednak sytuacja się zmienia kiedy pod progiem znajduje pudełko z kawałkiem człowieka, a dokładnie odciętym kawałkiem człowieka.. a kawałek ten może należeć do jej męża... a na jednej paczce się nie kończy...
Autorka poprowadziła w tej książce fabułę w taki sposób, że każda kolejna strona odsłania nowe komplikacje, ale równocześnie daje powody do śmiechu. Tu nawet najciemniejsze wydarzenia mają komiczny wymiar. Ważne jest też tło i postacie drugoplanowe, które są bardzo wyraziste, nawet przerysowane, ale niezwykle barwne tu każdy dodaje swoje przysłowiowe pięć groszy do tej historii.
Muszę się przyznać, ze miałam dwa podejścia do tej książki. Po kilku pierwszych stronach pomyślałam oj nie polubię się z tą Małgośką, ale wiele pozytywnych opinii sprawiło, że szybko sięgnęłam ponownie i nie mogłam się oderwać od książki ? przeczytałam ją w dwa wieczory ?
Zniknięcie męża to raczej powód do niepokoju. Jednak jeśli to nie pierwsze jego milczenie i właściwie to już się do tego przyzwyczaiło tego niepokoju nie ma. Małgosia nie robi też nic kiedy do jej drzwi puka kurier z tajemniczą przesyłką. Odczuwa delikatny...niesmak kiedy ją otwiera, a już po telefonie od domniemanego porywacza jej wnerwienie sięga zenitu. Czas mija, męża nadal nie ma, za to dzieci, dorosłe już zresztą coraz częściej odwiedzają matkę, sąsiadka pojawia się znienacka i do drzwi puka narzeczona...w dwupaku. Zwariować idzie, jak Małgosia to wytrzyma i to na trzeźwo?!
Czegóż można się spodziewać po kolejnej książce Pani Rudnickiej. Absurdalnych sytuacji, morza dziwnych pomysłów, oceanu dobrego humoru i bohaterów, którym nie w kij dmuchał. Do tego paluszki, pfu...paluchy, niekoniecznie rybne i uszko, a może raczej, ucho i nie moi drodzy, nie z barszczem, a z groszkiem, coby się czytelnik nie nudził. Prym w powieści wiedzie nad wyraz opanowana Małgorzata, absolutnie opanowania pozbawiona Anka, ciapowaty Mirek, naładowana koktajlem hormonów Kamila, naszprycowana botoksem Kaśka i on, Wiesław o którego cały ten ambaras. Chodź w sumie nie wiadomo, czy żyw jeszcze czy nie i właściwie co w takim galimatiasie bardziej mu się "opłaca".
Czytajcie, dla śmiechu, dla rozrywki i dla poprawy nastroju w deszczowy dzień. Ja polecam.
Kiedy mąż Małgośki nie wraca z wyjazdu służbowego nic wiele ją to nie dziwi. Pewnie znowu dłużej zabalował z kolejną kochaną. Także żyje sobie dalej swoim spokojnym życiem. Do czasu, aż numer nieznany informuje ją w telefonie, że ma zapłacić okup za swojego Wieśka. Dobrze,że podpita średnio dała się nabrać na ten jakkolwiek dziwny żart. Jednak kiedy dostaje przesyłkę z zapakowanym palcem, coś każde się nad nim pochylić, żeby jednak zobaczyć czy to faktycznie część ciała jej męża. Niepewna wkłada go do zamrażarki i tam sobie czeka. Jak się okazuje na kolejną przesyłkę.
Przesyłki przychodzą, telefony nie ustają, ale na Małgośce nadal niewiele robi to wrażenia. Najważniejsze wszak, że automatyczny przelew od męża przychodzi na konto tak jak było zaplanowane...
Poznajcie świetną komedię kryminalną, w której nawet rozczłonkowanie ciała nie jest takie straszne. A rozkładające się zwłoki nie robią na nikogo piorunującego wrażenia ?
90/52/2025
"Jedną nogą w grobie" Olga Rudnicka Prószyński i S-ka #recenzja #współpracarecenzencka #współpracabarterowa #jednąnogąwgrobie #olgarudnicka #prószyński
Tajemnice męża
Uwielbiam pióro pani Olgi i tym razem także nie zawiodłam się na lekturze ! "Jedną nogą w grobie" to tym razem nie kryminał, a komedia obyczajowa, choć nie brak tu nutki kryminalnej ani czarnego humoru.
Małgorzata przyzwyczaiła się do tego, że jej mąż, Wiesław wyjeżdża na wyjazdy służbowe, że wraca z nich później niż zapowiadał, że nie daje znaku życia, nie dzwoni, o niczym nie informuje. Najważniejsze, że ma zabezpieczoną stabilność finansową i może zastanawiać się co zmienić w swoim życiu.
Jednak gdy nieobecność męża się przedłuża, tak że zwraca to uwagę jego wspólnika, Stefana, a sama Małgośka otrzymuje dziwne telefony z żądaniem okupu, a gdy nie reaguje na nie tak, jak by sobie życzył domniemany porywacz, pod jej drzwi trafiają przesyłki z hmm dość makabrycznymi zawartościami, wtedy Małgorzata zaczyna naprawdę się martwić. Nie wie już sama co robić, zgłosić zaginięcie męża na policji, czy może nie robić nic, a te telefony i przesyłki to jakieś durne i niesmaczne żarty?
"Jedną nogą w grobie" to powieść, która mimo przyprawienia szczyptą czarnego humoru czyta się szybko i lekko. Jak zwykle u autorki nie brak tu wyrazistej palety bohaterów, którzy wspólnie tworzą mieszankę wybuchową. Zakończenie jest najlepsze, wywołujące taki śmiech przez łzy i rozwala na łopatki ! Uwielbiam książki pani Olgi, zabawa doskonała gwarantowana! Polecam Wam z całego serca, najlepszy przerywnik między poważniejszymi lekturami, aż sama chętnie przeczytam jeszcze coś od pani Rudnickiej, bo po takie książki chce się sięgać i do nich wracać !
Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Prószyński i S-ka.
" [...] Wiesz, Irenka, ci telefoniczni oszuści to niby tacy cwani, to na wnuczka, to na policjanta, to na księdza, ale na okup? Powaliło ich kompletnie. [...]"
Kto zna twórczość Olgi Rudnickiej, ten wie, że zawsze otrzyma świetną historię pełną śmiechu i kryminalną zagadkę. Uwielbiam jej dzieła, dlatego z przyjemnością sięgnęłam po nowość - "Jedną nogą w grobie". Już dawno się tak nie uśmiałam.
Główna bohaterka, to ponad czterdziestoletnia Małgorzata Ryczka. Według mnie jest najlepsza i nie do podrobienia. Ma przyjaciółkę -- zmywarkę. Często mówi do niej. Też tak macie? Jej teksty rozmiękczą nawet tak zwanego mruka. Są po prostu obłędne i powalają na kolana. Autorka w idealny sposób ją przedstawiła. Podziwiałam Małgośkę za jej odwagę, upór i niepoddawanie się, gdy musiała stanąć na wysokości zadania. Jednak nawet najlepszym zdarzają się słabości. Ona niestety ma słabość do alkoholu. Lubi nie być trzeźwa. Dzięki temu nie myśli logicznie, gdy dzwoni do niej porywacz jej męża i żąda okupu. Wychodzi z tego jeden wielki klops.
Wiesław jest niestety niewiernym mężem. To typowy tak zwany pies na baby. Ma kochankę, o której oczywiście nie informuje swojej żony. Słaba postać. Szczerze mówiąc, karma do niego wróciła.
Poznacie jeszcze między innymi ich syna Mirka. Z niego też jest niezłe ziółko. Nic dziwnego, gdy ma się takich rodziców. Ojciec ma smykałkę do interesów i kobiet, a matka do alkoholu. Ich córka Anka jest zupełnie inna. Jak twierdzi jej mam, jest jak pitbull. Warto ją poznać. Chyba jako jedyna nosi w tej rodzinie spodnie.
Znalazłam tutaj świetne i nie do podrobienia dialogi, które bawią i na długo zapadają w pamięć. Fabuła jest dobrze przedstawiona, a akcja jest wartka. Z tą powieścią na pewno nie da się nudzić. Sam początek jest tak interesujący, że chce się czytać dalej. Dochodząc do środka, jest jedno wielkie wow! Dalej jest jeszcze lepiej, aż dochodzimy do finału, który może was zaskoczyć.
Jeżeli tak jak ja, lubicie komedie kryminalne i cenicie sobie twórczość Olgi Rudnickiej, to śmiało sięgnijcie po "Jedną nogą w grobie".
Co zrobilibyście, gdyby ktoś wysłał wam palec waszego współmałżonka? Szybko zapomnielibyście o tym, czy poszlibyście z nim na policję, a może po prostu odcięty palec schowalibyście do zamrażalnika?
Czy jesteście ciekawi, co tak naprawdę stało się z niewiernym mężem? Czy to była tylko ustawka? Dlaczego od jakiegoś czasu nie dawał znaku życia, nie licząc oczywiście przelewów, które regularnie przychodziły?
Ta historia dała mi dużo do myślenia. Gdy współmałżonek nie wróci na noc do domu i nie da znaku życia, to już jest powód do zmartwień. Gdy współmałżonek nie wróci przez trzy dni -- warto udać się na policję. Nie warto czekać na telefon od porywaczy, tylko trzeba samemu zacząć działać. Pamiętajcie o tym.
Ps.
Uważajcie na to, co wyciągacie z zamrażalnika. Po tej lekturze możecie tam znaleźć dziwne rzeczy.
Trup był, ale już sobie poszedł. Maria marzy o własnej restauracji. O jej prowadzeniu, tak jak o gotowaniu, nie ma pojęcia, ale od czego jest kucharz...
Dagmar Różyk zostaje znaleziony martwy w swoim gabinecie w okolicznościach budzących u jednych śmiech, u drugich wstręt, a jeszcze u innych - godną pożałowania...
Przeczytane:2025-11-23,
Lubicie czytać komedie kryminalne? Ja lubię, chociaż wiadomo z tym poczuciem humoru bywa różnie🤣 Mam dzisiaj dla Was recenzję najnowszej książki Olgi Rudnickiej pod tytułem "Jedną nogą w grobie" Małgorzata Ryczka na pierwszy rzut oka prowadzi życie idealne. Opływa w luksusy, dzieci już są dorosłe i mają własne życie. Teraz nie zostaje nic innego jak tylko wspólnie z mężem cieszyć się życiem. Ale życie nie jest idealne. Mąż Wiesiek nałogowo ją zdradza, syn Mirek tonie w długach a ona coraz częściej topi smutki w alkoholu. Czy może być gorzej? Oczywiście, że może bo właśnie porwano Wieśka a kobieta otrzymuje przesyłkę z makabryczną zawartością. Co teraz Małgorzata zrobi? Zapłaci okup czy może spróbuje rozwiązać zagadkę porwania? Jest to niezła komedia obyczajowa z wątkiem kryminalnym. Czyta się ją szybko, lekko i przyjemnie z uśmiechem na twarzy. Do tego zwroty akcji, budowanie napięcia i stopniowe odkrywanie tajemnic. Ale musimy też pamiętać o bohaterach, którzy są świetnie wykreowani. Ja świetnie się przy niej bawiłam.