Emerytura to bzdura - chyba że trafisz do sanatorium dla upiorów i demonów!
Zgryźliwa południca Krystyna szuka sensu życia na emeryturze. Ale nic nie pomaga! Terapia nie daje rady - nie można przecież przepracować w ciągu 50 minut traum z kilku tysiąca lat. Mindfullness odpada - na to lont Krystyny jest zdecydowanie za krótki. Dzikie imprezy, szalone wyczyny - to, co kiedyś Krystynie dawało radość, teraz straciło smak.
Ale wszystko zmienia się, gdy Krystyna trafia do miejsca, w którym podróż w głąb siebie stanie się jazdą bez trzymanki.
Do sanatorium dla upiorów i demonów...
Czego nauczą Krystynę bezzębne wampiry? Jakie sekrety odkryje Krystyna w Zbereźnotece? Czy znajdzie spokój wśród wyłożonych odwieczną boazerią ścian i na dansingach dla seniorów?
I co się stanie, gdy sanatorium zostanie zagrożone przez potwora opętanego żądzą wiecznej młodości?
Razem z cholernie tajemniczym (oraz diablo przystojnym!) płanetnikiem Michałem i fanem makijażu ZombiePiotrusiem Krystyna będzie musiała stanąć do walki, która będzie wymagała od niej największych ofiar.
Ale co, jeśli to właśnie okaże się przepustką do szczęścia?
***
,,Krystyno, uspokój się!" to kolejna powieść urban fantasy Sylwii Dec, autorki serii ,,Do Jasnej Anielki". Historia pyskatej południcy łączy geniusz obserwacji społecznej z ciętym humorem w stylu Terry'ego Pratchetta, brawurowo podejmując istotne społecznie wątki. Dojrzała kobiecość, starzenie się, sztuka odpuszczania - południca Krystyna nie tylko bawi, ale też zabiera w fascynującą podróż w głąb siebie!
Sylwia Dec - pisarka, która opowiada, i opowiadaczka, która pisze. Zakochana w fantastyce, wierzy, że historie tego gatunku są jak lustra, w których odbija się nasz świat. Razem z grupą Kolektyw Opowieści Tamdarym opowiada dorosłym i dzieciom baśnie, przywracając do życia rytuał wspólnego ich przeżywania. Kocha Szkocję i piesze wędrówki, a najlepiej odpoczywa na swoim balkonie lub w towarzystwie męża i trzech kotów.
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2025-10-09
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 368
„Krystyno, uspokój się” autorstwa Sylwii Dec to powieść, która od pierwszych stron wciąga w niezwykły, pełen absurdu i humoru świat, w którym emerytura okazuje się wcale nie taka spokojna, jakby można było się spodziewać. Tytułowa bohaterka, Krystyna, to zgryźliwa południca, której życie po zakończeniu zawodowej kariery wydaje się pozbawione sensu i radości. Terapie nie działają, mindfulness nie przynosi ukojenia, a dawne przyjemności straciły smak – w tym momencie wkracza autorka, by zabrać nas w podróż, która łączy groteskę z głęboką refleksją nad codziennością i poszukiwaniem szczęścia.
W sanatorium dla upiorów i demonów Krystyna spotyka postaci, które od razu wprawiają czytelnika w zachwyt i lekki oszołomienie – są tu bezzębne wampiry, tajemniczy i diablo przystojny płanetnik Michał, a także fanatyczny miłośnik makijażu, ZombiePiotruś. Każda z tych postaci wnosi coś unikalnego do fabuły, a ich interakcje z Krystyną tworzą mieszankę humoru, napięcia i momentów zaskoczenia. Historia szybko przeradza się w pełną przygód i niebezpieczeństw opowieść, kiedy sanatorium staje w obliczu zagrożenia ze strony potwora opętanego żądzą wiecznej młodości. To wydarzenie wymaga od Krystyny odwagi, sprytu i gotowości do poświęceń, a przy tym staje się katalizatorem jej przemiany – zarówno emocjonalnej, jak i duchowej.
Styl Sylwii Dec jest niezwykle przystępny – lekki, pełen ironii i humoru, a jednocześnie pozwalający dostrzec głębsze refleksje bohaterki nad własnym życiem, samotnością, potrzebą sensu i autentycznej radości. Autorka mistrzowsko balansuje między groteską a poważniejszymi tematami, dzięki czemu książka bawi, wciąga, a momentami wzrusza i skłania do zadumy. „Krystyno, uspokój się” pokazuje, że nawet w najbardziej absurdalnych okolicznościach życia, w świecie pełnym fantastycznych istot i humorystycznych zdarzeń, można odnaleźć spokój i szczęście.
Książka jest idealna dla osób poszukujących lektury lekkiej w formie, ale głębokiej w treści, pełnej humoru, przygody i nieoczekiwanych zwrotów akcji. To powieść, która pozwala oderwać się od codzienności, śmiać się z absurdu życia, a jednocześnie przemyśleć własne wybory i szukać radości nawet w najmniej oczywistych miejscach. Sylwia Dec przypomina, że życie może być szalone w każdym wieku – wystarczy tylko odważyć się wejść do świata, w którym fantazja miesza się z rzeczywistością, a szczęście kryje się tam, gdzie najmniej się go spodziewamy.
„Krystyno, uspokój się” to więc wyjątkowa, pełna emocji i humoru powieść, która zostaje w pamięci na długo, dostarczając zarówno rozrywki, jak i refleksji nad sensem życia i poszukiwaniem własnej drogi do szczęścia.
Recenzja
„Krystyno, uspokój się!” –
Autor: Sylwia Dec
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
"W tej jednej chwili Krystyna poczuła się jak sponiewierany aniot zemsty. Może to toksyna zakłócała już działanie jej umysłu, a może właśnie nie - może to tego brakowało Krystynie przez te wszystkie lata?"
O rety, co to była za jazda! Przed Wami absolutnie najbardziej odjechana książka tego roku, mocna, bez zahamowań, pełna szalonego zamieszania, nietypowych przyjaźni oraz... spotkania z tym, czego boi się nawet najzłośliwsza południca. To prawdziwa słowiańska karuzela bez hamulców!
Emerytura, menopauza, kryzys egzystencjalny… a może raczej koniec świata w wersji z piekielnym humorem i słowiańskim pazurem? Sylwia Dec w swojej powieści „Krystyno, uspokój się!” udowadnia, że fantastyka może być jednocześnie zabawna, wzruszająca i błyskotliwie życiowa. To książka, jakiej polska literatura jeszcze nie widziała, przewrotna, odważna, piekielnie dobra i z dużą dawkę humoru.
Poznajcie Krystynę, południcę z charakterem ostrym jak kosa, której cierpliwość jest krótsza niż lont dynamitu. Po tysiącach lat siania postrachu i flirtowania z katastrofami, nasza bohaterka czmycha na emeryturę. I co wtedy? Zamiast błogiego spokoju czeka ją pustka, nuda i egzystencjalna zgroza. Kryzys, który mógłby przestraszyć niejednego diabła. Na dodatek zaskakująco dużo rozmyśla o starości, która właśnie puka do jej drzwi. Dopiero pobyt w sanatorium dla upiorów i demonów staje się dla niej początkiem nowego i szalenie nieprzewidywalnego rozdziału.
Sylwia Dec z prawdziwą maestrią bawi się mitologią słowiańską, legendami i popkulturą. Jej styl jest lekki, cięty, a jednocześnie pełen czułości, humor przeplata się z melancholią, groteska z refleksją, a między wampirami na dancingach i zbereźnymi bibliotekami kryje się zaskakująco głęboka opowieść o… potrzebie sensu, starości i drugiej szansy.
Krystyna to bohaterka, której nie da się zapomnieć: sarkastyczna, zgryźliwa, ale boleśnie prawdziwa. Towarzyszy jej płanetnik Michał, przystojny jak grzech i równie tajemniczy, oraz ZombiePiotruś, makijażowy guru z sercem większym niż niejedno cmentarzysko. Razem tworzą trio, które potrafi rozśmieszyć do łez, wzruszyć i zupełnie niepostrzeżenie, nauczyć czegoś o życiu.
Fabuła jest intensywna, pełna energii, pomysłowości, momentami szalona i nieprzewidywalna jak sama Krystyna. Autorka miesza gatunki z rozmachem iluzjonistki, fantasy spotyka komedię, dramat i kryminał, a wszystko doprawione jest nutą romantyzmu i autoironii. Choć początek rozwija się spokojnie, z każdą stroną tempo rośnie, a czytelnik coraz bardziej wciąga się w wir absurdalnych, ale zaskakująco życiowych przygód.
„Krystyno, uspokój się!” to książka, która rozbawi, wzruszy i zostanie w głowie na długo. To historia o tym, że nigdy nie jest za późno na zmianę, nawet jeśli ma się na karku kilka tysięcy lat i kilka grzechów śmiertelnych więcej niż przeciętny człowiek.
Emerytura nudna? Na pewno nie w towarzystwie Krystyny!
Jeśli szukasz czegoś świeżego, oryginalnego i z pazurem, to lektura idealna na jesienne wieczory. Uwaga: po przeczytaniu możesz nabrać ochoty na dancing z duchami i pogadankę terapeutyczną z własnym wewnętrznym demonem.
Polecam.
Piekielnie dobra lektura o tym, że spokój ducha to najtrudniejsza z misji.
W poszukiwaniu lekkiej i przyjemnej powieści, która pozwoli mi odpocząć od tych mocniejszych lektur, natrafiłam na nowość od Sylwii Dec, której skrócony opis mocno mnie zaintrygował. Nie znałam wcześniejszej twórczości tejże autorki, toteż ta pozycja była dla mnie zagadką.
Uwielbiam powieści fantasy, w których aż roi się od elementów mitologicznych. I dlatego moje serducho aż rwało się do tej lektury. Spodziewałam się dobrej zabawy oraz tej słowiańskiej magii. Te odczucia towarzyszyły mi przez pierwsze kilka rozdziałów, niestety później mój entuzjazm zdecydowanie opadł. Głównym miejscem akcji miało być sanatorium, do którego nasza południca udała się dopiero pod koniec lektury i tutaj rozpoczęła się czytelnicza jazda bez trzymanki. Zaś cała jej podróż do tego miejsca coraz bardziej mnie nudziła, przez co akcja straciła tempa i koloru. Na całe szczęście fabuła wróciła na odpowiednie tory, ale niesmak pozostał.
Co do bohaterów, to nie przeszkadzają mi postacie silne, wyraziste, dominujące, którym cięte riposty, odważne stwierdzenia i walka o swoje nie są obce. Tutaj jednak nadmiar wulgaryzmu u Krystyny nieco mnie przerażał i irytował, przez co stała się ona jakby nieco przerysowana. Zabrakło mi również sporej dawki jej magicznych umiejętności, a co za tym idzie- nieobliczalnych zwrotów akcji, frapujących scen i dobrej zabawy. Była jedna scenka na wiejskim festynie dość ciekawie opisana i nic poza tym. Szkoda.
Podsumowując, „Krystyno, uspokój się” Sylwii Dec nie było tym, czego oczekiwałam. Owszem, jest to lekka powieść z elementami mitologii, odrobiną humoru i sarkazmu, jednak ze zbyt wieloma wulgaryzmami, które aż kłuły w oczy. Akcja również nie należy do zbyt dynamicznych, więc i moja ekscytacja także nie sięgała zenitu. Końcowe rozdziały ciekawe i nieprzewidywalne, jednak to za mało, by całość uznała za dobrą lekturę. Szkoda, bo to miała być dla mnie świetna odskocznia od mrocznych historii, a tak okazała się nijaka.
Moja ocena: 5/10.Jeśli czytaliście pierwszą książkę Sylwii Dec, to z pewnością domyślacie się stylu i humoru, gdyż on się nie zmienił, a mogłabym rzec, że wręcz wyostrzył.
Południca Krystyna przeżyła już tysiąclecia na Ziemi i zaczął się dla niej pewien etap marazmu, nawet kuszenie do rzeczy niecnych nie sprawia jej już takiej przyjemności. Za sprawą swego przyjaciela, oraz własnego niewyparzonego języka popada w duże tarapaty. Karą ma być dla niej miesiąc w sanatorium dla upiorów i demonów. Krystyna buntuje się przeciw wszystkiemu, a najbardziej przeciw nudzie i starości, jednak okazuje się, że w sanatoriom dzieje się coś co ją niepokoi. Jak zwykle wpada w kłopoty, a czy uda się jej z nich wywinąć tego dowiesz się z książki.
Zdecydowany plus za wplecenie mitologii słowiańskiej do książki, która nie jest aż tak popularna jak choćby grecka czy nordycka. Ty mitologiczne stwory ożywają, a nawet pokazane jest co robią w dzisiejszych czasach.
Humor to też coś co tę książkę wyróżnia, dosadne cięte riposty naszej Krystyny idealnie oddają jej charakter. To że zawsze prze do przodu, cokolwiek by się nie działo i się nie poddaje. Jej buntownicza natura jest ukazana mistrzowsko. Tak samo jak i pozostali bohaterowie, wielowymiarowi i ciekawi.
A na koniec perełka bo między figlami naszych stworów, wątkiem wręcz kryminalnym i salwą śmiechu i humoru znajdziemy też pewne refleksje dotyczące starości. Treści które zapadają głęboko w serduszku. "Na tym polega cała frajda ze starości (...) Robisz to, co naprawdę chcesz. (...) Nikt cię nie ocenia, a przede wszystkim: ty sama się nie oceniasz."
*współpraca reklamowa*
Byłam ciekawa, zarówno ze względu na debiutancką powieść autorki, która mnie zachwyciła, ale też ze względu na wszelkie zapowiedzi, z których wyłaniał się szalony obraz tej historii, której naprawdę ciężko było sobie odmówić. Oczywiście swoje też zrobiła okładka, która jeszcze bardziej sugerowała że ta książka będzie inna a nawet niezwykła, w rzeczywistości mamy tu całkowity misz-masz, który nie mieści się w głowie.
Krystyna, zgryźliwa i jedyna w swoim rodzaju południca po przejściu na emeryturę szuka sensu swojego życia. To co do tej pory ją cieszyło staje się nudne, a ona sama przeżywa potężny kryzys egzystencjalny. Seria niefortunnych zdarzeń sprawia, że Krystyna trafia do sanatorium dla upiorów i demonów. Wiekowa południca zamknięta w ciele młodej dziewczyny w miejscu pełnym podstarzałych i zdziwaczałych pensjonariuszy wzbudza sensację, a jej zachowanie nie gwarantuje jej przyjaznych stosunków. Sprawy komplikują się jeszcze bardziej gdy opętana żądzą wiecznej młodości potwór zacznie zagrażać sanatorium. Krystyna wraz z pomagierami staje do walki, której skutki mogą być opłakane.
Trudno określić jaki to gatunek opowieści, bo znajdziemy tu dosłownie wszystkiego po trochu. Od mitologii słowiańskiej zaczynając poprzez komedię, dramat, kryminał, fantastykę, przygodówkę, na romansie czy sensacji kończąc. Czytając trzeba być przygotowanym dosłownie na wszytko, nigdy nie można być niczego pewnym na sto procent, a przewidzieć cokolwiek do przodu graniczy z cudem, jedno jest niezmienne czyli gburowaty i zgryźliwy sposób bycia Krystyny, która zdecydowanie nawet pomimo tego, że często mnie irytowała, jest moją idolką, jej cięte riposty były fenomenalne, w niektórych sytuacjach widziałam samą siebie a przynajmniej zareagowałabym tak samo albo z takim samym tekstem.
Książka była intensywna w wydarzenia, nie dało się jej przeczytać bez uśmiechu na ustach czy wybuchów śmichu. Fabuła zakręcona, złożona choć momentami mocno chaotyczna, pojawia się wiele postaci, ale też i nawiązań do popkultury, niektóre po mistrzowsku przerobione na potrzeby nadnaturalnego świata, jestem pełna podziwu, niektóre przeróbki tytułów mnie totalnie zmiotły z planszy, nawet mój chłop się chichrał jak mu przeczytałam. Autorce nie można domówić wyobraźni to co tutaj pokazała było po prostu świetne, genialne w swojej prostocie, a książka dostarczyła wrażeń nie do zapomnienia.
To bardzo fajna lektura na jesienną chandrę, zdecydowanie wniosła wiele uśmiechu i kolorów w te pochmurne dni. Co mi się podobało najbardziej to oryginalność tej książki, nie spotkałam się z lekturą gdzie główna bohaterka była by południcą, troszkę mi autorka zmieniła punkt widzenia dotyczący tych istot, już nigdy nie będą one takie same. Książka mi się podobała, dobrze spędziłam przy niej czas i dobrze się bawiłam, choć niekiedy lektura mi się dłużyła głównie na początku książki, zanim akcja na dobre się rozkręciła. Ja ze swojej strony polecam bo to niezwykła i nietypowa opowieść, w której każdy powinien znaleźć coś dla siebie.
"Krystyno, uspokój się!" to kolejna świetna książka Sylwii Dec, którą miałam okazję przeczytać. Uwielbiam decologie!!!
O co chodzi? Południca Krystyna szuka sensu życia na emeryturze i podstępem zostaje zaciągnięta przez czarownicę Honoratę (dawną przyjaciółkę) do sanatorium dla upiorów. Od samego początku nie jest przekonana co do tego pomysłu, gardzi starością i mieszkańcami sanatorium. Szybko przysparza sobie wrogów. Po pewnym czasie odkrywa, że nieopodal w lesie dzieje się coś dziwnego i niedobrego. Postanawia odkryć prawdę.
Uwielbiam humor Pani Dec! Książka jest pełna absurdów, czarnego humoru. Chwilami to totalna abstrakcja. Podziwiam wyobraźnię autorki, to co stworzyła, to po prostu coś niesamowitego. Do tego te postaci! Mamy tutaj Zombie Piotrusia - studenta kosmetologii, który lubi charakteryzować się na gwiazdy filmowe. Jest płanetnik Michał, który jest dosyć spokojną i stateczną postacią dzięki czemu stanowi ciekawy kontrast dla tytułowej Krystyny. Oczywiście Krystyna! Południca, która gdzieś ma wszystkie konwenanse i do tego ma cięty język. Niełatwo jest jej zdobyć przyjaciół.
Ta historia skłania również do przemyśleń co do starości i dodaje odwagi aby robić to na co ma się ochotę. A także pokazuje, że emerytura to nie koniec, a może właśnie początek?
Tak więc, mamy tutaj świetny humor, intrygujące postacie, ciekawą fabułę i magię. Czego chcieć więcej?
Bardzo polecam! A jeśli nie czytaliście jeszcze poprzedniej książki tej pisarki "Do Jasnej Anielki. Balkony i demony" to koniecznie musicie po nią sięgnąć!
A ja czekam z niecierpliwością na kolejne historie Pani Dec!
Tytułowa Krystyna to Południca - wiecie taki słowiański demon, który ma mroczne zapędy zwłaszcza wobec przebywających w południe na polu nierozważnych ludzi.
Krystyna jest na emeryturze i wyrabianie statystyk jej nie interesuje, jednak niestety trapi ją coś zupełnie innego.. Otóż dopadł kryzys egzystencjalny doprawiony depresją i ku jej własnemu zdziwieniu nie pomogło spontaniczne zorganizowanie małej orgii ( takiej na pół wsi- podczas wiejskiego festynu ). Postanowiła więc odwiedzić swojego przyjaciela Zombie Piotra, który chcąc pomóc obdarował ją prezentem mającym wspomóc powrót do lepszego samopoczucia. To właśnie za sprawą tego podarku zaczyna się prawdziwy wir wydarzeń, a Krystyna trafia do sanatorium dla takich stworzeń jak ona czyli demonów i upiorów. Oczywiście wcale jej się to miejsce nie podoba, jednak coś się tam ewidentnie dzieje i to zaczyna ją niepokoić...
Sympatyczna i lekka książka z dużą dawką humoru połączonego z sarkazmem idealna na rozwianie jesiennej chandry. Autorka ma lekki i przyjemny styl pisania, a dodatkowym atutem jest przemycone w treść przesłanie, że nigdy nie jest na nic za późno :)
Malutki minusik za zbyt dużą ilość wulgaryzmów wypływających z ust Krystyny - jest to charakterystyczne dla tej postaci i ogólnie pasuje ale jest tego zbyt dużo. Poza tym fajne i lekko zaskakujące zakończenie.
Czy można odnaleźć sens życia po śmierci... i po emeryturze? Bo jeśli wierzyć Sylwii Dec, to właśnie wtedy zaczyna się najciekawsze!
,,Krystyno, uspokój się!" to książka, która już samym tytułem sugeruje, że spokojnie nie będzie. I rzeczywiście - to istny wybuch fantazji, humoru i emocji. Autorka przenosi nas do świata, gdzie starość ma kły, pazury i... cięty język. Krystyna - południca w stanie spoczynku - nie potrafi odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Żadne terapie, żadne medytacje ani szaleństwa nie pomagają. Bo jak przepracować kilka tysięcy lat istnienia na pięćdziesięciominutowej sesji?
Wszystko zmienia się, gdy trafia do sanatorium dla upiorów i demonów - miejsca, w którym rehabilitacja to nie tylko fizyczne ćwiczenia, ale i podróż w głąb własnych traum. Tam, wśród bezzębnych wampirów, plotkujących duchów i zblazowanych demonów, Krystyna zderza się z absurdalnością świata... i samej siebie. To, co miało być kuracją, staje się szaloną przygodą - z odrobiną kryminału, garścią romansu i całym morzem groteski.
Sylwia Dec bawi się konwencją z prawdziwą lekkością. Pisze tak, jakby łączyła dobry horror z ,,Ranczem" i kabaretem pod wezwaniem fantazji. Jej humor jest inteligentny, a ironia trafia w punkt - zwłaszcza wtedy, gdy dotyka tematów poważnych: przemijania, samotności, potrzeby bliskości. Bo choć w tej historii roi się od potworów, to najbardziej ludzką postacią jest właśnie Krystyna - zgryźliwa, wredna, ale rozczulająco prawdziwa.
Pod warstwą absurdu kryje się mądra opowieść o pogodzeniu się z własną przeszłością i o tym, że nigdy nie jest za późno, by zacząć naprawdę żyć. Nawet jeśli trzeba to zrobić w towarzystwie zombie-makijażysty i przystojnego płanetnika z tajemnicą.
To książka, która wywołuje śmiech, ale też - niepostrzeżenie - łapie za serce. Autorka udowadnia, że fantastyka może być przewrotna, zabawna i bardzo... swojska. ,,Krystyno, uspokój się!" to nie tylko literatura rozrywkowa - to manifest odwagi, dystansu i autoironii. I choć momentami fabuła pędzi jak sanatoryjny dancing o północy, a ilość wątków potrafi zawrócić w głowie, to całość tworzy jedyny w swoim rodzaju literacki rollercoaster.
Czy to książka idealna? Nie. Czy idealnie poprawia humor? Absolutnie tak. To powieść, którą czyta się z uśmiechem, a zamyka z myślą, że może i my wszyscy mamy w sobie trochę Krystyny - wiecznie zrzędliwej, ale gotowej na jeszcze jedno szalone życie.
Ocena: 8,5/10
Sylwia Dec po raz kolejny udowadnia, że fantastyka nie musi być poważna, młodzieżowa ani pełna heroicznych bitew. W swojej najnowszej powieści ,,Krystyno, uspokój się" zabiera czytelnika w świat, w którym demony chodzą na rehabilitację, duchy uczestniczą w terapii grupowej, a główna bohaterka - emerytka z charakterem - stara się odnaleźć sens życia w sanatorium dla istot nadprzyrodzonych.
Brzmi absurdalnie? I bardzo dobrze, bo właśnie w tym tkwi urok tej książki.
Krystyna, kobieta w wieku, w którym większość literackich bohaterek dawno zniknęłaby z pola widzenia, trafia do miejsca, gdzie nic nie jest takie, jak się wydaje. Sanatorium, które miało być zwyczajnym uzdrowiskiem, okazuje się punktem spotkań stworzeń z różnych wymiarów - upiorów, demonów, duchów i innych dziwactw.
To, co z początku wydaje się żartem losu, z czasem staje się dla Krystyny podróżą w głąb siebie - pełną humoru, absurdu, ale także czułej refleksji nad tym, co znaczy starość, samotność i drugie życie.
Autorka pisze z lekkością i błyskotliwością. Jej język jest żywy, miejscami potoczny, a humor nie wynika z prostackich gagów, lecz z obserwacji świata i ludzi. Autorka ma doskonałe ucho do dialogów - bohaterowie brzmią naturalnie, nawet jeśli są... martwi.
Narracja pełna jest autoironii i dystansu. To jedna z tych książek, przy których czytelnik co chwila się uśmiecha, ale czasem zatrzymuje się na zdaniu, które niespodziewanie uderza w czułą strunę.
Największym atutem książki jest Krystyna - postać nieidealna, zgryźliwa, zmęczona, ale jednocześnie bardzo ludzka. W literaturze rzadko spotyka się protagonistki w wieku emerytalnym, które mają tyle energii, co cała drużyna fantasy. Sylwia Dec pokazuje, że bohaterka po sześćdziesiątce może być pełnokrwista, zabawna i ciekawsza niż niejeden młodzieniec z magicznym mieczem.
Sanatorium, które miało być zwyczajnym uzdrowiskiem, okazuje się punktem spotkań stworzeń z różnych wymiarów - upiorów, demonów, duchów i innych dziwactw.
Pod warstwą absurdu i humoru kryje się opowieść o przemijaniu, pogodzeniu się z przeszłością i o tym, że nigdy nie jest za późno, by zacząć żyć po swojemu. Autorka zgrabnie łączy groteskę z melancholią - momentami przypomina to klimaty ,,Dobrego Omenu" Pratchetta, ale z bardzo polskim, swojskim twistem.
Sylwia Dec pokazuje, że bohaterka po sześćdziesiątce może być pełnokrwista, zabawna i ciekawsza niż niejeden młodzieniec z magicznym mieczem. Sylwia Dec udowadnia, że potrafi łączyć realizm z absurdem, a humor z refleksją - i że bohaterka po sześćdziesiątce może być gwiazdą książki fantasy.
Tytułowa Krystyna to zgryźliwa południca, której życie na emeryturze wydaje się pozbawione sensu i radości. Terapie, które stosuje nie działają, a dawne przyjemności straciły urok. Historia przeradza się w pełną przygód i niebezpieczeństw opowieść, kiedy bohaterka trafia do sanatorium i staje ono w obliczu zagrożenia ze strony potwora opętanego żądzą wiecznej młodości. To wydarzenie wymaga od Krystyny odwagi, sprytu i gotowości do poświęceń. Staje się siła napędową jej przemiany.
W miejscu, do którego trafiła bohaterka, spotyka postacie, które wprowadzają czytelnika w zachwyt i oszołomienie. Są tu bezzębne wampiry, tajemniczy i diabelsko przystojny płanetnik Michał, a także miłośnik makijażu ZombiePiotruś. Każda postać wnosi coś unikalnego do fabuły.
To powieść, która wciąga od pierwszych stron w świat absurdu i humoru. Autorka zabiera czytelnika w podróż, która łączy groteskę z refleksją nad codziennością i poszukiwaniem szczęścia. Przypomina, że życie może być szalone w każdym wieku. Przenosi czytelnika do świata, gdzie starość ma kły, pazury i cięty język. Jej humor jest inteligentny, a ironia trafia w punkt, gdy dotyka tematów poważnych: przemijania, samotności, potrzeby bliskości.
Chociaż w tej historii roi się od potworów to najbardziej ludzką postacią jest Krystyna - zgryźliwa, wredna i prawdziwa. To co miało być dla niej terapią, staje się szaloną przygodą z odrobiną kryminału i romansu.
W książce znajduje się dość sporo przekleństw. Mimo tego bardzo dobrze bawiłam się przy niej. Powieść oderwie czytelnika od codzienności, wywoła śmiech z absurdów życia, a także skłoni do przemyślenia własnych wyborów i poszukania radości nawet w najmniej oczywistych miejscach.
Pokazuje, że nawet w najbardziej absurdalnych okolicznościach życia można odnaleźć spokój i szczęście. To książka, którą czyta się z uśmiechem, a zamyka z myślą, że i my wszyscy mamy w sobie coś z Krystyny. Idealna dla osób szukających lekkiej lektury.
Miłość, rock i pelargonie! Pierwsza część przygód wiedźmy balkonowej Anieli Jasnej i jej kota Grażyny. Zapnijcie pasy i ruszajcie na spotkanie z urban...
Przeczytane:2025-11-19, Ocena: 6, Przeczytałem,
✨✨✨✨Recenzja ✨✨✨✨
Sylwia Dec " Krystyno uspokój się "
@autorka_sylwia_dec
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
@proszynski_wydawnictwo
✨✨✨✨✨✨✨✨✨✨✨
" A o ile dobrze pójdzie, już w listopadzie opuszczę ten pierdolnik, pomyślała, wchodząc w kolejny zakręt. Wrócą pizza, kanapa i Wspaniale stulecie. Nie wrócą żadni znajomi, bo z nimi tylko same ktopoty..."
No dobrze, przyznaję: myślałam, że nic mnie już nie zaskoczy, a tu proszę południca na emeryturze przeżywa większy kryzys niż ja w pierwszy dzień po urlopie. A jednak! Sylwia Dec wzięła słowiańskie demony, posypała je szczyptą autoironii, dodała odrobinę życiowego bólu krzyża i stworzyła coś, co czyta się z dziką przyjemnością.
😼Co znajdziesz w książce:
🙀Historia Krystyny, zrzędliwej południcy, która przechodzi kryzys na emeryturze.
🙀Pobyt w sanatorium dla upiorów i demonów, który okazuje się wszystkim, tylko nie spokojem.
🙀Spotkania z bezzębnymi wampirami, zbereźnymi bibliotekami i innymi słowiańskimi stworami.
🙀Poznanie płanetnika Michała – tajemniczego i bardzo przystojnego – oraz ZombiePiotrusia, specjalisty od makijażu.
🙀Seria szalonych, pełnych humoru i absurdu przygód.
🙀Zagrożenie sanatorium ze strony potwora marzącego o wiecznej młodości.
🙀Opowieść o szukaniu sensu, dopuszczaniu zmian do życia i odkrywaniu siebie na nowo… nawet po kilku tysiącach lat.
Krystyna… Ach, Krystyna. Zgryźliwa, zmęczona i generalnie niecierpliwa jak ja po trzeciej kawie. Próbuje odnaleźć sens życia po tysiącach lat roboty i kompletnie nie wie, co począć z tym całym „czasem wolnym”. Terapia? Meh. Mindfulness? Chyba żart. Imprezy? Kiedyś spoko, dziś bardziej „niech ktoś to wyłączy”. Brzmi znajomo? Oj tak.
Wszystko się jednak zmienia, kiedy trafia do sanatorium… ale nie takiego z kolejkami po borowinę i herbatą z cukrem w kostkach, tylko dla upiorów i demonów. No powiedz sama jak tu się nudzić, gdy bezzębne wampiry próbują Cię nauczyć nowych sztuczek, a w Zbereźnotece dzieją się rzeczy, o których lepiej nie mówić głośno?
Do tego dochodzi płanetnik Michał tajemniczy, przystojny, taki „oho, coś tu będzie”, oraz ZombiePiotruś, który makijażem pewnie mógłby wskrzesić niejednego trupa. Trio idealne do misji ratowania… no właśnie, wszystkiego. Nawet sensu życia.
Styl Sylwii Dec to absolutna petarda: lekki, złośliwy w punkt, ale jednocześnie zaskakująco ciepły. Jakby ktoś opowiadał Ci historię przy piwie i pierogach, a w tle tańczyły upiory. Miałam momenty, że się śmiałam, i momenty, że myślałam „ej, to w sumie trochę o mnie… tylko bez tej kosa-mentalności Krystyny”.
Fabuła rozwija się jak dobra impreza najpierw spokojnie, potem nagle bach! I jesteś w środku wydarzeń, nie wiesz, co się dzieje, ale bawisz się świetnie i absolutnie nie chcesz do domu. Fantasy miesza się z komedią, komedia z refleksją, a refleksja z kompletnym absurdem. I jakoś to działa. Ba, działa znakomicie.
„Krystyno, uspokój się!” to książka o tym, że nawet po kilkuset czy tysiącach lat można zacząć od nowa. I że czasem największym potworem do pokonania jesteśmy my sami albo ktoś, kto uparł się, że będzie wiecznie młody.
Czy polecam? Oczywiście. To powieść idealna na chwile, kiedy masz dość świata, ludzi i swojego własnego humoru. Zrobisz sobie herbatkę, otworzysz książkę, wejdziesz do sanatorium dla demonów i… od razu będzie jakoś lżej.
I tak, uprzedzam: możesz nabrać ochoty na dancing z wampirami. Albo na terapię, ale taką z potworami.
Świetna, świeża, zabawna i w punkt. No i co tu dużo mówić Krystyna może i ma krótki lont, ale historia zdecydowanie
daje długą radochę z czytania. Polecam!