Cassandra wyjeżdża ze swojego miasta, by uciec przed rodzinnym interesem do którego zmusza ją ojciec. Chce rozpocząć samodzielne życie, pracując w wyuczonym zawodzie. Udaje się w tym celu na rozmowę kwalifikacyjną do Adama McKeya. Niestety nie wszystko idzie po dobrej myśli, Adam okazuje się być zadufanym w sobie pracodawcą, aroganckim i zbyt pewnym siebie człowiekiem, który nie widzi nadziei w młodych ludziach pracujących na stanowisku architekta czy dekoratora wnętrz. Jednak coś, co przemawia przez dziewczynę, najpewniej jej prostolinijność, szczerość i odwaga- nakazuje ją zatrudnić. Czy tajemnice, jakie skrywa mroczny szef pozwolą jej na poznanie nocnego życia, pełnego namiętnych doznań? Czy ucieknie szybko, przerażona ciemną stroną McKeya?
K.N. Haner to pseudonim polskiej autorki. Zadebiutowała ona powieścią "Na szczycie" w 2015 roku. Niestety jak na razie, czego żałuję, było to moje pierwsze spotkanie z jej książkami jak i moje pierwsze spotkanie z literaturą erotyczną, która nie ma doskonałego finału, choć nie jest to również czas stracony i nieodzyskany. Czytało się szybko, bez wysiłku i na pewno z otwartymi oczami. Treść nie pozwalała zwolnić, zatrzymać się i przyjrzeć fabule, napędzała, gnała i nie przyjmowała odpoczynku. Pochłonęłam ją na jednym wdechu, nie czując potrzeby rozczulania się nad tematyką.
Nie pokładałam w niej dużych nadziei, gdyż miała stać się po prostu moją przepustką do świata erotycznych doznań, tajemnic czy pożądania. Miałam się przekonać, że czasami warto sięgnąć po tego typu powieść. Wszyscy byli zachwyceni- chciałam sprawdzić czym. Jednak nie do końca przypadło mi to do gustu, zwłaszcza, że bohaterowie wydawali się przerysowani. Całość ich myśli kierowała się tylko ku zbliżeń cielesnych, praca i cała reszta życia szła w odstawkę. Naiwność głównej bohaterki porażała, arogancja Adama przygniatała. Mimo wszystko cieszę się, że równolegle został pociągnięty temat tajemnicy bohatera, warunków jakie mu nakazują zachowywać się w ten, nie inny sposób. Ta tajemnica, jaką owiany był bohater ciekawiła mnie najbardziej, sprawiała, że czytałam książkę z niecierpliwością, byleby tylko dowiedzieć się prawdy. To właśnie dlatego koniec tej części wydawał mi się najlepszy. Moment, w którym poznałam choć część myśli McKeya sprawił, że książka uratowała się przed dramatem. To właśnie wtedy dostrzegłam w niej potencjał. Sens, jaki nie dostrzegałam w całokształcie. Dzięki ostatniemu rozdziałowi wiem, że fabuła ma jakąś głębię i to dzięki niemu sięgnę po kolejne części, jeśli oczywiście się takowe pojawią. Szkoda tylko, że język, tonacja w jakim pociągnięta jest cała treść zawiodło moje oczekiwania.
Wiele blogerów porównywało książkę K.N. Haner do polskiej wersji Greya, podobno autorka nawet pisze lepiej, jednak ja nie jestem w stanie tego stwierdzić- niestety nie miałam styczności z lekturą "Pięćdziesiąt twarzy...". Kiedyś się może przekonam, póki co- pozostaje mi wierzyć na słowo.
Nie chcę, by ktokolwiek pomyślał, że nie polecam tejże lektury, bo to nie jest tak. Ja po prostu nie lubię erotyków i chyba jednak odpuszczę sobie przekonywanie się do nich. Książka na pewno w swoim gatunku spełnia się doskonale, mówią o tym motywy jakie w niej są ukazane. Przede wszystkim skupienie się na żądzy, pragnieniu. Jednak zdecydowanie nie jest to lektura dla mnie.
Recenzja znajduje się również na www.zksiazkadolozka.blogspot.com
Informacje dodatkowe o Sny Morfeusza:
Wydawnictwo: Editio
Data wydania: 2016-07-03
Kategoria: Romans
ISBN:
9788328323346
Liczba stron: 416
Dodał/a opinię:
Klaudia Nadolna
Sprawdzam ceny dla ciebie ...