Katedra Marii Panny w Paryżu

Ocena: 5.29 (17 głosów)
opis
Zastanawiam się, co powiedziałby Wiktor Hugo, gdyby wiedział, jak jego powieść ,, Katedra Marii Panny w Paryżu" jest postrzegana przez dzisiejszych czytelników nim zapoznają się z lekturą. Filmy i piękne animacje zrobiły swoje. Historię tę pamięta się jako najeżoną przeszkodami miłość Cyganki Esmeraldy do żołnierza -oczywiście zakończoną szczęśliwie. W pamięci jeszcze pozostaje przesłanie, że zło zawsze ponosi karę, dobro zwycięża i najważniejsze jest piękno wewnętrzne, bo nawet taki brzydal jak Quasimodo zostaje w końcu zaakceptowany przez paryskie społeczeństwo. Kochamy szczęśliwe zakończenia i pięknych bohaterów. Pewno wynika to z tego, że żyjemy w społeczeństwie, w którym panuje kult młodości, blichtru, pięknych ludzi patrzących na nas z ekranów telewizorów i kolorowych czasopism. Wiktor Hugo napisał w rzeczywistości powieść o wiele bardziej głębszą niż powstałe adaptacje. Głównym bohaterem czyni zaś Paryż, katedrę Notre Dame i najuboższą warstwę społeczeństwa. Przez połowę książki miałam wrażenie, że czytam przewodnik po paryskich ulicach, starych kamienicach oraz traktat o budowie katedr i ich wpływu na średniowieczną wiarę. Wszystko to zaś wzbogacone o historie francuskich książąt, hrabiów i biskupów oraz o dzieje średniowiecznych mistyków, filozofów i alchemików. Przyznam, że chwilami nużył mnie ten przydługi wstęp, ale trochę żałowałam, że nie mam przy sobie średniowiecznej mapy Paryża, by wraz z przemyśleniami autora, móc przesuwać palcem po liniach oznaczających ówczesne uliczki, zakamarki, ulice i place. Wiktor Hugo włożył chyba całe swoje serce, by nakreślić czytelnikowi obraz średniowiecznego Paryża. Miasto to zaś składa się z targowych placów, gdzie zbierają się ludzie, by handlować i ... wymierzać kary. Są zaułki, gdzie nawet żołnierze niechętnie zaglądają, bo łatwo tam zostać ugodzonym sztyletem w plecy. Są wspaniałe kamienice, gdzie bogaci wychodzą tylko na balkon, by spojrzeć w dół, właśnie na te place, rynki, dopiero co wybrukowane ulice, po których chodzi paryski lud. Są twierdze i baszty, w których lochach gniją za życia heretycy, łotry i rzezimieszki oraz ... ludzie, którzy ośmielili się sprzeciwić miłościwie panującemu królowi. Są domy zamieszkane przez bogatych mieszczan, zamykane na noc niczym warowne twierdze, by strzegły skarbów zgromadzonych przez ich mieszkańców. Są gospody, szynki i zamtuzy, gdzie czas spędzają żołnierze i żacy, o ile sakiewka jest pełna. Paryż zamieszkują też ludzie, których domem jest ulica: żebracy i kalecy, złodzieje i ladacznice, zwykłe rzezimieszki i najokrutniejsi łotrzy. Są to ludzie, którzy nie mają dokąd pójść, ale i im miasto daje schronienie - to Dziedziniec Cudów. To tam, ci, którzy za dnia są chromymi kalekami, w ,,cudowny" sposób wieczorem odzyskują zdrowie. Tam noc w barakach i komórkach spędzają ludzie, którzy mają przy sobie akurat tyle, by przetrwać do następnego poranka. To tam wieczorem sprawdza się, ile udało się ,,zarobić" w ciągu dnia, komu udało się więcej ukraść, komu udało się ten utarg zatrzymać dla siebie, bo kompan obok tylko czyha na możliwość podwędzenia tych kilku groszy, które ktoś użebrał przez cały dzień. Dziedziniec Cudów rządzi się zresztą własnymi zasadami, ma swoich przywódców i króla, który stanowi prawo. Przekona się o tym Piotr Gringorie, filozof i autor przedstawień ( misterium). Chociaż uważa się za wykształconego, nie stoi wyżej na społecznej drabinie od żebraków i rzezimieszków. Za to tylko, że wszedł na Dziedziniec Cudów grozi mu śmierć. Jednak ktoś go uratuje. To najpiękniejsza z pięknych Cyganka Esmeralda. Śliczna dziewczyna zarabia na życie tańcząc na paryskich rynkach i ulicach w towarzystwie wytresowanej kozy. Mieszkańcy tego miejsca traktują dziewczynę jako kogoś w rodzaju księżniczki, chociaż ona sama nie ma o tym pojęcia. Esmeralda zgadza się na małżeństwo z Piotrem Gringorie, którego udziela im król żebraków poprzez rozbicie glinianego dzbana. Ile skorup, tyle lat mają ze sobą przeżyć. Dzban rozpadł się na cztery części. Ze strony Esmeraldy jej uczynek to tylko ratunek dla człowieka, któremu groziła śmierć. Nie wspomogły go żadne większe czy wznioślejsze uczucia. Dziewczyna oddała swoje serce przystojnemu kapitanowi łuczników Febusowi de Chateaupers. To on przecież uratował ją, kiedy wracała nocą do swojej komórki, klucząc paryskimi uliczkami, kiedy chciał ja porwać jakiś potwór, maszkaron, wręcz gargulec, który chyba zszedł z murów katedry Notre Dame. Esmeralda nie wie, że jej taniec obserwuje nie tylko zachwycona gawiedź. W czarnej opończy, zakryty przed okiem widza, tajemniczy mnich przygląda się jej pląsom i sztuczkom kozy. W oczach księdza, prócz zachwytu, tli się tłumione pożądanie zmieszane z niegodziwością i nienawiścią. Do uszu dziewczyny dotrą jednak jego słowa: czarownica, czary, szatan. To niebezpieczne wyrazy. Sieją zamęt i panikę w umysłach ludzkich. Niczego bowiem ówcześni ludzie nie bali się tak bardzo jak uroków i czarów. Tylko podejrzenie o jakikolwiek z nimi związek mogło doprowadzić niewinnego człowieka przed oblicze sędziego, a ten skazywał nieszczęśnika na stos lub szubienicę. Jeżeli ów biedak miał jeszcze pecha, mógł trafić w ręce kata, który przed śmiercią poddawał go wyszukanym torturom. Nic więc dziwnego, że takie słowa napawają dziewczynę lękiem. Przecież łaska tłumu, jak i łaska pańska, jeździ na pstrym koniu. Dzisiaj oklaskiwana i podziwiana, ale jutro... kto wie... Ten tajemniczy człowiek okutany w czarne opończe to Klaudiusz Frollo archidiakon z katedry Notre Dame. Postać w filmach i animacji przestawiona jest jako obrzydliwy staruch, całkowicie opętany przez zło. W powieści Hugo jest osobowością złożoną. Również uważany jest za starca ( a ma 36 lat, ale jak wiemy w średniowieczu mógł już być to wiek uważany za sędziwy), ale pokusiłabym się z twierdzeniem, że w człowieku tym mieszkało tyle samo dobra co i zła. Tylko z czasem ciemność zwyciężyła i opętała jego dusze. Archidiakon był człowiekiem niezwykle mądrym i inteligentnym. Zgłębiał dostępna wiedzę, ale również badał tajemniczy świat alchemii, nie po to, by otrzymać poszukiwany kamień filozoficzny, ale by stworzyć złoto. Jego sława dotarła nawet do króla. Człowiek, dla którego nauka i wiedza stanowiły sens życia, nie zawahał się jednak, po śmierci rodziców zaopiekować się swoim o wiele młodszym bratem Janem. Ze szczerą troską zamartwia się o duszę i przyszłość doczesną młodszego brata. Trzeba przyznać, że Jan Frollo ( zwany Joannes de Molendino - Jan z Młyna, od miejsca, w którym się wychowywał) przysparza zmartwień bratu. Jest żakiem, ale zamiast spędzać czas na studiowaniu manuskryptów i pergaminowych ksiąg, woli hulanki ze sprzedajnymi dziewkami, wino w gospodzie i uliczne rozrywki. Dla tego młodzieńca ( bądź co bądź bardzo sympatycznego i wesołego) ważna jest doczesność a nie troska o zbawienie duszy. Klaudiusz Frollo kochał jednak brata miłością tak wielką, że wiele lat temu przygarnął pod swój dach sierotę. Miał to być dobry uczynek dla duszy Jana, która kiedyś może potrzebować go, by osiągnąć zbawienie. Ten przygarnięty sierota to Quasimodo - zdeformowany, rudy, jednooki, kulawy garbus, syn demona i strzygi. Dziecko tak brzydkie, że nigdy nie powinno było się urodzić i zasługiwało tylko na jedno - na śmierć. Kilkuletni podrzutek zostałby z pewnością spalony na stosie przez ,,bogobojne" mieszczki i handlarki, bo pojawienie się takiego potworka z zwiastowało wszystkie możliwe klęski, gdyby nie interwencja Klaudiusza Frollo.: ,,Bez słowa odsunął gapiów, przyjrzał się ,,małemu czarownikowi" i wyciągnął nad nim rękę. A pora była po temu. Wszystkie dewotki bowiem oblizywały się już na samą myśl o ,,wspaniałym, płonącym stosie". - Adoptuję to dziecko - rzekł ksiądz. Zabrał je, zawinął w fałdy swojej sutanny i odszedł. Zgromadzeni powiedli za nim zdumionym i przerażonym wzrokiem". Quasimodo znany z filmów i animacji ukrywa się przed paryskim ludem. Paryżanie go nie znają i jest wychowany w przekonaniu, że z powodu swojej brzydoty nigdy nie zostałby przez nich zaakceptowany. Swoim bohaterskim czynem, jakim jest uratowanie Esmeraldy zyskuje ogólną akceptację ( jeśli nie sympatię). Jednak w powieści Wiktora Hugo jest inaczej. Quasimodo jest powszechnie znany i powszechnie znienawidzony. Jest demonem i psem służącym archidiakonowi ( którego zresztą co niektórzy również uważają za czarownika). Dwudziestoletni chłopak jest tak brzydki, że musi być zły, zresztą ,,(...) był naprawdę zły., gdyż był dziki, a był dziki, gdyż był zły. Naturą jego rządziła taka sama logika jak nasza". Od dzieciństwa żył w pogardzie i odrzuceniu. Słyszał tylko przekleństwo, kpinę i szyderstwo. Zawsze lżony i odpychany - jako dziecko to odczuwał, kiedy zaś dorósł - zrozumiał. ,,Wzrastając spotykał tylko dookoła nienawiść. Więc ja przejął. Pozyskał sobie niechęć powszechną. Więc podniósł broń, którą go raniono". Straszliwie osamotniony i zdeformowany przez naturę człowiek pokochał tylko jedno miejsce - katedrę Marii Panny w Paryżu. Nie znał bowiem innych miejsc, więc do nich nie tęsknił. Jego przyjaciółmi ( bo każdy potrzebuje koło siebie kogoś życzliwego) były posągi i rzeźby - królów i świętych oraz potworów i demonów. Martwe postacie nie drwiły nie z niego i go nie przeklinały. Milczały wyrozumiale wysłuchując monologów garbusa, bo chłopak miał problemy ze słuchem - ogłuchł od częstego dzwonienia- więc jego mowa była niewyraźna i gardłowa. Jego największą miłością były zaś dzwony. To nic, że ich dźwięk odebrał mu jedyny zmysł, którym świat się z nim komunikował, skoro brzmienie dzwonów z pewnością dochodziło do samego Boga w niebie. Ten wyszydzany, pogardzany człowiek świetnie nadawał się do tego, by drwić niego jeszcze bardziej - został obwołany papieżem błaznów. Jest tak paskudny, że zostaje tryumfalnie poniesiony w pochodzie przez tłum gawiedzi, która klaszcze i wiwtuje na jego cześć podczas dorocznego święta. Jednak ten sam wiwatujący i klaszczący z radością tłum, będzie z taka samą przyjemnością patrzył na kaźń Quasimodo, kiedy ten został zatrzymany podczas próby porwania Esmeraldy. Po parodii procesu ( czyż zresztą za sam wygląd nie należy mu się kara?), tłum obojętnieje i patrzy na mękę człowieka( nie, nie człowieka, ale demona w ludzkiej skórze), którego jeszcze wczoraj nosił na rękach i wiwatował na jego cześć. Jednak ktoś się ulitował nad dręczonym i katowanym ,,potworem". To Esmeralda podaje mu łyk wody. Ta chwila odmieni ich życie na zawsze. Ze strony Quasimodo będzie to miłość aż do śmierci - czysta i piękna. Uczucie realizujące się według garbatego i kulawego dzwonnika poprzez służbę i oddanie. Uratuje dziewczynę nawet przed śmiercią. Quasimodo wie, że jest zbyt brzydki, by ktoś mógł go pokochać. Serce Esmeraldy pozostaje zresztą od dawna zajęte. Cyganka zakochana Febusie de Chateaupers nie dostrzega, że z jego strony było to tylko pożądanie. Febus dla Esmeraldy był słońcem ( to zresztą po łacinie oznacza jego imię) i darzyła go ona tak gorącym uczuciem, ale z jego strony przypominało raczej blask księżyca - było wątłe i słabe. Mężczyzna nie jest w stanie nawet zapamiętać imienia zakochanej dziewczyny. Kapitana łuczników różni od archidiakona jedynie piękna twarz i elegancki kaftan. Jest tak samo nikczemny względem Cyganki, bo proponuje jej schadzkę i nie ma wobec dziewczyny uczciwych zamiarów. Kiedy Esmeralda zostaje oskarżona o zabójstwo Febusa ( w rzeczywistości za czynem tym stoi chory z pożądania Frollo podglądający młodych, który tylko ciężko ranił kapitana), mężczyzna nie czyni nic, by uratować skazaną na śmierć dziewczynę. Wręcz przeciwnie, nie chce się mieszać w tę awanturę, bo plotki o związku z Cyganką mogłyby dotrzeć do uszu jego narzeczonej ( a to taka świetna partia). Zresztą Febus dawno już zapomniał o pięknej tancerce, która z takim wdziękiem grała na baskijskim bębenku. Dziewczyna jest jednak tak zapatrzona w urodę Febusa, że potrafi wybaczyć mu wszystko. Kiedy widzi go na balkonie z narzeczoną, tłumaczy sobie, że jest to siostra mężczyzny. Jest gotowa na to by zostać jego kochanką, niewolnicą, kimkolwiek - byle z nim pozostać. Drażnią ją dowody uczuć ze strony dzwonnika, odwraca nieraz ze wstrętem swoja piękną twarz na widok pokracznej postaci Quasimodo. A on jest gotowy nawet na to, by przyprowadzić kapitana do Cyganki, byleby tylko była szczęśliwa. Febus oczywiście odmówi. Ten potwór, demon i szyderczy twór natury okazuje się postacią najbardziej przenikliwą: ,,Cyganka nie zwracała na niego żadnej uwagi. Zgrzytając zębami powiedział cicho: - Przekleństwo! Więc takim trzeba być! Wiec wystarczy być pięknym po wierzchu!". Czy taka historia, która wydarzyła się według Hugo w 1482r. mogła mieć szczęśliwe zakończenie? Każdy z bohaterów poniesie konsekwencje swoich wyborów i czynów. Ta opowieść nie jest bowiem kolejną adaptacją baśni o Kopciuszku, ani o pięknym księciu zaklętym w żabę. Ludzie, którzy żyli w tamtej epoce doskonale znali swoje miejsce na ówczesnej społecznej drabinie. Tamtymi czasami rządził przesąd i środowisko, w którym człowiek się urodził. Okres buntu rozpocznie się dopiero trzy wieki później i trwać będzie jeszcze za życia pisarza. Jednak pewne zapowiedzi przyszłych rewolucji znajdziemy w tym tłumie żebraków, nędzarzy i łotrów ( słowem najbiedniejszych), którzy na skutek intryg Frollo organizują się, by uratować posądzoną o czary Esmeraldę z bezpiecznego azylu jaki dawała jej katedra. Jak wspomniałam na początku głównym bohaterem jest paryski lud. Jednak dla mnie ,,Katedra Marii Panny w Paryżu" jest piękną opowieścią o poszukiwaniu aprobaty i akceptacji ( Quasimodo) a także o nieszczęśliwej i źle ulokowanej miłości. Każdy z bohaterów zasługuje również na współczucie, nie są bowiem jednowymiarowi - nawet chory z pożądania, żebrzący o miłość Cyganki archidiakon czy Esmeralda, która dowiaduje się prawdy o swoim pochodzeniu i odnajduje matkę wtedy, gdy jest już za późno na wszelkie zmiany. Książkę poleciłabym wytrwałym czytelnikom, których nie zniechęci przydługi wstęp, kilkustronicowe opisy i dość ciężki styl. Zdecydowanie powieść dla takich osób, które nie oczekują łatwej rozrywki i szczęśliwych zakończeń. A tak najkrócej, gdybym miała powiedzieć, co zostało we mnie po przeczytaniu tej książki, to słowa garbatego dzwonnika: ,,Macie szczęście, że jest ktoś, kto was kocha". Piękne, prawda? Zachęcam do lektury.

Informacje dodatkowe o Katedra Marii Panny w Paryżu:

Wydawnictwo: Zielona Sowa
Data wydania: 2010-06-16
Kategoria: Literatura piękna
ISBN: 978-83-7623-796-1
Liczba stron: 438
Dodał/a opinię: maja_klonowska

więcej
Zobacz opinie o książce Katedra Marii Panny w Paryżu

Kup książkę Katedra Marii Panny w Paryżu

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Inne książki autora
Nędznicy tom III
Victor Hugo0
Okładka ksiązki - Nędznicy tom III

Trzeci tom Nędzników w tłumaczeniu Krystyny Byczewskiej, zawierający dokończenie części trzeciej powieści oraz część czwartą pt. "Idylla ulicy Plumet...

Nędznicy CAŁOŚĆ
Victor Hugo0
Okładka ksiązki - Nędznicy CAŁOŚĆ

A wszystko zaczyna się od kradzieży bochenka chleba!. Historia byłego galernika Jana Valjeana, komisarza Javera, Fantyny, Kozety i bojowników z paryskiej...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Paderborn
Remigiusz Mróz
Paderborn
Fałszywa królowa
Mateusz Fogt
Fałszywa królowa
Między nami jest Śmierć
Patryk Żelazny
Między nami jest Śmierć
Zagraj ze mną miłość
Robert D. Fijałkowski ;
Zagraj ze mną miłość
Ktoś tak blisko
Wojciech Wolnicki (W. & W. Gregory)
Ktoś tak blisko
Serce nie siwieje
Hanna Bilińska-Stecyszyn ;
Serce nie siwieje
Olga
Ewa Hansen ;
Olga
Zranione serca
Urszula Gajdowska
Zranione serca
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy