Zdarzyło wam się kiedyś nie zrobić obiadu, bo się zaczytaliście? No właśnie, są takie książki, od których naprawdę trudno się oderwać i dzięki którym zapomina się o bożym świecie. Powieści pisane przez Harlana Cobena z pewnością należą do tej grupy.
„O krok za daleko” to tak zwana stand-alone novel, czyli powieść spoza cyklu. Nie znajdziemy tu więc Myrona Bolitara, dzięki któremu Harlan Coben stał się znany. Pojawia się natomiast (ale tylko w epizodycznej roli) Nap Dumas, policjant, którego fani autora mogli poznać w powieści „Nie odpuszczaj”. Głównym bohaterem najnowszej książki amerykańskiego pisarza jest Simon Greene. Simon to ojciec trójki dzieci, do szaleństwa zakochany we własnej żonie. Ma dobrą pracę i nie narzeka na brak pieniędzy. Wiedzie więc niemal sielankowe życie. Wszystko zmienia się w chwili, kiedy jego najstarsza córka idzie na studia i poznaje niejakiego Aarona, po czym uzależnia się od narkotyków. W końcu znika z radaru rodziców, a zrozpaczony Simon podejmuje poszukiwania. Na ślad Paige natrafia w Central Parku, ale córka znowu mu ucieka. A sytuacja mocno się komplikuje, kiedy Aaron zostaje zamordowany.
„Komando”, „Uprowadzona”, „Godziny strachu”, „Labirynt”… – to tylko kilka z wielu filmów wykorzystujących nośny motyw ojca, który zrobi wszystko, by odnaleźć zaginioną córkę. W kinowych produkcjach dziecko jest zwykle nieletnie, a przyczyną zniknięcia jest najczęściej porwanie, u Cobena zaś dorosła córka znika z własnej woli, nie da się jednak nie zauważyć podobieństw. Najważniejszym jest wykorzystanie faktu, że zrozpaczony ojciec zrobi właściwie wszystko, by odzyskać dziecko. I kiedy wyrusza w tę misję, nie ma czasu na sen i odpoczynek, bez przerwy działa, nie zważając na ryzyko i nie wahając się postawić na szali własne życie. Coben dobrze oddał emocje kierujące rodzicem niemal oszalałym ze strachu o własną latorośl. Ale podoba mi się też sposób, w jaki pisarz pokazał uczucia Simona do żony.
Rezultatem takiego rozłożenia akcentów w powieści jest dla czytelnika fabuła, w której nie ma czasu na nudę. Nie znajdziemy w „O krok za daleko” rozwlekłych opisów ani przestojów fabularnych, są za to częste zmiany perspektywy, które podtrzymują szybkie tempo narracji. Jest to zresztą jedna z charakterystycznych cech powieści Harlana Cobena: czego jak czego, ale nudy nie można im zarzucić.
Można by się za to przyczepić do nadmiernej liczby nośnych wątków, znajdziemy tu bowiem i handlarzy narkotyków, i sektę, i płatnego zabójcę – a oprócz tego również kilka innych motywów, których nie ujawnię, żeby nie psuć Wam zabawy płynącej z lektury. Ale nie bez przyczyny Coben jest jednym z najbardziej poczytnych amerykańskich autorów thrillerów: wszystkie te wątki splata ze sobą na tyle umiejętnie, że czytelnikowi nic nie zgrzyta. A samo wyjaśnienie głównej zagadki jest genialne w swojej prostocie, co zresztą potwierdza tezę, że brzytwa Ockhama – do której kilkakrotnie odwołują się bohaterowie książki – sprawdza się również w odniesieniu do warstwy fabularnej.
Z pewnością wspominałam już niejednokrotnie, że mam z książkami Harlana Cobena pewien problem. Otóż pochłaniają mnie bez reszty – ale dwa dni po zakończeniu lektury nie pamiętam już nawet imion bohaterów. Z „O krok za daleko” było podobnie: nie mogłam się oderwać od przygód Simona Greene’a, połykałam rozdział za rozdziałem, zaniedbując inne obowiązki, nie uważam jednak, żeby książka dała mi coś więcej niż kilka godzin rozrywki. I nie zmieniają tego nawet głębsze myśli, które pisarz przemycił w treści – takie choćby jak ta uwaga o religii:
Większość osób religijnych nie wierzy w dogmat (…). Bierzemy z niego, co chcemy, a odrzucamy to, co nam nie odpowiada. Tworzymy własną jego wersję, dobrego albo mściwego Boga, aktywnego albo wycofanego, wszystko jedno. Po prostu staramy się wziąć z tego coś dla siebie. Może wiarę, że my będziemy żyć wiecznie, podczas gdy ci, których nie lubimy, będą się smażyć w ogniu piekielnym. Może coś bardziej konkretnego: pieniądze, pracę, znajomych. Wystarczy tylko zmienić wersję.
Choć to słuszne słowa, powieść Harlana Cobena (podobnie jak poprzednie jego książki) nie skłoniła mnie do głębszych rozważań. Książki tego autora pozostają dla mnie wyłącznie literaturą rozrywkową – daję im jednak najwyższą notę w tej kategorii.
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 2020-01-15
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 448
Tytuł oryginału: Run Away
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Magdalena Słysz
Dodał/a opinię:
Marzena135
Minęło sześć lat od kiedy Jake Fisher stał w białym wiejskim kościółku i patrzył jak Natalie, miłość jego życia, wychodzi za innego mężczyznę. Przez...
Odpoczywający na Karaibach Myron Bolitar musi pilnie wracać do Nowego Jorku jego wspólniczka Esperanza Diaz została aresztowana pod zarzutem zabójstwa...