Dawniej ludzie mieli zupełnie inne podejście do małżeństwa. Wywiad z Moniką Godlewską

Data: 2022-08-29 13:23:32 Autor: Patryk Obarski
udostępnij Tweet

– Dawniej związek dwóch osób z dwóch majętnych rodzin widziano jako sojusz pomiędzy rodami. My, współcześni czytelnicy, wolimy widzieć to jako coś opresyjnego, ale na ogół wcale tak nie było. Oczywiście, nie mogę zaprzeczyć, że zdarzały się związki z miłości albo w trakcie pożycia pomiędzy małżonkami rozkwitało uczucie, jednak nie był to najważniejszy powód do zawarcia małżeństwa – mówi Monika Godlewska, autorka książki Dama Pik, opublikowanej przez Wydawnictwo Lira.

Grywa Pani czasem w karty?

Nie, choć znam zasady kilku gier. Kiedyś układałam pasjansa, ale od długiego czasu tego nie robię. Wydaje mi się, że obecnie karty nie są aż tak popularną formą rozrywki jak dawniej.

Co oznacza dama pik w talii?

Dla mnie dama pik symbolizuje kobietę tajemniczą i silną, dojrzałą lub przynajmniej posiadającą bagaż doświadczeń. Ona doskonale wie, czego chce, jest ambitna i zdeterminowana. Uważam ją za dokładną opozycję do damy kier, która symbolizuje kobietę romantyczną, delikatną i uczuciową.

Podobnie jest z bohaterką Pani serii – Eleonor?

Nie chcę zdradzać, do której postaci odnosi się tytuł mojej trzeciej powieści. Muszę jednak przyznać, że Eleanor ewoluowała w miarę postępu fabuły i nie jest już tą samą dziewczyną, odważną, lecz wciąż nieco naiwną, którą była w I tomie trylogii.

Mam wrażenie, że Dama Pik – mimo wielu kryminalno-sensacyjnych wydarzeń – pozostaje wciąż opowieścią o miłości. Miłość – ta szczera, szczęśliwa – bywa największym, a zarazem najtrudniejszym do realizacji marzeniem?

Miłość wymaga wysiłku oraz dobrej woli. Nie jestem zwolenniczką podejścia, że wystarczy zakochać się od pierwszego wejrzenia, by przezwyciężyć wszystkie trudności. Samo zakochanie się nie wystarczy, ale dzięki wspólnej pracy obydwu osób może ewoluować w prawdziwą miłość i dawać wielką siłę. Dlatego dbanie o uczucie jest tak trudne. Właśnie to chciałam pokazać w mojej powieści, gdzie para głównych bohaterów jest w sobie zakochana, ale największą trudność sprawia im utrzymanie uczucia.

W Damie Pik prezentuje Pani głównie uczuciowe relacje brytyjskich arystokratów. To grupa, w obrębie której przedkładanie korzyści – majątkowych, tytularnych – nad szczere uczucie było na porządku dziennym?

Wydaje mi się, że mogę powiedzieć, że tak było, choć też nie chciałabym generalizować. Ani potępiać. Należy pamiętać o tym, że w tamtych czasach ludzie mieli zupełnie inne podejście do małżeństwa. Związek dwóch osób z dwóch majętnych rodzin widziano jako sojusz pomiędzy rodami. My, współcześni czytelnicy, wolimy widzieć to jako coś opresyjnego, ale na ogół wcale tak nie było. Oczywiście, nie mogę zaprzeczyć, że zdarzały się związki z miłości albo w trakcie pożycia pomiędzy małżonkami rozkwitało uczucie, jednak nie był to najważniejszy powód do zawarcia małżeństwa.

To też sprawiało, że romanse pozamałżeńskie nie były niczym zaskakującym?

Tak, choć o związkach pozamałżeńskim nie mówiło się głośno. Jeśli mężczyzna miał kochankę, było to tolerowane, jeśli kobieta – traktowano to jako skandal. Oczywiście i damy miały na to swoje sposoby. Sporo zależało od samej relacji pomiędzy małżonkami. W Damie Pik ciekawa zależność występuje w małżeństwie lorda i lady Bulwer, którzy są świadomi, że to drugie utrzymuje romanse, jednak zgadzają się na to, a nawet wzajemnie kryją.

A jak wygląda to w przypadku Eleanor? Na jakich wartościach opiera się jej małżeństwo z hrabią Moubrayem?

Nora zawiera małżeństwo z rozsądku, ponieważ chce uzyskać od wpływowego męża ochronę. Ma świadomość, że hrabia nie darzy jej takim uczuciem jak Cillian, ale dostrzega, jakie ona oraz jej syn mogą mieć korzyści z tego związku. Jej mąż również ma pewne oczekiwania względem Eleanor – i to nie tylko dlatego, że Nora jest matką chłopca. Hrabia oczekuje od niej równego reprezentowania jego tytułu oraz współpracy przy budowaniu ich pozycji oraz reputacji. Zatem obydwoje zawarli małżeństwo, mając na względzie przede wszystkim własne korzyści.

George jest niezwykle zaborczy wobec swojej żony. Takie zachowanie wynika z zazdrości podyktowanej uczuciem do żony, czy może chodzi raczej o traktowanie małżonki jako „własności”?

Skłaniam się raczej ku tej drugiej opcji. Hrabia Moubray uważa żonę za „własność” – przecież Nora nosi jego nazwisko oraz rodowy tytuł, zatem według niego właśnie do niego „należy”. To, niestety, nie było rzadkie podejście w tamtych czasach – i to nie tylko w wyższych sferach. Przecież dopiero od niedawna panna młoda przestała w trakcie ceremonii ślubnej przysięgać przyszłemu małżonkowi posłuszeństwo, podczas gdy mężczyzna nie obiecywał tego nigdy. Dla Moubraya żona ma spełniać określoną rolę, jeśli chce cieszyć się „przywilejami małżonki”. Dodatkowo hrabia gardzi przedstawicielami innej sfery niż arystokracja, zatem traktuje jako afront to, że Eleanor pokochała mężczyznę z klasy niższej. W jego oczach Cillian jest złodziejem, który wyciągnął ręce po „własność” arystokraty. To straszne podejście, ale jednak całkiem powszechne w czasach nie tak odległych od naszych.

Nora chce wolności, dla George’a istotne są władza i sukces. Problem ich relacji w pewnej mierze polega na tym, że pragną czegoś zupełnie innego?

Wydaje mi się, że najważniejszym problemem jest brak szacunku pomiędzy nimi. George nie szanuje Nory, ponieważ nie uważa jej za osobę mu równą. Pragnienia Eleanor traktuje jako dziecinne mrzonki i wcale nie bierze ich pod uwagę. Toksyczność tej relacji polega na braku równości pomiędzy nimi oraz na dużej zależności Nory od męża.

Eleanor próbuje jednak zachowywać pozory małżeńskiej sielanki. Życie arystokratów zawsze opierało się na umiejętnym kształtowaniu swojego wizerunku?

Nie mogę powiedzieć, że „zawsze”, ale myślę, że dosyć często. Warto przypomnieć, że obecnie mamy niepełny obraz życia arystokracji, który znamy głównie z powieści lub filmów kostiumowych. A tam na ogół widać blaski wyższej sfery, przez co zachwycamy się dawnymi czasami, ich pięknem, strojami i luksusowymi wnętrzami, równocześnie zapominając o kwestiach tak nieprzyjemnych jak plotki, skandale czy brak swobody w podejmowaniu własnych decyzji.

Myśli Pani, że podobnie jest także dziś i wciąż bardzo często staramy się dbać o pozory?

Myślę, że obecnie coraz rzadziej kierujemy się podejściem: „co ludzie powiedzą”, że możemy sobie pozwolić na większą swobodę w porównaniu do tego, co było jeszcze sto lat temu. Także reputacja nie jest teraz aż tak istotna. Jednocześnie wydaje mi się, że panuje poczucie „konieczności odniesienia sukcesu”, w dodatku na różnych polach: zarówno prywatnym, towarzyskim, jak i zawodowym. Portale społecznościowe kreują wyidealizowaną rzeczywistość, gdzie nieczęsto dzielimy się problemami czy porażkami. Można więc uznać, że tak, wciąż staramy się dbać o pozory, jednakże w nieco inny sposób niż robiono to przed wiekiem. A także z innych pobudek.

Jednak czy własne szczęście nie jest ważniejsze niż to, co mogą powiedzieć o nas inni?

To chyba zależy od tego, co uważamy za szczęście. Kiedyś usłyszałam, że szczęście dają nie przyjemności, a zwycięstwa – każdy sam powinien odpowiedzieć sobie, na ile zgadza się z tym stwierdzeniem. Nie da się ukryć, że spędzenie życia na zadowalaniu innych i dbaniu o cudzy komfort nie przyniesie nam szczęścia. Myślę, że warto zawalczyć o własny spokój i komfort, bo tylko bycie w zgodzie z samym sobą da nam poczucie spełnienia, a w rezultacie – szczęście.

Dlatego też Eleanor decyduje się wziąć sprawy w swoje ręce i zawalczyć o swoje życie?

Cechą charakterystyczną Eleanor jest jej niezdecydowanie i pragnienie, by chwycić dwie sroki za ogon. Pragnie wieść życie razem z Cillianem, ale jednocześnie za nic nie chciałaby rezygnować z luksusu albo przestać być gwiazdą salonów. Kiedy odkrywa, że nowe małżeństwo nie do końca jest tym, czego oczekiwała, a hrabia Moubray nie jest jej oddany, Nora zaczyna rozumieć, że popełniła błąd. W pewnym momencie wykazuje się nie lada odwagą, aby podjąć pewne decyzje… Tego jednak nie będę zdradzać, mając nadzieję, że Czytelnicy sami zapragną odkryć, o jakich decyzjach mówię.

Nie tylko hrabina Moubray ma słabość do Cilliana Shawa, prawda? Wciąż swego rodzaju uczuciem darzy go także lord Bulwer?

Tak właśnie jest i muszę przyznać, że ten wątek pisało mi się bardzo ciekawie. Szczególnie, że Cillian, choć zakochany ze wzajemnością w Norze, nie pozostaje obojętny wobec hrabiego Bulwera. Dla Shawa jednak relacja z arystokratą opiera się przede wszystkim na przyjaźni, która powoli rozwija się w fascynację.

Jak wyglądały w ówczesnej Anglii relacje nieheteronormatywne?

Nie mam zbyt rozległej wiedzy w tym temacie. Jednak z tego, co wiem, związki pomiędzy dwoma mężczyznami były wówczas nielegalne, wystarczy przypomnieć sobie sprawę Oscara Wilde’a. Co ciekawe, związki pomiędzy kobietami nie były brane „na poważnie”, ponieważ uważano, że kobiety nie odczuwają pociągu płciowego. Jeśli dwie kobiety czule się całowały lub obejmowały czy nawet spały w tym samym łóżku, uważano to po prostu za bardzo bliską przyjaźń.

Mimo wszystko, relacje nieheteronormatywne jak najbardziej istniały i zdarzały się częściej, niż wiedziała o tym opinia publiczna. Podobnie w moich powieściach hrabia Bulwer doskonale wie, jak utrzymać swój sekret. Co ciekawe, jego żona zdaje sobie z niego sprawę – i tu wracamy do tej samej kwestii, którą poruszyliśmy na początku naszej rozmowy. W małżeństwie hrabiostwa Bulwer nie ma miłości, ich związek oparty jest na obopólnych korzyściach, ale nie można odmówić mu stałości czy wzajemnego szacunku.

Związek między dwoma mężczyznami mógł więc okazać się znacznie większym skandalem niż relacja między arystokratką a mężczyzną z marginesu społecznego?

Myślę, że tak, a to za sprawą ówczesnej moralności i właśnie przepisów prawnych. Lady Eleanor popełnia mezalians, ale nie łamie prawa. Hrabia Bulwer ryzykuje o wiele więcej, odsłaniając przed Cillianem swoje uczucia – i to nie tylko reputację. Jednak wykazuje się odwagą i podejmuje to ryzyko. Czym to się skończy, tego nie zdradzę, ale muszę przyznać, że wielu Czytelnikom wzajemna relacja pomiędzy lordem Bulwerem a Cillianem bardzo przypadła do gustu.

Dama Pik to więc opowieść o miłości, namiętności, pozorach i intrygach, trochę jak w Bridgertonach. Obie serie mają ze sobą więcej wspólnego?

W trylogii próbuję ukazać świat arystokracji z początków epoki edwardiańskiej. W Bridgertonach akcja rozgrywa się w latach wcześniejszych, ale bohaterowie również pochodzą z wyższych sfer. Jeżeli kogoś interesują realia dawnych czasów, lubi salonowe intrygi i tajemnice, lektura tych książek będzie idealna.

Biorąc pod uwagę rozmach Damy Pik, może w przyszłości – podobnie jak książki Julii Quinn – także i Pani cykl doczeka się głośnej ekranizacji?

Myślę, że to jest marzenie wielu pisarzy: zobaczyć ekranizację swojej powieści, zatem nie będę kłamać, że wcale bym tego nie chciała. To byłoby niesamowite, ujrzeć swoją historię w fizycznej formie, a nie tylko w wyobraźni, ale z drugiej strony obawiam się, że wiele rzeczy mogłoby być inne niż to, jak widziałam bohaterów czy konkretne sceny w trakcie pisania. Gdyby jednak moje powieści trafiły na ekran, byłabym bardzo zadowolona, szczególnie, że obecnie historie kostiumowe cieszą się sporym zainteresowaniem.

Tymczasem Dama Pik nie będzie chyba końcem opowieści o Norze i Cillianie Shawie?

Na chwilę obecną Dama Pik jest zakończeniem tej historii. Pisanie trylogii zajęło mi dużo czasu i na razie odczuwam przesyt Londynem oraz wyższymi sferami. Niemniej jednak dochodzą mnie głosy o to, by pojawiła się kontynuacja. Jest to kuszące, ale nie jestem do końca przekonana, czy potrzebne. Jeśli jednak zmienię zdanie, Czytelnicy dowiedzą się o tym jako pierwsi.

Książkę Dama Pik kupicie w popularnych księgarniach internetowych: 

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.