Świat artystyczny ma potencjał do przekraczania granic. Wywiad z Maurycym Nowakowskim

Data: 2022-10-14 09:20:50 Autor: Adrianna Michalewska
udostępnij Tweet
Okładka publicystyki dla Świat artystyczny ma potencjał do przekraczania granic. Wywiad z Maurycym Nowakowskim z kategorii Wywiad

– Świat artystyczny ma potencjał do przekraczania granic, do kwestionowania zastanej rzeczywistości, do bardzo silnego i w sumie niekontrolowanego oddziaływania na ludzkie emocje, na wyobraźnię, a to co bardziej zamordystycznym systemom bywa nie na rękę. O przyszłości Europy i o dystopijnej wizji bezpieczeństwa naszego świata rozmawiamy z Maurycym Nowakowskim, autorem Rozdarcia, dramatycznej powieści o świecie, w którym bezpieczeństwo ludzkości stało się jej przekleństwem.

fot. Joanna Harasiuk

W powieści Rozdarcie zaprasza Pan czytelników do świata, w którym bezpieczeństwo jest wartością nadrzędną. Co Pan myśli o absolutnym bezpieczeństwie obywateli?

Myślę, że jest utopią. Rozdarcie to powieść poruszająca kilka tematów na kilku poziomach, mówi między innymi o tym, że niemalże z każdej, nawet teoretycznie najlepszej idei, można zrobić totalitaryzm. Na pierwszy rzut oka bezpieczeństwo jest czymś potrzebnym i tego, oczywiście, nie kwestionuję, ale nawet z bezpieczeństwem i doglądaniem go można przesadzić. Kiedy przekręcimy śrubę bezpieczeństwa, momentalnie możemy się znaleźć w świecie zniewolenia.

Trochę tego rozdarcia pomiędzy bezpieczeństwem i zniewoleniem doświadczamy we współczesnej Europie. Nasza syta, spokojna egzystencja jest efektem wypracowanych kompromisów. Możemy mieć wiele, ale za określoną cenę?

Tej ceny nikt nam nie określił. Od kilkudziesięciu lat, z dekady na dekadę pchani rozwojem technologicznym, zmierzamy w pewnym kierunku, który dopiero kilka lat temu stał się dla mnie nieco wyraźniejszy i to, co zobaczyłem oczami wyobraźni jako cel tej drogi, mocno mnie zaniepokoiło. W dużym stopniu właśnie z tego niepokoju zrodziło się Rozdarcie. To bardzo szeroki i niejednoznaczny temat, ale akurat w sprawie relacji między bezpieczeństwem a zniewoleniem mam bardzo jasne stanowisko. Dla założonego z góry „absolutnego bezpieczeństwa” nie można zniewalać jednostki, kontrolować jej i wdrażać przesadnych działań zapobiegawczych w formie różnych zakazów i nakazów, wychodząc naprzeciw hipotetycznym zagrożeniom. To prosta droga do zniewolenia obywateli pod pretekstem dbania o ich bezpieczeństwo. Wyjątkami są tu, oczywiście, jednostki będące na bakier z podstawowym, znanym nam dziś prawem.

Wróćmy do powieści. Rzeczywistość Europejczyków czasów postrewolucji z pierwszej połowy XXI wieku określa stopień uwikłania w procedury systemu SLAS (Safe Life Activity System). Uporządkowany i kontrolowany przez algorytmy świat jest właściwie koszmarem. Zaprzeczeniem wszystkiego, co stworzył humanizm.

To jest kierunek, który zauważam w dzisiejszym świecie i jest to odwrót od tego, w czym zostałem wychowany i w czym chciałbym żyć. Nie podoba mi się to i jestem tym szczerze zaniepokojony. Zbyt dużo oddajemy „w ręce” różnych aplikacji, za bardzo rośnie zaufanie dla algorytmów, sztucznych inteligencji, udających rozumowanie człowieka. Niedługo wiara w to, że wszystko można policzyć i na podstawie tych wyników mierzyć chociażby uczucia, a co za tym idzie, również je w policzalny dla aplikacji sposób stymulować, będzie większa od każdej znanej nam religii. Takie zjawiska nie są chwilowe, to nie są mody, tego się z roku na rok nie zmieni, a uważam, że dzieje się to wbrew człowiekowi, w dłuższej perspektywie na jego niekorzyść. Przerażające jest to, że zmiana tego kierunku w tym momencie jest chyba niemożliwa. Parcie jest zbyt silne. Przypomina mi to trochę kierowanie gigantycznym statkiem. Żeby zmienić kierunek, trzeba wykonać działanie, a efekt przyjdzie za jakiś, dłuższy czas. Boję się, żebyśmy nie przegapili góry lodowej i nie spóźnili się z reakcją, dlatego też uważam, że Rozdarcie jest w pewnym sensie powieścią ostrzegawczą.

SLAS przypomina mi filozofię i metody działania Girolamo Savonaroli, florenckiego kaznodziei, dominikanina i reformatora religijnego. Po pierwsze wiedział, czego chce Bóg i co jest dla ludzi najlepsze.

W Rozdarciu takim guru jest profesor Ignacy Lowell Berenstein, główny ideolog przedstawionej przeze mnie nowej Europy. Był przekonany, czym jest Bóg i co trzeba dokładnie zrobić, żeby ludzie byli bezpieczni. Stworzyłem tę postać, nie znając filozofii Savonaroli.

Kto miał odwagę myśleć niezależnie od Savonaroli, był jego wrogiem.

W SLAS nie ma miejsca na żadną niezależność, jest to system tak bardzo przekonany o własnej idealności, że każde odchylenie od wytycznych jest traktowane niemalże jako zamach na porządek. Przedstawiciele nowej władzy, czy – jak sami siebie określali – Opiekunowie Europy, aby doprowadzić sytuację do idealnego stanu wyjściowego, wyeliminowali ze świata trzy zjawiska – politykę, religię i sztukę, uznając je za największe zagrożenia dla harmonii życia społecznego i szeroko rozumianego bezpieczeństwa, również emocjonalnego i intelektualnego, obywateli. Każdy, kto próbował się temu procesowi sprzeciwiać, był eliminowany.

U Savonaroli każdy przejaw sztuki był grzeszny, zły i należało go zniszczyć. Dosłownie. Sztuka przynosiła zagrożenie i wymagała fizycznej destrukcji. Zapłonęły stosy. Zresztą, nie musimy sięgać do XVI wieku. XX wiek także znalazł sposoby na potępienie i zniszczenie „sztuki zdegenerowanej” i tej, która nie szła w parze z koncepcją nowoczesnego człowieka. Ale w powieści sztuka jest złem totalnym.

Jest gorsza niż polityka i religia, bo te udało się skutecznie zamieść pod dywan, a bunt w świecie artystów ciągle się tli. To tam rozpala się ognisko buntu zagrażającego nowemu porządkowi świata idealnego, policzalnego, przewidywalnego i dzięki temu bezpiecznego. Mam świadomość, że na przestrzeni wieków w różnych okresach sztuka była brana na celownik i próbowano ją na różne sposoby okiełznać. Sądzę, że powodem tego jest fakt, że świat artystyczny ma potencjał do przekraczania granic, do kwestionowania zastanej rzeczywistości do bardzo silnego i w sumie niekontrolowanego oddziaływania na ludzkie emocje, na wyobraźnię, a to co bardziej zamordystycznym systemom bywa nie na rękę.

To zaskakujące, jak wiele podobieństw wskazuje świat Savonaroli i postrewolucyjnej, dystopijnej Europy w Rozdarciu. SLAS pokonał polityków, ludzi religii i postanowił unicestwić członków świata Aminii. Czym jest Aminia w powieści?

Aminia to porewolucyjne określenie środowiska artystycznego. Według nowej „władzy” artystów już nie ma, bo zostali wyeliminowani lub agresywnymi, świetlnymi terapiami „wyleczeni” z tej „choroby umysłu”, jakim według SLAS jest potrzeba tworzenia i obcowania ze sztuką. Kiedy okazuje się, że mimo wszystko pojawiają się ludzie z „twórczymi zaburzeniami”, nazywani są Infektorami, ich prace virectami, a całe zjawisko Aminią, od angielskiego „artistic mind infection”.

Rozdarcie jest nie tylko dystopijną wizją świata rządzonego przez algorytmy, to także socjologiczna refleksja nad zachowaniem ludzi uwięzionych w strukturze. Nie dajemy się zamknąć w ramy, nawet najbardziej „proludzkich” systemów. Jesteśmy z natury antysystemowi?

Wprost przeciwnie, mam wrażenie, że człowiek przede wszystkim próbuje się odnaleźć w systemie, dąży do tego, żeby się dopasować, wpisać w przygotowane ramy, przyjąć określoną rolę i spełniać oczekiwania. Kiedy system jest rozsądny, czyli taki, w którym są twarde zasady, ale nie ma ich za dużo, nie przekraczają one pewnych zdroworozsądkowych granic prywatności, dobrowolności i opierają się na zaufaniu do jednostki, to jest to oczywiście atut. Problem pojawia się wtedy, kiedy z systemu robi się totalitarny nowotwór, gęsta pajęczyna nakazów, zakazów, praw i obowiązków, a człowiek z rozpędu, z przyzwyczajenia czy może ze strachu przed stawieniem oporu, nadal robi wszystko, żeby się dopasować. W Rozdarciu pokazuję, że raczej trudno o ten antysystemowy bunt. Znakomita większość Europejczyków stara się odnajdywać w ciasnych ramach Systemu Bezpieczeństwa Absolutnego i woli nie dostrzegać otaczającej ich patologii.

Czyli zakładamy, że człowiek może się przyzwyczaić właściwie do wszystkiego?

Doprecyzuję: może być zmuszony do przyzwyczajenia się do wszystkiego.

Obserwuje Pan obecną sytuację związaną z zagrożeniem wojną w Europie? Interesuje mnie model przekazu informacji na temat wojny rosyjsko-ukraińskiej. Szczególnie ten w Rosji, o którym słyszymy w Polsce. Wynika z niego, że w XXI wieku można właściwie sterować całym społeczeństwem. Nawet takim, które ma dostęp do wolnych mediów. To jaką mamy korzyść z nieograniczonego dostępu do informacji?

Nie wiem, czy na tym etapie warto w ogóle mówić o korzyściach płynących z tego, nazwijmy to teoretycznie, nieograniczonego dostępu do informacji. Lepiej mówić o zagrożeniach. Obecna sytuacja w mediach jest nie mniej patologiczna niż za czasów cenzury i wszelkich ograniczeń komunikacyjnych. Przepływ informacji, często niezgodnych z prawdą, nagłaśniania ich, nadawania im rangi i tak jest kontrolowany. Społeczeństwo żyje w błędnym przekonaniu, że mamy wolne media, tymczasem rozjazgotany świat informacji jest jednym z ringów, na którym toczy się walka o różne korzyści. I nie chodzi mi tu tylko o propagandę rosyjską, bo ten problem dotyczy również innych krajów. To nie jest tak, że tylko w Rosji kłamią, a my mamy prawdomówne media, których głównym celem jest uczciwe dostarczanie rzetelnych informacji. To wielki problem, rozlewający się chyba już na cały świat. Jest tylko jedna metoda, żeby sobie z tym problemem radzić i odnajdować się w tej pajęczynie kłamstw, kłamstewek, przeinaczeń, przemilczeń i manipulacji. Ta metoda to bardzo intensywne używanie mózgu, czyli myślenie, konfrontowanie doniesień medialnych z własnymi obserwacjami tego, co się wokół dzieje oraz bezpośrednie komunikowanie się z ludźmi, rozmawianie, wymienianie spostrzeżeń w jak największym oderwaniu od pajęczyny medialnej i stosowanej w mediach narracji.

Jeśli pozostajemy w granicach wyboru: poddać się systemowi lub zbuntować, z wszelkimi tego konsekwencjami, jak: rezygnacja z korzyści jakie daje system, pozostaje jedynie splendid isolation? Emigracja wewnętrzna? Zanurzenie się w sobie i… w czym?

To bardzo trudne pytanie. Najlepiej byłoby mieć faktyczny wpływ na okoliczności, w których się żyje, przez co łatwiej o kompromis między jednostką a wymogami systemu. Krótko mówiąc: najlepiej byłoby żyć w systemie znośnym nawet dla indywidualistów. Dostosowanie się do wymogów społecznych to nie jest zła rzecz, wręcz potrzebna do sprawnego funkcjonowania i dla higieny psychicznej. Rezygnacja z tego nierozłącznie kojarzy mi się z kapitulacją, z pogodzeniem się z tym, że aktywne życie jest niemożliwe, i z depresją. Świat przedstawiony w Rozdarciu nie wyraża nawet zgody na zanurzanie się w sobie i – jak to Pani nazwała – emigrację wewnętrzną. Człowiek ma być w pełni transparentny i poświęcony przede wszystkim społeczeństwu. System, który umożliwia jednostce spokojne, dobrowolne wycofanie się i prowadzenie życia na malutką skalę, ale na własnych zasadach, nie jest taki zły… Obawiam się, że wchodzimy w erę systemów, które nie będą tak wspaniałomyślne.

Przyznam, że niektóre ze scen w Rozdarciu szokują. Choćby jedna z początkowych, gdy agent usuwa człowieka, dosłownie, eliminując jego ciało. Zapytam wprost: wymyślił to Pan, czy coś Pana zainspirowało?

Bardzo mi zależało na tym, żeby Rozdarcie, szczególnie w pierwszych rozdziałach, nie pozostawiało złudzeń. To jest opowieść o trudnym, psychopatycznym świecie, w którym obowiązują twarde, bezlitosne, bardzo szczegółowe zasady dotyczące każdej dziedziny życia i „nie ma zmiłuj”. Jeśli dodać do tego fakt, że narratorem pierwszoosobowym jest bohater, który ten świat doskonale rozumie, pilnuje w nim porządku i jest przekonany, że postępuje słusznie, to oczywistym jest, że niektóre jego zachowania muszą szokować. Worki flatten-dry nazywane „wężami”, o które Pani pyta, wymyśliłem. Luźną inspiracją, jeśli dobrze pamiętam, były w tym przypadku po prostu worki próżniowe do przechowywania ubrań. Z tym, że one nie osuszają zwłok, nie łamią kości i nie służą do eliminowania ludzi.

Czytuje Pan Sławoja Żizka?

Nie, ale obiło mi się o uszy to nazwisko i kilka lat temu miałem w ręku jedną z jego prac filozoficznych lub socjologicznych. Nie pamiętam tytułu.

Interesuje mnie jego koncepcja ochrony społeczeństwa w imię jego dobra, oczywiście w kontekście Rozdarcia. Poprawność polityczna stworzyła grupę polityków, których działanie jest uzasadniane dbaniem o wszystkich. W rzeczywistości dbają o swoje przywileje. Brzmi znajomo?

Brzmi irytująco znajomo. Bardzo bym sobie życzył, żeby ludzie uzurpujący sobie prawo do rządzenia przestali projektować wizję dobra innych ludzi, bo zwykle nie mają o tym bladego pojęcia i ich działania prowadzą głównie do utrudniania życia obywateli, zawsze w imię czegoś. W imię bezpieczeństwa, jak w Rozdarciu, czy w imię sprawiedliwości społecznej… Ładnie brzmiące hasełko zawsze się znajdzie. Dobry system to taki, który ma twarde zasady, ale nie narzuca ich za dużo i nie przekraczają one zdroworozsądkowych granic wolności jednostki. Garść podstawowych praw i obowiązków, ni mniej, ni więcej, a im mniej tym lepiej. Przerost kodeksu prędzej czy później doprowadzi do sytuacji, w której będziemy dostawali mandaty za rozwiązane sznurowadła i brak czapki przy temperaturze poniżej pięciu stopni Celsjusza… Oczywiście dla naszego dobra i bezpieczeństwa.

Co będzie dalej z Europą? Pokuśmy się o wizję kontynentu za 20 lat…

Już się o jedną pokusiłem (śmiech)… Jak powiedział chyba Woody Allen: prognozy są bardzo trudne, szczególnie te odnoszące się do przyszłości.

Dobre…

Napisałem Rozdarcie z troską o kierunek, w którym zmierzamy i jako rodzaj przestrogi. Oczywistym jest to, że chciałbym się mylić w tych swoich wizjach. Powieść mówi w pewnym sensie o podporządkowaniu człowieczeństwa technologii i prawdopodobnie ten kierunek określi naszą przyszłość, ale może w najbliższych latach wydarzy się coś, co ten kierunek zmieni i Europa za dwadzieścia, trzydzieści lat w ogóle nie będzie przypominała tej z Rozdarcia. Na to po cichu liczę; że wydarzy się coś nie do przewidzenia, co przechyli wahadło w stronę człowieka, w stronę emocjonalności, duchowości, a technologię utrzyma w ryzach i podporządkuje ludziom. Biorę też pod uwagę taką opcję, że moja wizja przyszłości w dużym stopniu się potwierdzi, ale dla następnych pokoleń to wcale nie będzie zły świat… Nie będzie w nim żadnego targanego wątpliwościami Futurego Artsa. I ta opcja chyba najbardziej mnie niepokoi.

Książkę Rozdarcie kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.