Virion jest przerażającą maszyną dominacji. Wywiad z Andrzejem Ziemiańskim

Data: 2024-03-05 11:56:31 | artykuł sponsorowany Autor: Danuta Awolusi
udostępnij Tweet
Okładka publicystyki dla Virion jest przerażającą maszyną dominacji. Wywiad z Andrzejem Ziemiańskim z kategorii Wywiad

– Virion nie przeraża, bo opanował sztukę mimikry. A przecież mówimy o człowieku, który nie waha się zabić drugiego tylko dlatego, żeby się sprawdzić. Ale wszystko to jest ładnie przykryte słowami o rzekomym „czynieniu sprawiedliwości” czy sugestiami dotyczącymi równowagi wszechświata. Nie dajmy się zwieść – mówi Andrzej Ziemiański, autor powieści Virion. Legenda miecza. Krew

Wraca Pan w swojej twórczości do Viriona. Ja miałam okazję dopiero go poznać. Wy jesteście, jak mniemam, starymi kumplami. Przypadł mi ten jegomość do gustu i to bardzo. Jak wygląda Wasza przyjaźń?

Często żałuję, że Virion nie ma swojej fizycznej postaci i nie żyje we współczesnej Polsce. Moglibyśmy skoczyć razem na miasto, zabawić się w jakiejś knajpie, pojeździć jeepem po bezdrożach, wybrać w daleką podróż albo uprawiać jakiś sport. Pasowałby mi psychicznie, bo jest bardzo podobny do mnie. Nie widzi spraw takimi, jakimi być powinny, tylko takimi, jakie są. Nie narzeka, nie utyskuje, nie skarży się – jeśli cokolwiek mu nie pasuje – zmienia to. Jeśli sprawa jest bardzo trudna, załatwia ją jak każdą inną – tyle że z większą starannością. On nie kieruje się niczyim zdaniem poza swoim własnym.

Bardzo by mi pasował taki kolega.

Mam wrażenie, że sporo dyskutuje się o kobiecych bohaterkach w polskiej fantastyce. One zawsze były silne i potrafiły walczyć o swoją niezależność. Io, która zachwyciła mnie w Virionie, od samego początku dyktuje warunki. To, Pańskim zdaniem, bohaterka na miarę XXI wieku? 

To się u nas zaczęło dużo wcześniej, kobiece bohaterki w polskiej fantastyce nie wzięły się znikąd. Historia naszego kraju dramatycznie różniła się od historii innych. Tu kobiety zawsze musiały być silne, musiały radzić sobie same. Mężczyźni, jeśli tylko nie zginęli na jakiejś wojnie lub w kolejnym powstaniu, zwiedzali syberyjskie ostępy na zesłaniu albo całą resztę świata w charakterze przymusowych emigrantów. Kto więc pozostał, żeby ciągnąć wózek zwany cywilizacją?

Polaków nie dziwi ani kobieta z karabinem, jak Emilia Plater, ani kobieta-naukowiec jak Maria Curie-Skłodowska. To dla nas zupełnie naturalne, nie dziwi więc i kobieta, będąca głównym bohaterem powieści. A na zachodzie to obecnie dopiero wielkie odkrycie nowej epoki.

Virion częściowo traci pamięć, ale jego ciało doskonale wie, do czego jest zdolne. Szermierz natchniony nie ma sobie równych. Kiedy jednak spotykamy go jako „dziadka“ (jak nazywają go niektórzy), to czasem bardziej rozczula niż przeraża. Dla tych, którzy poznają go od tej strony, to będzie zaskoczenie? A dla tych drugich – mrugnięcie okiem.

Virion nie przeraża, bo opanował sztukę mimikry. A przecież mówimy o człowieku, który nie waha się zabić drugiego tylko dlatego, żeby się sprawdzić. Ale wszystko to jest ładnie przykryte słowami o rzekomym „czynieniu sprawiedliwości” czy sugestiami dotyczącymi równowagi wszechświata. Nie dajmy się zwieść. Virion jest przerażającą maszyną dominacji. Tyle tylko, że na starość ma już wszystko w dupie, cieszy się każdą chwilą, lubi być miły dla ludzi, ze szczególnym uwzględnieniem kobiet.

Jak rozumiem, powieści o Virionie, szermierzu natchnionym i byłym skazańcu, można czytać w dowolnej kolejności? Czy jednak są jakieś zalecenia?

Najlepiej zacząć od pierwszego tomu danej serii (a jaka to będzie seria, nie ma już znaczenia). Ale, oczywiście, żeby zrozumieć wszystkie szczegóły najlepiej zaczynać od pierwszego tomu pierwszej serii. Ale żeby być już tak w stu procentach w zgodzie z Regulaminem Czytania Powieści Ziemiańskiego, to najlepiej zacząć od lektury Achai, bo w relacji z życia Viriona jest wiele odniesień do tej pierwszej trylogii. 

Pamiętajmy jednak, że żyjemy w wolnym kraju i każdy może robić co chce – w związku z tym każda kolejność jest prawidłowa.

Viriona, wojownika w wieku dojrzałym, o brakach w pamięci, ale za to dużej mądrości, zestawia Pan z młodzieńcem pełnym ideałów. Ten duet jest dla Pana miłym odświeżeniem? Sposobem na lepsze poznanie Viriona?

Ktoś mnie niedawno zapytał: a gdyby młodego (dwadzieścia lat) Viriona posadzić przy jednym stole z tym w sile wieku (czterdzieści lat) i z tym starszym (sześćdziesiąt lat), to co jeden poradziłby drugiemu? Odparłem, że pewnie dorosły Virion poradziłby młodemu: Baw się, używaj życia, daj się porwać kobietom i nigdy nie bierz się za żadną pracę. Chyba, że to będzie twoja pasja, która pochłania cię każdego dnia.

Stary Virion powiedziałby: nic ci nie poradzę, bo dorosły człowiek nigdy nie udziela rad. Ale patrząc po moim przykładzie, jeśli tylko będziesz dążył w życiu wyłącznie do tego czego chcesz ty sam, a nie twoje otoczenie, to wszystko będzie dobrze.

A młody Virion pewnie powiedziałby: - Walcie się, stare zgredy

I to jest, moim zdaniem, cała prawda o zestawieniu pokoleń. Nigdy jeden nie zrozumie drugiego i bardzo dobrze, bo nie ma takiej potrzeby.

Poczucie humoru jest w Pańskiej powieści ogromne. Nadaje całej narracji lekkości. Powaga krwi i przemocy zostaje zrównoważona. Pan przenosi swoje poczucie humoru do książki, czy ono jest niezależne?

Trudno powiedzieć, bo nie czuje się zazwyczaj własnego poczucia humoru. Mogę jednak opowiedzieć o reakcjach czytelników. Nie tak dawno po spotkaniu autorskim podeszła do mnie młoda kobieta i powiedziała:

- Wie pan, że na podstawie zdjęć wyobrażałam sobie, że jest pan wyjątkowym skurwysynem. A dzisiaj się okazało, że jest pan strasznie fajnym facetem…

Kilkadziesiąt książek na koncie. Wiele historii, bohaterów, postaci. I Pańskie doświadczenie, trochę jak u Viriona. Co Pan dzisiaj widzi w polskiej i światowej fantastyce?

Właściwie nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie z tego prostego faktu, że nie czytam praktycznie w ogóle beletrystyki. W młodości przeczytałem takie góry książek, że dziś właściwie nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć. Dlatego nie czytam fabuł, bo już po kilkudziesięciu stronach domyślam się zakończenia. Przeszedłem na stronę książek historycznych i literatury faktu.

Ale mogę posłużyć się zdaniem Irka Grina, który stwierdził kiedyś, że dzięki kryminałom i fantastyce ktoś dzisiaj jeszcze w ogóle czyta książki. Mówimy, oczywiście, o większych nakładach niż niszowe.

Warstwa językowa jest w Virionie równie wysmakowana, jak i sama akcja. Pan się lubi formą bawić? Czy po tylu latach to już samo płynie, niemal bezwiednie?

Bezwiednie, niestety, nic się nie dzieje (śmiech). Konrad Lewandowski powiedział kiedyś, że człowiek, który zaczyna pisać, musi dojrzeć, pisarzem staje się po dziesięciu latach wydawania książek. Ja w tej kwestii jestem mniejszym optymistą – uważam, że potrzeba piętnastu, dwudziestu lat. Wtedy dopiero człowiek zaczyna rozumieć, jak wielką wolnością dysponuje. Można robić wszystko, można bawić się formą, można opisywać rzeczy niemożliwe tak, jakby były oczywiste, można sterować po mrocznych krainach podświadomości i wydobywać z nich najcenniejsze rzeczy.

To wszystko zrozumiałem właśnie jakieś dwadzieścia lat po oficjalnym debiucie. A może nawet później? Ale dzisiaj, faktycznie, uwielbiam bawić się powieścią. Pisanie sprawia mi przyjemność.

Domyślam się, że czytelnicy tęsknili za Virionem i mieli pewne oczekiwania. Dla Pana jako autora, te oczekiwania czytelników są jakąś presją?

Trochę są, ale – tak po prawdzie – wszystko, co piszę, piszę dla siebie. A czytelnicy są z reguły wielką pomocą. Wymyślą, co i jak ma się dziać dalej w danej opowieści, podsuną jakiś chwytliwy tytuł, podtrzymają na duchu w chwilach blokady czy zwątpienia. Czytelnicy są jak najwierniejsi koledzy. Świadomość, że mogę na nich liczyć, daje naprawdę wiele.

Virion się starzeje, jak my wszyscy. Ale on w szczególny sposób. Woli Pan tego dojrzałego Viriona czy jednak jego wcześniejszą wersję?

Obie wersje są bardzo podobne i, jak wspomniałem, trochę mnie przypominają (śmiech). Oczywiście, za młodu (jak i Virion) byłem sto razy bardziej pierdolnięty niż dzisiaj i, siłą rzeczy, mniej doświadczony. Miałem już jednak instynkt, który bronił mnie przed głupotami największego kalibru. Na przykład ogromny wysiłek poświęciłem temu, żeby nie pójść do żadnej „normalnej” pracy, takiej od 7:30 do 15:30. Tylko uczelnia dawała nienormowany czas pracy i możliwość pisania, więc strawiłem półtora roku, żeby się na nią dostać. Przez dwa lata ciężko walczyłem, żeby nie pójść do wojska, bo przecież tam ktoś by mi rozkazywał, a tego bym nie ścierpiał. Kiedy tylko pojawiła się możliwość życia z samego pisania, natychmiast skoczyłem na główkę, na głęboką wodę bez żadnej asekuracji, bo to właśnie chciałem robić w życiu. No i doprowadziłem do sytuacji, kiedy dzisiaj ze zdziwieniem patrzę na niektórych znajomych, idących „tyrać do nudnej roboty”, marzących o piąteczku, piątuniu, żeby móc się uchlać, albo tkwiących w nieudanych związkach. Po co? Dla mnie piątek niczym nie różni się od poniedziałku, są dosłownie identyczne.

Ale mam też dobrą wiadomość: nigdy nie jest za późno na zmianę swojego życia. Virion zmieniał swoje wielokrotnie.

Kolejne tomy w przygotowaniu. Kiedy możemy się ich spodziewać?

Następny tom ukaże się w styczniu 2025, a następny dokładnie w kolejnym styczniu – jeśli wszystko pójdzie OK.

Książkę Virion. Legenda miecza. Krew kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.