– Czasem znacznie łatwiej jest czynić zło w eleganckim kamuflażu. Wywiad z Moniką Godlewską

Data: 2021-12-08 15:58:20 Autor: paulinakaluza
udostępnij Tweet

– Pisanie jest wspaniałe między innymi dlatego, że pozwala twórcy dotykać stanów, których w rzeczywistości nie mógłby albo nie chciałby dotykać osobiście –  twierdzi Monika Godlewska, autorka powieści Król Pik, godnej uwagi kontynuacji książki Dama Kier.

Jak wyglądały realia arystokracji XX wieku? Czego mogą nas nauczyć damy w długich sukniach i niegdysiejsi dżentelmeni? Odpowiedzi są zawarte w tle historii o miłości bohaterów z dwóch różnych światów. O miłości jeszcze wtedy rzadko spotykanej, dlatego tym bardziej pożądanej.

Dlaczego właśnie Anglia z początków XX wieku?

Zawsze interesowałam się historią, zaś epoka wiktoriańska oraz edwardiańska należą do moich ulubionych okresów. Jest w nich coś pociągającego, być może to ten urok pięknych strojów i wnętrz, a może świadomość, że za piękną fasadą kryją się mroczne tajemnice. Osadzenie powieści w dawnych czasach stanowiło dla mnie również wyzwanie, ponieważ sporo czasu musiałam poświęcić na czytanie o samej epoce, o kulturze, przedmiotach codziennego użytku. Ja jednak bardzo lubię wyzwania, więc praca nad tą historią była przyjemnością. 

Były to czasy lordów, hrabin i markizów, którzy na pozór sprawiali wrażenie porządnych i poukładanych ludzi. A jednak od rozpusty mało kto stronił.

Trudno powiedzieć, że „mało kto”, gdyż wśród wyższych sfer reputacja była bardzo ważną kwestią. Opinia publiczna stała na straży moralności, co w pierwszej dekadzie XX wieku było jeszcze schedą po cnotliwych czasach wiktoriańskich. Aczkolwiek nie da się ukryć, że nawet w takich realiach natura ludzka dawała o sobie znać. Na pewno trzeba pamiętać o tym, że co uchodziło mężczyznom, niekoniecznie wypadało kobietom. O ile na romanse dżentelmenów patrzono przez palce i dopóki wiedli oni choćby pozornie zgodne życie z małżonkami, dopóty byli usprawiedliwiani. Zupełnie inaczej wyglądała sytuacja kobiet. Posiadanie kochanka zwyczajnie damie nie uchodziło, co nie zmienia faktu, że bywały panie niestroniące od romansów. Jednak były to sytuacje skrzętnie ukrywane. Niektóre damy wykorzystywały słabość mężów i w zamian za ukrywanie ich upodobań uzyskiwały większą swobodę dla siebie. Warto wspomnieć, że w tamtych czasach do całkiem powszechnych rozrywek należały rzeczy, które współcześnie nie mieszczą się w głowie. Mam na myśli wizyty w palarniach opium, przybytkach dobrze wówczas prosperujących. Te „opiumowe jaskinie” były wówczas na tyle powszechne, że nie mogłam się oprzeć, by nie umieścić w nich w powieści choćby jednej sceny. Podobnie rzecz się miała z arenami nielegalnych walk bokserskich, które istniały i cieszyły się niezłym zainteresowaniem, choć oficjalnie oczywiście wcale ich nie było. Tamte lata to dosyć dwulicowe czasy, kiedy życie dzieliło się na to, co oficjalne i „co wypada” oraz na to, co skrywane i czynione wbrew powszechnej opinii. 

Śmiało można powiedzieć, że tak naprawdę w powieści obnaża Pani świat londyńskiej elity. Pod wszystkimi balowymi sukniami, wspaniale skrojonymi frakami i idealnymi małżeństwami kryje się zepsucie.

Uważam, że to nie jest nowość nawet w dzisiejszym świecie. Pod tym względem ta historia jest bardzo aktualna i przywary ludzkie nie ulegają zmianie na przestrzeni lat. Jeśli ktoś jest złym człowiekiem, będzie zły niezależnie od tego, czy nosi szyte na miarę ubranie, czy nie. Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że w niektórych przypadkach znacznie łatwiej jest czynić zło w eleganckim kamuflażu.

Co dowodzi tylko, że pozory mogą bardzo mylić. Myślę, że lektura Pani powieści będzie zaskoczeniem dla osób, które nigdy nie zagłębiały się w życie wyższych sfer, a jedynie widziały piękne kadry filmowe. Pisząc książkę, chciała Pani poszerzyć wiedzę czytelników?

Na pewno celem, który przede wszystkim mi przyświecał, było pragnienie ukazania tamtych czasów takimi, jakie mogły być – bez ugładzenia i upiększania. Nie chciałam tworzyć kolejnej historii o nieszczęśliwej miłości dwójki osób z różnych sfer w ładnej scenografii. Wolałam pokazać, że zarówno Eleanor, jak i Cillian, pochodzą z trudnego środowiska. Na pierwszy rzut oka Nora ma łatwiej, pławiąc się w luksusach, ale w jej przypadku zagrożenie jest dobrze ukryte, a więc bardziej niebezpieczne. Cillian jako mieszkaniec ubogiej dzielnicy mierzy się z trudnościami na co dzień. I jedno, i drugie musi mieć się na baczności każdego dnia, po prostu ich problemy są różne, ale nie powinno się tego wartościować. 

Jednymi z głównych problemów Eleanor są konsekwencje jej zachowań i podejmowanych decyzji, to nie ulega wątpliwości. To smutne, że człowiek nie mógł być wtedy całkiem sobą, nie mógł wyrażać poglądów sprzecznych z powszechnie uznanymi za odpowiednie. Był dużo bardziej zależny od zdania innych niż teraz.

W dzisiejszych czasach reputacja nie odgrywa aż tak wielkiej roli jak dawniej. Czasy się zmieniły, podobnie jak obyczaje, a nawet normy społeczne. Obecnie jest o wiele większe przyzwolenie na bycie sobą, a ludzie są odważniejsi, bo i konsekwencje wypowiadania własnego zdania nie są tak groźne jak kiedyś. Reputacja nie stanowi już „być albo nie być”, zawsze można zmienić środowisko albo poznać nowych znajomych. 

Właśnie – jeśli chodzi o środowisko – stworzyła Pani bohaterkę tak odmienną od pozostałych członków elity: temperamentną, wybuchową i nieprzewidywalną. Takie osobowości nie były „w towarzystwie" powszechnie akceptowane.

Chciałam stworzyć postać nietuzinkową, wzbudzającą silne emocje i patrząc po opiniach zarówno o I, jak i II części, myślę, że dobrze mi to wyszło. Czytelnicy uważają lady Eleanor za bohaterkę zarówno fascynującą, jak i bardzo irytującą, ale na pewno nie obojętną. Przyznaję szczerze, że mnie jako autorce Nora również czasami działa na nerwy swym postępowaniem, nie uważam jej także za protagonistkę tej historii. Podobnie rzecz ma się z Cillianem. Obydwoje stanowią swego rodzaju antybohaterów – Eleanor jest rozkapryszona i oderwana od rzeczywistości, Cillian z kolei jest butny, arogancki i często nieprzyjemny. Tak jak przy ukazywaniu ich środowisk kierowałam się przede wszystkim autentycznością, tak w przypadku kreacji głównych bohaterów chciałam, by byli przede wszystkim ludzcy, czasami dobrzy, czasami źli, czasami postępujący wbrew logice. Chciałam ukazać ich prawdziwymi, z wadami i zaletami. Obydwoje upadają wskutek własnych błędnych decyzji, ale kto z nas ich nie popełnia? 

Bohaterowie książek są przecież jak osoby wokół nas – potykają się przez swoje błędy i mają w sobie różne uczucia. Można to zauważyć od samego początku powieści, kiedy opisuje Pani, jak Nora czuje się odrzucona przez londyńską śmietankę towarzyską. Mimo, że ma u boku Cilliana, bardzo chciałaby wrócić z twarzą do dawnych sprzymierzeńców. Wtedy było to podwójnie trudne, bo trudniej było tak po prostu się odciąć, wyjechać, zmienić grono znajomych.

Trzeba pamiętać o tym, że wyższe sfery były tak naprawdę bardzo wąską – w porównaniu do ogółu społeczeństwa – grupą ludzi. Może nie na tyle wąską, by każdy znał każdego, lecz na tyle, by wytworzyły się odpowiednie powiązania. Jeśli miało się odpowiednie koneksje i znajomości, dało się zrobić niemalże wszystko. Równocześnie wiązały się z tym niebezpieczeństwa – jeśli zyskiwało się wroga, w tym samym czasie należało mierzyć się z niechęcią wielu innych osób. Trudne było już samo wkroczenie w to zamknięte grono. Początki często bywają niełatwe, ale bez potężnego patrona za plecami zdobycie sympatii socjety było niemal niemożliwe. Cillian, będący człowiekiem z zupełnie innego świata, kilkakrotnie ma styczność z przedstawicielami wyższych sfer. Nie wszyscy są mu przychylni, ba – na ogół jest tolerowany tylko dlatego, że ręczy za niego hrabia Bulwer. Myślę, że Nora, jako urodzona w tej sferze, doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że jeśli porzuci londyńską socjetę i zmieni otoczenie, będzie miała trudności z powtórnym zaistnieniem na firmamencie kolejnego towarzystwa. W naszych czasach mamy o wiele większą anonimowość, ludzie z reguły są o wiele mniej zainteresowani życiem innych niż dawniej. Ponadto, obecnie mamy ten komfort, że wolno nam lubić tych, których szczerze polubiliśmy, a nie tych, których warto czy wypada lubić.

Eleanor i Cillian to jedna z nielicznych par kochanków, których połączyło prawdziwe uczucie, a nie sama namiętność czy umowa. To naprawdę była taka rzadkość wśród elit?

Zdecydowanie nie była to najważniejsza z rzeczy, na które zwracano uwagę przy zawieraniu małżeństwa. Związek miał być przede wszystkim złączeniem jednej rodziny z drugą, kobietom często zależało na zyskaniu tytułu, a mężczyznom na posagu przyszłej małżonki. Jednak relacja Eleanor z Cillianem jest inna, ponieważ on nie zwraca uwagi ani na jej majątek, ani na pochodzenie, jedynie na nią. W tamtych czasach była to rzadkość, gdyż ważniejsze było to, kim się jest i co się posiada, aniżeli to, jakim się jest człowiekiem. Mogę powiedzieć, że dla Nory jej związek z Cillianem jest powiewem świeżości w skostniałych powiązaniach wśród socjety. 

Wydaje mi się, że zawieranie małżeństwa z rozsądku a nie z miłości mimo wszystko bardziej emocjonalnie dotykało kobiet niż mężczyzn. Panny wychodziły bowiem za mąż z troski o przyszłość swoich dzieci, bezpieczeństwo finansowe, swój status społeczny, opinię wśród socjety. To bardzo krzywdzące. Ma Pani podobne odczucia?

Z perspektywy kobiety żyjącej współcześnie – tak, jest to nie do pomyślenia. Ale pisanie o dawnych czasach ma to do siebie, że nie da się patrzeć na priorytety i wybory tamtych ludzi przez pryzmat dzisiejszych wartości. Akcja Króla Pik toczy się w epoce, w której podjęcie pracy zarobkowej przez damę było czymś haniebnym, więc w gruncie rzeczy zamążpójście stanowiło dla kobiety jedyny sposób na zapewnienie sobie dobrych warunków życia. Same nie miały praw do posiadania własnego majątku. Musiały grać takimi kartami, jakie otrzymywały od losu. Myślę, że one doskonale o tym wiedziały, stąd takie podejście do zawierania małżeństw. Nie uważam, by było to coś złego, ponieważ nie miały innych perspektyw. To jednak jest doskonały przykład tego, jak duża ewolucja w obyczajowości zaszła na przestrzeni praktycznie stu lat i jak to dobrze, że obecnie panują całkowicie inne przekonania i wolność wyboru. 

Póki Pani Hardinge jest szczęśliwa z Cillianem, nie zawraca sobie głowy myśleniem o kolejnym zamążpójściu dla obopólnych korzyści. To właśnie dzięki jego miłości była w stanie znieść tak wiele przykrych sytuacji. Co by było gdyby Nora nie miała w nim oparcia?

Zapewne podjęłaby wtedy inne decyzje. Niektóre lepsze dla niej, ale inne zdecydowanie gorsze. Cillian bywa jej głosem rozsądku, temperuje jej temperament, hamuje romantyczne zrywy i nie pozwala upaść. Tak naprawdę problemem w ich związku jest to, że nie są ze sobą całkowicie szczerzy, z różnych powodów. Cillian nie mówi Eleanor całej prawdy o sobie w poczuciu, że dzięki temu ją chroni. Z kolei Nora nie ma pełnego zaufania do nikogo. To rodzi między nimi nieporozumienia. Ich relacja dowodzi tego, że czasami samo uczucie nie wystarcza, jeżeli brakuje szczerości i zaufania.  

Jednak, mimo zgrzytów, Cillian darzy ją takim samym uczuciem jak ona jego, czego dowodem była jego determinacja, gdy Eleanor po rozmowie z bratem zmarłego męża trafiła do miejsca nieprzychylnego dla nikogo. Przyznam szczerze, że to były bardzo emocjonujące fragmenty.

To jeden z moich ulubionych momentów w książce i przyznam, że pisanie tego wątku sprawiało mi dużą satysfakcję nie tylko ze względu na opisywane przeze mnie realia, lecz również przez wzgląd na ukazanie odpowiednich emocji. Mogłam ukazać zachowanie osoby w sytuacji praktycznie bez wyjścia oraz osoby, która próbuje jej pomóc tak bardzo, że wręcz ociera się to o desperację. To są stany, które trudno jest opisywać, samej nie mając aż takiego zaplecza zarówno doświadczeń, jak i emocjonalnego. Jak mówiłam wcześniej, bardzo lubię stawiać przed sobą literackie wyzwania. Pisanie jest wspaniałe między innymi dlatego, że pozwala twórcy dotykać stanów, których w rzeczywistości nie mógłby albo nie chciałby dotykać osobiście. Mam nadzieję, że podołałam wyzwaniu i ten fragment Króla Pik wypadł wiarygodnie w oczach Czytelników.

To prawda. Swoją drogą, to nie do wiary, że kiedy tylko człowiek miał wpływy, był bardziej szanowany w towarzystwie, mógł tak łatwo zadecydować o czyimś losie.

To właśnie urok socjety. Niekoniecznie trzeba było mieć pieniądze, aby mieć władzę. Czasami wystarczyły powiązania z odpowiednimi osobami. Wyższe sfery dysponowały potężną bronią, by pogrążyć niewygodną jednostkę – plotką. 

Jak już ustaliłyśmy, uczucia Cilliana wobec arystokratki były szczere, a jednak Irlandczyk nie mówił o sobie całej prawdy. Myślę, że to bardzo trudne: chcieć być wiernym swojemu krajowi i jednocześnie wykonywać zlecenia przeciw komuś, kto darzy nas zaufaniem, tak jak było w przypadku hrabiego Bulwera. Cillian czuje to samo?

Cillian jest specyficznym bohaterem. Lubię w nim tę dychotomię, która dotyczy najróżniejszych sfer jego osobowości. Kocha Norę, lecz równocześnie ją okłamuje. Darzy hrabiego sympatią, co nie przeszkadza mu szpiegować i zwodzić arystokraty. I – wreszcie – jest jednocześnie lekarzem oraz członkiem organizacji, której metody obecnie można by było określić jako wręcz terrorystyczne. Shaw jest postacią, która nieustannie znajduje się na jakimś rozdrożu i musi podejmować decyzje. Jego relacja z Bulwerem należy do moich ulubionych relacji w tej historii, pewnie dlatego, że jest tak skomplikowana. Konfrontacja jest nieuchronna, to, w jaki sposób żegnają się ze sobą w Królu Pik, na pewno nie jest ostatecznym pożegnaniem. Ani Cillian, ani hrabia jeszcze nie powiedzieli sobie ostatniego słowa. 

Po przeczytaniu ostatnich stron nasuwa się myśl, jaki będzie ciąg dalszy powieści. Może Pani coś zdradzić?

Nie chcę powiedzieć niczego, co mogłoby w jakiś sposób nasunąć podejrzenia, jak potoczą się dalsze losy bohaterów. Historia w Królu Pik kończy się w takim momencie, który nie jest komfortowy dla większości bohaterów, a obydwoje, Nora i Cillian, są dosyć mocno „poranieni” wydarzeniami, jakie ich dotknęły. Na pewno mogę obiecać, że w III części będzie się sporo działo, jednakże nie chciałabym, by Czytelnicy z góry nastawiali się na takie lub inne rozwiązanie. Moją intencją jest, by poprowadzić fabułę w ten sposób, aby zdziwić jak najwięcej osób, by zakończenie było jednocześnie oczywiste i zaskakujące.

Powieść Król Pik kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.