Rana pełna ryb

Ocena: 5 (1 głosów)

Trzydniowa podróż matki i syna rzeką, do osady Bellavista, to niezwykła wyprawa przez kolumbijską dżunglę. Przerywana przystankami na odpoczynek pozwala współpasażerom na wymianę historii, czasami diametralnie różnych. Podróż staje się również pretekstem do wspomnień narratorki, białej kobiety z piętnem obcości w swym środowisku. Nawet jej syn jest czarnoskóry, co wciąż wywołuje pytania napotkanych ludzi. Nurt rzeki unosi pasażerów łodzi ku ich nieznanemu losowi, który może okazać się tragiczny.

,,Rana pełna ryb" to napisana pięknym poetyckim językiem opowieść o różnych rodzajach macierzyństwa, o biedzie i porzuceniu, o pochodzeniu i przynależności, o strachu i przemocy oraz o niezasklepionej ranie, jaką są trwające do dzisiaj ataki wojskowe na ludność w Kolumbii.

To także opowieść o rzece - najważniejszej arterii kolumbijskiego regionu, niemym świadku narodzin i śmierci, płaczu i krwi.

W swoim debiucie Lorena Salazar Masso przenosi czytelnika do czasem onirycznego, a czasem rażąco realistycznego świata, w którym rozbrzmiewa czułość i piękno. Snuje uniwersalną historię o brutalności i agresji będących znakiem naszych czasów, nad którymi zatriumfować może tylko miłość.

Informacje dodatkowe o Rana pełna ryb:

Wydawnictwo: Mova
Data wydania: 2022-09-07
Kategoria: Literatura piękna
ISBN: 9788367335270
Liczba stron: 192
Tytuł oryginału: Esta herida llena de peces

Tagi: Ameryka Południowa i Środkowa (z Meksykiem)

więcej

Kup książkę Rana pełna ryb

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Rana pełna ryb - opinie o książce

Podróż od matki do matki. Podróż wyzwalająca wspomnienia. Podroż człowiekoznawcza. Takie mam skojarzenia z podróżą kolumbijską rzeką Atrato, jaką odbywają biała matka i jej czarny syn, centralne postacie powieści Loreny Salazar Masso „Rana pełna ryb”. Wraz z autorką zapraszam i was do tej podróży. Wsłuchajcie się w szum wody i w ludzkie historie z dalekiego zakątka świata.

Lorena Salazar Masso, z bardzo niewdzięcznej formuły, stworzyła coś bardzo wdzięcznego. To nie jest coś co lubi masowy czytelnik. Jest to właściwie zlepek wspomnień narratorki i ludzi, których spotyka na swojej drodze. Przypadkowy, chaotyczny, ale łączy je – a raczej wyzwala je – rzeka. To co jest cudowne to, ile emocji autorka zawarła w zdaniach, które napisała. I było to dla mnie wyjątkowo uderzające, bo nie uważam się za osobę szczególnie wrażliwą. Do tego ja czytam szybko. Raczej nie kontempluję słowa, dając ponieść się pierwszemu wrażeniu. W przypadku „Rany pełnej ryb” już od pierwszych stron zaczęłam bardzo mocno doświadczać uczuć bohaterów. Złapałam się nawet na tym, że umyka mi treść, ale emocje bardzo silnie na mnie oddziałują.

Powiecie pewnie, że utożsamiłam się w jakimś stopniu z główną bohaterką. Szczerze mówiąc to nie. Ani w szczegółowym kontekście (o którym za chwilę), ani w ogólnym. Sytuacja w Kolumbii różni się diametralnie od tej w Polsce – przynajmniej ta przedstawiona w powieści. Bieda, strach o życie są przytłaczające, a przy tym bije od tych ludzi jakaś radość, żyją oni we wspierających się wspólnotach, dzięki czemu wydaje się, że jakoś to będzie.

Przyjrzyjmy się jeszcze głównej bohaterce. Patrząc na jej wspomnienia wyłaniają się dwie „nitki”. Pierwsza to macierzyństwo. Bardzo wzburzyło mnie zdanie: „Nie zawsze udaje mi się być silną i dzielną, jak prawdziwe mamy”[1]. Już chciałam się rzucić na nią z pytaniem, co rozumie przez określenie „prawdziwa mama”. Po chwili dotarło do mnie, że to wyznanie to wyraz wielkiej miłości do syna. Przyznanie się do tego, jaka niepewna jest w macierzyństwie, jak niedoskonała się czuje, może nawet niewarta jego przywiązania. Nie będę tu opisywać genezy tego macierzyństwa. Co prawda Lorena Salazar Masso dość szybko nam ją przybliża, jednak ja chcę podsycić waszą ciekawość i zachęcam was do sprawdzenia co połączyło białą matkę i czarnego syna.

Kolejny problem poruszony w „Ranie pełnej ryb” to przynależność. I jest on przedstawiony w interesujący sposób. Uważny czytelnik wyłapał, że mocno podkreślam, iż narratorka jest biała. Tak porównuje się ona do koleżanek ze szkoły: „Obserwuję je w lustrach: mają błyszczącą skórę, a ja wyglądam przy nich jak duch”[2] Biała kobieta, biała dziewczyna w świecie czarnych. Teoretycznie zaakceptowana przez kolegów i koleżanki, jednak nigdy nie czująca się jedną z nich. Czująca się gorsza przez swoją inność, pomimo że ma świadomość, że to jej rasa jest uprzywilejowana. „Nigdy nie uda nam się wynagrodzić cierpienia czarnoskórych”[3] mówi w pewnym momencie. Widać tutaj interesujący paradoks. Mniejszość, która tłamsi większość. Reprezentantka wygranych, która ubolewa, że nią jest.

„Rana pełna ryb” to debiut Loreny Salazar Masso. Debiut dojrzały i wspaniały. Jest to jedna z tych książek, po które sięgałam niepewnie, z obawa o przerost formy nad treścią, a odkładałam ją zachwycona. Powieść nostalgiczna, spokojna, ale kipiąca emocjami. Emocjami znanymi i obcymi, jednak wszystkie są za sprawą słów bardzo mocno wyczuwalne.

[1] Lorena Salazar Masso, „Rana pełna ryb”, przeł. Katarzyna Sosnowska, wyd. Mova, Białystok 2022, s. 64.
[2] Tamże, s. 28.
[3] Tamże.

Link do opinii
Recenzje miesiąca
Upiór w moherze
Iwona Banach
Upiór w moherze
Jemiolec
Kajetan Szokalski
Jemiolec
Pożegnanie z ojczyzną
Renata Czarnecka ;
Pożegnanie z ojczyzną
Sprawa lorda Rosewortha
Małgorzata Starosta
Sprawa lorda Rosewortha
Szepty ciemności
Andrzej Pupin
Szepty ciemności
Gdzie słychać szepty
Kate Pearsall
Gdzie słychać szepty
Góralskie czary. Leksykon magii Podtatrza i Beskidów Zachodnich
Katarzyna Ceklarz; Urszula Janicka-Krzywda
Góralskie czary. Leksykon magii Podtatrza i Beskidów Zachodnich
Zróbmy sobie szkołę
Mikołaj Marcela
Zróbmy sobie szkołę
Opowieści o kolorach
Nadine Debertolis
Opowieści o kolorach
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy