Maud cierpi na pogłębiającą się z dnia na dzień demencję. Nie pamięta, co robiła przed kilkoma sekundami, powoli traci umiejętność czytania i pisania, nie rozróżnia pomieszczeń, gubi się na dobrze znanych ulicach, przestaje poznawać najbliższych. Namiętnie zajmuje się ogrodnictwem, ale nie wie, po co. Wychodzi z domu z jasno określonym celem i po chwili nie pojmuje, dlaczego wyszła. Brudzi mieszkanie błotem i ziemią, nie potrafiąc podać przyczyny. Rozstawia po mieszkaniu przedziwne ilości filiżanek z herbatą, bo nie pamięta, że już tę herbatę parzyła. Uporczywie też poszukuje połowy starej puderniczki, kawałków grzebyka do włosów i szminki o kolorze modnym przed siedemdziesięciu laty. Przeszłość i teraźniejszość zlewają się w jej myślach w jeden niepokojący, mroczny obraz. Kobieta nie odróżnia jawy od marzenia, rzeczywistości od wspomnień. Wie jednak jedno - jej przyjaciółka przepadła, rozpłynęła się jak we mgle. Myśl o tym, że Elizabeth zaginęła bez śladu powraca do Maud z niebywałą regularnością. Przekonanie, że należy jej szukać staje się jedynym trwałym i pewnym punktem w rozmytej, zawieszonej między przeszłością a dniem dzisiejszym, niejasnej egzystencji staruszki.
Pytanie tylko, kto pomoże, kto w ogóle uwierzy kobiecie, nie potrafiącej stwierdzić, co robiła minutę wcześniej. Który policjant potraktuje serio zgłoszenia o zaginięciu, przynoszone w środku niemal każdej nocy, gdy rodzina potencjalnej ofiary wyraźnie wie, co się z nią dzieje i potrafi wskazać miejsce jej pobytu.
Z rozdziału na rozdział pogłębia się demencja głównej bohaterki, zaś czytelnik zadaje sobie pytanie, kim jest Elizabeth i czy w ogóle istnieje? Szukanie jej zaczyna przypominać czekanie na Godota.
Co więcej, rozmyślając o przyjaciółce, staruszka coraz częściej nawiązuje do wspomnień o innej tragedii, która odcisnęła ogromny ślad na jej psychice i ogólnej kondycji - zaginięciu siostry. A ponieważ Maud jest narratorką, ponieważ prowadzi nas po krętych, najczęściej ślepych i zdradliwych ścieżkach swych przemyśleń, zaczynamy w którymś momencie zastanawiać się, o co tu tak naprawdę chodzi. Kogo Maud w gruncie rzeczy poszukuje? Kto opowiada tę historię? W jakim czasie osadzona jest akcja - tuż po wojnie, czy przeszło 70 lat później?
Opowieść o tych mrocznych poszukiwaniach jest opowieścią trudną, smutną i jednocześnie tak sugestywnie napisaną, że w którymś momencie nie jesteśmy już pewni nawet naszej własnej pamięci, wrażeń, odczuć. Autorka każe nam myśleć jak osoba z demencją, doprowadzając nas tym samym do irytacji, pogubienia, rozpaczliwego szukania wyjścia z tej myślowej gęstwiny.
Czytałam "Ani śladu..." będąc akurat w okresie dość silnego zmęczenia, w natłoku obowiązków, wyjeżdżając, denerwując się, przebywając niejednokrotnie w hałasie. Ten brak spokoju tylko potęgował moje problemy z odbiorem powieści, a jednocześnie uświadamiał mi, jak bardzo zagubiona musi czuć się osoba, borykająca się z demencją. Jeśli ja, w pełni zdrowa, mam kłopot z odbiorem relacji o czyimś problemie, to jak funkcjonują rzesze ludzi, które muszą w centrum tego problemu żyć.
Emma Healey stworzyła tekst, dzięki któremu mamy wrażenie, że nasza pamięć to szara mgła, gęsta, bezładna mieszanina faktów, postaci, celów i dążeń. Bez ładu i sensu. Jednocześnie jest to powieść, doskonale ucząca zrozumienia wobec osób, które jawią się jako irytujące czy wręcz niebezpieczne. Osadza nas wewnątrz ich dramatu, każe się w nim odnaleźć, a my widzimy, że to niemożliwe. Z punktu widzenia chorych oglądamy reakcje ich najbliższych i nie jest to krzepiący obraz. "Ani śladu Elizabeth" bardzo smuci, ale jednocześnie daje nadzieję.
Znajdzie się bowiem ktoś, kto mimo wszystko potraktuje Maud poważnie...
(za moim blogiem: www.zkartekszelestem.blogspot.com)
Informacje dodatkowe o Ani śladu Elizabeth:
Wydawnictwo: Media Rodzina
Data wydania: 2014-10-27
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
9788372789860
Liczba stron: 288
Dodał/a opinię:
Mirania
Sprawdzam ceny dla ciebie ...