Staram się zawsze pielęgnować nadzieję. Wywiad z Katarzyną Sarnowską

Data: 2023-06-05 13:21:37 Autor: Danuta Awolusi
udostępnij Tweet
Okładka publicystyki dla Staram się zawsze pielęgnować nadzieję. Wywiad z Katarzyną Sarnowską z kategorii Wywiad

– W przeszłości inaczej podchodziłam do życia, ale doświadczenia mnie ukształtowały i jestem teraz wdzięczna za każdą chwilę swojego życia, delektuję się nim i cieszę ze wszystkiego, co otrzymuję – mówi Katarzyna Sarnowska, autorka książki Pocałunki wiatru

Twoja bohaterka kiedyś opuściła rodzinny dom, by szukać wolności i lepszego życia. Po 20 latach wraca i nie jest to powrót łatwy. Czy dla Karoliny to forma porażki, czy jednak szansa na to, by z dala od innych wylizać rany?

Myślę, że wiele kobiet ucieka od toksycznych relacji w domu i próbuje ułożyć sobie życie na nowo, inaczej, lepiej. Chcą pokazać, że ich życie będzie idealne, wolne od błędów rodziców. Problem w tym, że często nieprzepracowane problemy z dzieciństwa powodują, że trafiają na partnera, z którym przeżywają dokładnie to samo, co w domu rodzinnym – człowiek ten jest podobny do ojca lub matki i sytuacja z wcześniejszego etapu życia jest odtwarzana. Tak naprawdę nie jest potrzebna zmiana miejsca, ale ta, która zachodzi w nas samych.

Właśnie tego doświadczyła Karolina – myślała, że gdy obok nie będzie toksycznych rodziców, jej życie zmieni się diametralnie. Niestety, tak się nie stało i na pewno powrót do rodzinnych stron, do domu, z którego uciekła, przynajmniej na początku jest formą porażki. Potem bohaterka zaczyna powoli budować życie na nowo i porażkę przekuwa w sukces, ale nie dzieje się to za pstryknięciem czarodziejskiej różdżki – wymaga pracy, odwagi i pomocy innych ludzi. Tak jak w życiu, rzeczy ważne wymagają czasu, uwagi i zaangażowania.

Dorosłe dziecko, któremu coś w życiu nie wyszło, kontra rodzice. Takie zderzenie musi boleć?

Na pewno – każdy z nas chciałby pochwalić się rodzicom, pokazać, że coś osiągnął, aby byli z niego dumni. Jednak w toksycznych domach – a z takiego pochodzi Karolina – jest to szczególnie trudne. Karolina nigdy nie zadowoli matki, bez względu na to, jak bardzo się stara. Jeśli coś robi dobrze, matka uznaje to za oczywiste, a jeśli popełni błąd, jest napiętnowana. Karolina nie ma właściwie szans na to, aby być docenioną, dlatego jej sytuacja jest podwójnie bolesna, a matka często jej o tym przypomina. Myślę, że w zdrowych rodzinach w takiej sytuacji otrzymuje się wsparcie, pomoc i zrozumienie.

Rodzice mają Karolinie sporo do zarzucenia. Uważają, że pozostawiła ich na pastwę losu. Czy, Twoim zdaniem, takie obarczanie dziecka ma sens? Kulturowo często tak się dzieje.

Tak, niestety, często się to zdarza. Moim zdaniem wynika to z tego, że w Polsce ludzie starsi, szczególnie w małych miejscowościach, nie mają możliwości rozwoju, nie mają rozrywek lub po prostu nie stać ich na podróże i inne przyjemności. Poza tym nie ma tradycji klubów seniorów, gdzie mogliby oni rozwijać inne pasje niż gotowanie lub tańce ludowe. W związku z tym jedyną rozrywką są dzieci, wnuki i często ludzie starsi „uwieszają” się na nich, to znaczy chcą prowadzić życie w symbiozie, razem wychowywać ich dzieci, wspólnie spędzać wolny czas. Jeśli obie strony się na to zgadzają i taka sytuacja im odpowiada, nie ma problemu. Jeśli jednak dorosłe dzieci są do tego zmuszane, to już nie jest w porządku. W przypadku Karoliny relacja z rodzicami nie jest zdrowa, więc oskarżanie kobiety o to, że opuściła rodziców, jest niesprawiedliwe. Zrobiła to, aby ratować siebie.

Karolina, choć cała poobijana, wraca w rodzinne strony z wiarą w to, że zawalczy o siebie. Skąd ma tę siłę? Wiele osób wolałoby pogrążyć się w rozpaczy i stagnacji.

Ta siła rodzi się powoli, ale na pewno początkowo Karolinę zaczyna napędzać energia miejsca, w którym się znalazła – a głównie zamku, który jest centralnym punktem wioski. Moja bohaterka postrzega zamek jako bezpieczne miejsce, bezpieczną przystań. Potem powoli pojawiają się wokół niej ludzie, którzy dają jej wsparcie i to też jest bardzo istotne. W toksycznych rodzinach ludzie żyją tylko we własnym kręgu, a ważne jest, by znaleźć wsparcie gdzieś indziej, tam, gdzie można je rzeczywiście otrzymać. Oczywiście, ogromną rolę odgrywa też jej nowa pasja, przed którą na początku się broni.

Właśnie: pasja, czyli taniec. Czy, Twoim zdaniem, pasje mają leczniczą moc? Pomagają dojść do siebie?

Tak, na pewno. Posiadanie czegoś, co się lubi robić, jest nie tylko receptą na problemy rodzinne, ale może też być odskocznią, gdy doskwiera nam nielubiana praca. Pasja jest tak naprawdę potrzebna każdemu i w każdym wieku. Wtedy możemy doświadczyć bycia tu i teraz, stopienia się z chwilą obecną. Jeżeli bez reszty zaangażujesz się w poznanie choćby najmniejszego skrawka rzeczywistości, odnajdziesz tam Boga – tak ujął to Pascal. Jeżeli naszą pasją jest taniec, to mamy też szansę na poznanie nowych osób, ruch, kontakt z muzyką. Myślę że to jest bardzo ważne.

Karolinie udaje się znaleźć pracę w bibliotece. Dlaczego wybrałaś właśnie takie miejsce? To również dla Twojej bohaterki przystań?

Tak, uwielbiam biblioteki. W dzieciństwie bardzo dużo czytałam i zawsze było mi mało książek, więc marzyłam nawet, żeby zostać bibliotekarką, bo wtedy nigdy by mi ich nie zabrakło. Oczywiście teraz już wiem, że praca w bibliotece nie polega na czytaniu książek, ale sympatia do bibliotek pozostała. Często poznaję nowe miejsca i ludzi poprzez biblioteki, bo tam czekają na mnie książki i życzliwe osoby. Gdy przyjeżdżam do mojego rodzinnego miasta, uprawiam „rajd po bibliotekach” – w jednym dniu odwiedzam kilka. Moja przyjaciółka, którą poznałam podczas spotkań autorskich, jest bibliotekarką. To właśnie w bibliotekach najczęściej spotykam czytelników swoich książek, w związku z tym mam bardzo emocjonalny stosunek do bibliotek i można powiedzieć, że dla mnie są bezpieczną przystanią. Poza tym gdy szukałam materiałów do tej książki, ogromne wsparcie popłynęło do mnie właśnie z biblioteki w Krokowej.

W Twojej powieści nie brakuje też morza. Zależało ci, by właśnie nad morzem Karolina mogła odżyć?

Oj, tak, szukałam tylko pretekstu, żeby w mojej książce pojawiło się morze. W poprzednich książkach miejscem akcji był Jeziorak albo Włocławek, a ja mam szczególny sentyment do Jastrzębiej Góry – uwielbiam to miejsce i bardzo chciałam, żeby pojawiło się w mojej powieści. Morze jest dla mnie niczym ogromny akumulator, który ładuje baterie, ale też jest źródłem inspiracji, to znaczy dzięki morzu „dokopuję się" do podświadomości, dzięki niemu rodzą się nowe pomysły, a wszystko staje się jasne i proste. Nad morzem czuję też bliskość Boga.

Matka Karoliny to trudna, toksyczna osoba. Ma taki charakter, czy raczej to życie dało jej w kość?

Myślę, że każda toksyczna osoba to w gruncie rzeczy skrzywdzony człowiek, któremu nikt nie dał w dzieciństwie tego, czego potrzebował – miłości, wsparcia, uwagi. Na przykład niechęć do Grety wynika przede wszystkim ze strachu przed tym, że ktoś odkryje jej tajemnicę. Sądzę, że osoby toksyczne tak naprawdę boją się, że ktoś odkryje, kim naprawdę są, a ponieważ mają bardzo niskie poczucie własnej wartości, przeraża je ta perspektywa. Ich życiem kierują wstyd i strach. Poza tym nie wyniosły dobrych wzorów relacji międzyludzkich z własnych domów. Dzieci, które są bite, biją potem własne dzieci. Nie usprawiedliwia to jednak jej postępowania wobec córki.

Bohaterka została zdradzona przez męża. Jak to jest z odbudowywaniem zaufania po takim ciosie? Uważasz, że szybko można się pozbierać i otworzyć?

Sądzę, że to długotrwały proces. Druga osoba musi pokazać, że można jej znowu zaufać, a ta zraniona ma prawo do przejścia traumy na swoich zasadach i musi mieć tyle czasu, ile potrzebuje, żeby odbudować zaufanie.

Tak jest w przypadku Karoliny, której bardzo trudno przychodzi znowu zaufać. Cały czas doszukuje się w ludziach nieczystych intencji. Potrzebuje wielu dowodów, aby poczuć, że jest bezpieczna i że może otworzyć się przed drugą osobą.

Twoja książka daje dużo nadziei. Pokazuje, że choć życie nigdy nie jest łatwe, w każdym jego momencie można zbudować coś od nowa. Prywatnie również w to wierzysz?

Myślę, że życie nie jest łatwe i to czyni je pięknym. Tylko dzięki trudnościom, a czasami nawet dzięki cierpieniu możemy zbudować odporność psychiczną, kształtować charakter i iść naprzód. Mam taką teorię, że luksus, dobrobyt mogą zabić chęć do życia i tutaj przychodzi mi do głowy piękna metafora z książki Życie Pi. Główny bohater, rozbitek, płynąc sam po oceanie na małej łodzi z tygrysem, stawał się coraz silniejszy, bo jego odporność psychiczna wzrastała, a gdy trafił na rajską wyspę, gdzie wszystkiego było pod dostatkiem, prawie stracił życie, bo dobrobyt uśpił jego czujność.

Staram się zawsze pielęgnować nadzieję. W przeszłości inaczej podchodziłam do życia, ale doświadczenia mnie ukształtowały i jestem teraz wdzięczna za każdą chwilę swojego życia, delektuję się nim i cieszę ze wszystkiego, co otrzymuję.

Na koniec zapytam o plany literackie. Jakiej powieści będziemy mogli spodziewać się niebawem?

W pandemii napisałam książkę, która nosi tytuł Powitanie słońca – tym razem chcę zabrać czytelniczki i czytelników w podróż do Indii. To również literatura obyczajowa, ale akcja rozgrywa się w Bombaju, Hampi i na Goa. Myślę, że książka ukaże się w przyszłym roku. Pracuję także nad kontynuacją Miłości w kolorze sepii. Książka ta ukazała się w 2016 i była moją drugą powieścią. Akcja rozgrywa się w przedwojennym Włocławku i jest to opowieść o miłości. Wielu czytelników prosiło mnie o kontynuację i postanowiłam spróbować, choć nie przepadam za seriami. Jedyna seria, która przypadła mi ostatnio do gustu, to książki Krystyny Nepomuckiej – pierwszy tom to Małżeństwo niedoskonałe.

Książkę Pocałunki wiatru kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.