Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 2009-06-18
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN: b.d
Liczba stron: 232
Był sobie złodziej. Taki wybrał zawód. Okradał bogatych, nie rozdawał biednym. Nigdy nie wpadł. Aż do tego feralnego dnia. Kiedy wychodził z mieszkania, które właśnie obrobił, ktoś już na niego czekał... Przeczytaj fragment Mężczyzna niespiesznie wchodził na najwyższe piętro. W nowym apartamentowcu była wprawdzie winda, ale uznał, że trzy kondygnacje może pokonać na piechotę. Na każdym poziomie znajdowały się tylko dwa mieszkania, musiały być naprawdę duże. Ostatnie stopnie pokonał jeszcze wolniej – dzień był upalny, a sutanna z ciasno zapiętą koloratką nie była letnim strojem. Otarł pot z czoła i pomyślał, że powołanie wiodące go w takie miejsca wymaga wielu wyrzeczeń, a noszenie niewygodnego uniformu nie jest największym z nich. Ksiądz przystanął przed masywnymi drzwiami o barwie ciemnego mahoniu, z wypukłym judaszem, i przeżegnał się machinalnie, gdy potoczna nazwa szklanego szpiega przemknęła mu przez głowę. Przyglądał się przez chwilę nowoczesnym zamkom – owieczka, której losem zamierzał się zająć, należała do zamożnych i troszczących się o dobra doczesne. „Ciekawe, czy poświęci nieco troski dziełu zbawienia swej duszy”, pomyślał, kładąc palec na przycisku dzwonka. Drugiej szansy nie będzie – pod tym względem duchowny nie był typowym przedstawicielem swojej profesji – nigdy nie wracał tam, gdzie nie wpuszczono go przy pierwszej wizycie. W głębi mieszkania rozległ się delikatny dźwięk gongu, przez minutę lub dwie nic się nie działo, najlżejszy szelest nie zakłócił ciszy. Wreszcie judasz pociemniał na sekundę, następnie drzwi zaczęły się uchylać z powolnym dostojeństwem wrót bankowego sejfu. – Niech będzie pochwalony… – Elegancka, młoda kobieta spojrzała pytająco i machinalnie przesunęła palcami po guzikach bluzki, jakby sprawdzała, czy dekolt jest wystarczająco skromny. – Na wieki wieków. – Gość z pobłażaniem obserwował oznaki zakłopotania pojawiające się zawsze na widok sutanny. – Dzień dobry. – Dzień dobry – odpowiedziała z ledwie wyczuwalną ulgą, że może przystąpić do zwykłej konwersacji. – W czym mogę księdzu pomóc? – Prowadzę posługę duszpasterską w tutejszej parafii i staram się odwiedzić wszystkich nowych członków naszej wspólnoty. Państwo niedawno się wprowadzili, zapewne zabrakło czasu na wizytę w kościele… – zawiesił ze smutkiem głos. – Mieszkamy tu niecałe dwa miesiące. Właściwie nie wiem nawet, gdzie jest najbliższy kościół, nie było czasu… – Dotarło wreszcie do niej, że wypada wpuścić kapłana do środka albo znaleźć jakąś wymówkę i zatrzasnąć mu drzwi przed nosem. – Proszę, niech ksiądz wejdzie. Zaprowadziła go do salonu, gestem wskazała skórzaną sofę i przeprosiwszy, zniknęła w głębi mieszkania. Duchowny nie usiadł. Nie wypuszczając z ręki czarnej, podobnej do małej walizki teczki, stał nieruchomo i tylko z dziwną uwagą lustrował otoczenie, jakby pragnął, żeby przedmioty opowiedziały mu to, czego nie wyjawią ich właściciele. Przestronny apartament urządzony był z kosztowną elegancją. Nowe meble, w całości wykonane z ciemnego drewna, z biegiem lat nie stracą na wartości, wręcz przeciwnie, staną się prawdziwymi antykami. – Niech będzie pochwalony… – Do salonu wszedł młody mężczyzna w szykownym garniturze i bez skrępowania wyciągnął rękę. – Zalewski. – Na wieki wieków, amen. – Ksiądz odwzajemnił mocny uścisk. – Ojciec Janusz.
W książce „ Był sobie złodziej” narracja jest pierwszoosobowa, co pozwala doskonale wczuć się w rolę bohatera, ale czy do końca chcemy wcielać się w takiego bohatera który jest złodziejem? Odpowiem, chcemy. To nie jest zwykły bezwzględny złodziejaszek, to jest profesjonalista, który nie okrada bezbronnych osób, nie wyrywa starszym paniom torebek na ulicy. Powiecie złodziej to złodziej, niby tak, ale tego gościa można polubić, mało tego można mu kibicować i życzyć żeby jakimś cudem udało mu się wybrnąć z kłopotów, w które ma ”szczęście” wpadać.
"To, że ładowałem się z jednej kabały w drugą, kłamałem, uciekałem i zabijałem, było logiczną konsekwencją mojej przeszłości. Widać inaczej już nie umiałem. Dawno temu kupiłem bilet donikąd i nie umiem w porę wysiąść z pociągu. Przede mną ostatnia stacja. Może popełniłem kolejny błąd, ale jednego byłem pewien - nie zgniję w więzieniu."
Po skończonej lekturze możecie nieco dłużej obserwować ludzi, którzy kręcą się np. na parkingu i zadawać sobie pytanie czy aby na pewno szukają oni swojego samochodu? I czy gościu, który stoi przed klatką czeka na kogoś czy może bada teren, a może jego kolega zajmuje się już mieszkaniem twojego sąsiada w klatce obok?
Wyobraźnia pracuje, oj pracuje, ale najważniejsze, że autorowi Jackowi Skowrońskiemu wyobraźnia podsunęła pomysł na taką świetną książkę, polecam!
Ta mucha cię użądli… Zblazowany agent ubezpieczeniowy Apoloniusz stawia się na spotkanie w sprawie polisy. Przyjmuje go roznegliżowana pani domu...
CZY PEWIEN RĘKOPIS Z POCZĄTKU UBIEGŁEGO WIEKU NAPRAWDĘ ISTNIEJE? Bardzo znany pisarz polski, żyjący i tworzący na przełomie XX wieku, od 1888 r. często...
Przeczytane:2013-08-01, Ocena: 5, Przeczytałam, Wyzwanie - 52 książki 2013,