O tej książce słyszało się wiele dobrych rzeczy: „gotowy scenariusz na film”, „barwne życie niezwykłego człowieka”. Oraz inne, mniej, lub bardziej wzruszające frazy.
Macieja Berbeki nie trzeba nikomu wszak przedstawiać. Ratownik z urodzenia i powołania. Humorem przeganiał złośc u innych ludzi. Prowadził komercyjne wycieczki w góry i choć, jak to człowiek, nie uniknął wypadkó1), to ludzie zwykle chwalili go za podejście – iście ojcowskie – do klientów. A także, co najważniejsze, Lodowy Wojownik, legenda himalaizmu. Tragicznie zmarła legenda, której zagadki nigdy nie rozwiązano. Niby podjęto próbę przetransportowania ciała Maćka w niższe rejony – miał zająć się tym jego brat. Ostatecznie, jego ciała nigdy nie odnaleziono.
Próbowano opisać jego śmierć w dosyć szczegółowy sposób. Jacek Hugo – Bader w swojej książce nie oszczędza nikogo i dostarcza czytelnikom scen, które wyciskają łzy z oczu równie skutecznie, co krojenie cebuli, czy wyciskanie cytryny.
Problem w tym, że tu jest mowa o zupełnie innej książce. A mianowicie Korotko Dariusz i Porębski Jerzy napisali wspólnie książkę „Berbeka. Życie w cieniu Broad Peaku”. Tytuł nie pasuje, choć wspomniana góra pojawia się w tekście niezliczoną ilość razy, to o szczegółach tragicznej w sutkach wyprawy dowiadujemy się dopiero na sam koniec tekstu. Za mało i za sucho zostało to wszystko opisane, by czytelnik zechciał uronić choćby łzę.
Zachwyca natomiast szczegółowe opisanie jego życia, zarówno zawodowego, jak i rodzinnego. W książce wyraźnie jest napisane, że bracia nie zawsze byli zżyci, nie zawsze i we wszystkim się zgadzali, jak to bracia, ale zawsze potrafili się wspierać. Otworzyli razem nawet wspólny biznes – sklep, który, ostatecznie później przejął Jacek.
To również historia o tym, jakie ogromne znaczenie miały góry w rodzinie Berbeków. Ojciec Maćka był bardzo znanym i szanowanym ratownikiem. Cieszono się, że syn poszedł w jego ślady.
Od najmłodszych lat uczył też swoich synów zarówno szacunku, jak i miłości do gór. Zabierał żonę i synów na liczne wyprawy. Starał się ich sprawdzać zarówno w łatwym, jak i w trudnym terenie. Nie brał ze sobą nikogo, kogo nie był pewien. Sprawdzał swoich klientów.
To również historia o tym, jak góra stała się przeznaczeniem Maćka. I krok po kroku coraz bardziej kontrolowała jego życie. Miał z nią porachunki, dlatego wracał tam zarówno myślami, jak i fizycznie raz po raz, by wreszcie na niej umrzeć.
To również historia o tym, jak organizowano finałową, tragiczna wyprawę. Wiele rzeczy zostało zrobionych byle jak, na szybko, nie sprawdzonych. Zawiedli zarówno „nowi ludzie” w tym środowisku, z niewypróbowanym sprzętem, jak i „starsze pokolenie”, które chciało pokazać młodym, co i jak.
Zawiodło samo środowisko, które rzuciło się na ocalałych z tej wyprawy Bieleckiego i Małka, jak wygłodniałe psy na stare kości, pisząc na ich temat miażdżący raport i wytykając nawet najmniejszy błąd. Swoje cegiełki dołożyła, być może nieświadomie, również rodzina Maćka.
Na dłuższą metę nic to jednak nie zmieniło. Wszystko zostało takie, jak w tej piosence: wszyscy zgadzamy się ze sobą, a będzie dalej tak jak jest.
Wydaje się, że himalaizm potrzebuje zmian. O nic powinni zadecydować ludzie z tego środowiska, posiadający odpowiednią wiedzę i doświadczenie, przebywający wiele razy w ekstremalnych sytuacjach na dużych wysokościach. Ta książka nie zmieniła absolutnie nic.
Ciekawa rzecz do poczytania. Nie nudziłam się podczas lektury. I tyle.
Wydawnictwo: Agora
Data wydania: 2020-11-25
Kategoria: Biografie, wspomnienia, listy
ISBN:
Liczba stron: 340
Język oryginału: polski
Dodał/a opinię:
To opowieść o granicach ludzkich możliwości, o człowieczeństwie, które przechodzi egzamin ponad chmurami. Historia ludzi, bez których nie byłoby wśród...
Los bawił się nim okrutnie. Stworzył go Polakiem i obdarzył seksualnością, która nie ułatwiała życia. W dzieciństwie, które przypadło na najokrutniejszą...