Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 2021-01-13
Kategoria: Romans
ISBN:
Liczba stron: 480
Tytuł oryginału: The Duke and I
Tłumaczenie: Wiesław Lipowski
Tom 1 cyklu
Bridgertonowie
Daphne Bridgerton jest urocza i inteligentna, z jakiegoś powodu jednak mężczyźni traktują ją tylko jako przyjaciółkę i nie widać wokół niej roju zalotników. Żaden z londyńskich amantów nie poprosił jeszcze o jej rękę, o czym Daphne skrycie od dawna marzy... Za to książę Hastings nie zamierza się rychło żenić, tyle że liczne panny na wydaniu (a zwłaszcza ich natrętne mamy) nie ustają w próbach nakłonienia go do zmiany zdania. Książę Simon proponuje więc Daphne niezwykle korzystną dla obu stron tajną umowę – on będzie udawał jej adoratora, dzięki czemu uwolni się od natrętek, a ona z pewnością zyska pretendentów do swojej ręki, skoro sam książę uznał ją za pożądaną partię... Plan wydaje się niemal doskonały, pod warunkiem że oboje zachowają go w sekrecie. I faktycznie działa znakomicie - na początku... Kiedy pląsają z gracją po sali balowej, ona z rumieńcem na policzkach, on zaś wpatrzony w nią płomiennym spojrzeniem, trudno uwierzyć, że ich zaloty to tylko fikcja... Trudno, bo pośród pełnego blichtru, plotek i intryg świata elity Londynu jest tylko jedna stała rzecz: miłość, która złamie każde reguły...
O Bridgertonach nie dało się nie słyszeć. Kiedy na Netfliksie pojawił się serial stworzony na podstawie powieści Julii Quinn, cały świat dosłownie oszalał. Ja skutecznie trzymałam się z daleka od tej historii, chcąc najpierw zapoznać się z książkowym pierwowzorem. W drodze na wakacje udało mi się przeczytać cały pierwszy tom serii. Czy Mój książę zaskarbił sobie moją sympatię? Czy był to dobry romans historyczny? Na to pytanie postaram się odpowiedzieć w tej recenzji.
Daphne jest piękną i inteligentną młodą kobietą. Wydawać by się mogło, że kręci się wokół niej sporo zalotników... prawda jest jednak ciut inna. Wszyscy mężczyźni traktują ją jak przyjaciółkę i żaden nawet nie pomyśli o tym, by się do niej zbliżyć. Simon z kolei nie ma najmniejszego zamiaru się żenić, choć wszyscy go to tego usilnie namawiają (biedny chłopina, co to on się namęczy słuchaniem tego wszystkiego). Z tego powodu proponuje Daphne pewien układ: on będzie udawał jej adoratora, a ona wówczas zyska wianuszek zazdrośników, gotowych ją odbić. Co jednak, gdy ich mała intryga wyjdzie na jaw, a ludzie zaczną plotkować? No i przede wszystkim: co, jeśli do głosu dojdzie silniejsze uczucie niż zwykła przyjaźń?
No i cóż. Już w tym miejscu mogę napisać, że fanką tej książki to ja nie jestem. Podeszłam do niej ze sporym entuzjazmem, a im dłużej pozostawałam w tej historii, tym coraz mocniej się nudziłam. Tak, ta książka jest cholernie nudna i nie mam zamiaru tego ukrywać. Pierwsza połowa opowiada o... niczym? Chociaż w teorii autorka przedstawia nam głównych bohaterów i powody, dla których znaleźli się w tym miejscu, w którym są teraz (to dotyczy głównie Simona), to w praktyce wyszło to bardzo płasko i nieciekawie.
Główna bohaterka, co do której miałam pewne nadzieje, okazała się zwyczajnie nijaka. Daphne nie wykazała się żadną konkretną cechą charakterystyczną, a jedyny fakt, jaki kojarzy mi się z tą postacią po skończeniu powieści, jest ten dotyczący jej obrzydliwego zachowania względem Simona. Nie będę spoilerować, nikt tego nie lubi, ale wybierając tę pozycję, trzeba się na to nastawić (na ten konkretny fragment). W pewnym stopniu cieszę się, że autorka postanowiła pójść w tę stronę i pokazać ten wątek zamieniając role, ale nadal: było to bardzo złe i odpychające (a przynajmniej dla mnie).
Autorce trzeba oddać to, że ma całkiem lekkie pióro, więc pomimo nudnej pierwszej połowy, czytało mi się ją całkiem szybko. Strony przewracały się same, jednak co z tego, skoro nie czułam większej przyjemności z poznawania tej historii? Może i brzmię teraz bardzo krytycznie i negatywnie wręcz, ale nic na to nie poradzę. Druga połowa książki zasługuje na więcej uwagi – tutaj zaczęło się dziać całkiem dużo konkretnych (i przede wszystkim: ciekawszych) sytuacji, więc tutaj moje zainteresowanie wzrosło.
Ostatecznie jednak nie mogę ocenić Mojego księcia na ocenę bardzo dobrą, czy nawet dobrą. Wynudziłam się, zostałam zniechęcona i choć po takim wstępie raczej nie powinnam męczyć się z kolejnymi tomami, zrobiłam to i aktualnie jestem również po lekturze części drugiej. Jednak o niej opowiem następnym razem. Podsumowując, jeśli lubicie romanse historyczne i szukacie czegoś ciekawego i przyjemnego do przeczytania, to raczej szukajcie dalej – ale nie zniechęcam całkowicie, możecie śmiało sprawdzić na własnej skórze, czy pierwszy tom Bridgertonów przypadnie Wam do gustu.
"Wyszeptał jej imię, musnął palcami policzek. Jej oczy rozwarły się szeroko, a usta rozchyliły. I w końcu nastąpiło to, co było nieuniknione."
Na samym początku muszę się przyznać, że sięgnęłam po tę książkę tylko ze względu na serial. Przed jego obejrzeniem nigdy wcześniej nie słyszałam ani o autorce, ani o historii Simona i Daphne. Ekranizacja bardzo mi się podobała, więc wobec książki miałam tak samo duże oczekiwania. Czy zostały one zaspokojone? Tego dowiecie się w dalszej części recenzji, a teraz (dla tych, którzy jej jeszcze nie znają) przedstawiam, krótki opis fabuły:
Daphne Bridgerton już swego czasu została wprowadzona na salony, jednak nie może szczycić się wielkim gronem zalotników. Pewnego wieczoru nadarza jej się jednak okazja pozyskania takowych kandydatów na męża, kiedy książe Simon przedstawia jej pewną ofertę. Jako, że on sam nie chce się ożenić, proponuje Daphne udawanie jej adoratora. W ten oto sposób ona ma szansę pozyskania większej ilości zalotników, a on może się uwolnić od wielu młodych dam i ich matek. Jednak czy ten plan ma szansę się udać?
"-Wcale nie jesteś nudna. A ja... - jego głos opadł do drżącego szeptu - cieszę się, że jesteś szczęśliwa. Znam tak niewielu naprawdę szczęśliwych ludzi."
Książka zdecydowanie różni się od serialu. Już sam wygląd głównych bohaterów jest nieco inny, a tak wiele wątków przedstawionych na ekranie, w książce w ogóle nie ma. Najbardziej zawiodłam się na tym, że w wersji papierowej nie znajdziemy nic o przyjaźni Penelopy i Eloise czy królowej, która na każdy sezon wybiera sobie najpiękniejszy diament bez skazy. Julia Quinn przedstawia nam za to rozwinięcie wątku o dzieciństwie księcia (relacja z ojcem i jąkanie), o którym nie było aż tak dużo na ekranie. Zatem jestem w stanie stwierdzić, że tak samo serial jak i książka mają swoje określone zalety. Jako, że ekranizację widziałam jako pierwszą, książka stanowiła dla mnie jej swego rodzaju dopełnienie.
"Lecz wówczas coś się wydarzyło... a może działo się to przez cały czas, tylko on robił wszystko, by tego nie dostrzec."
To, co w książce było dla mnie bardzo interesujące to również drugi epilog zamieszczony przez autorkę, która zdecydowała się w nim zawrzeć opowiadanie, którego akcja rozgrywa się długo po wydarzeniach opisanych w powieści. Daphne i Simon mają tam już gromadkę dzieci i ich życie toczy się nieco inaczej. Z pewnością jest to ciekawy dodatek, który stanowi niezwykłe dopełnienie tej historii.
"Jej oczy się zmieniły; teraz niemal jaśniały. I rozchyliła usta... tylko troszkę, tylko tyle, żeby zaczerpnąć powietrza, ale wystarczająco, aby nie mógł oderwać od niej wzroku."
Wielokrotnie zastanawiałam się czy lepsza jest dla mnie książka czy może serial, ale nadal trudno mi wybrać. Uważam, że jedno i drugie ma w sobie coś wyjątkowego. Relacja Daphne i Simona to często walka z demonami przeszłości, które wspólnie muszą pokonać. Zarówno w wersji papierowej jak i na ekranie zostało to świetnie ukazane.
Książka, która już od dłuższego czasu była na mojej liście do przeczytania. I jestem nią zachwycona! Wciągnęła mnie totalnie!
Bardzo podobały mi się rozterki bohaterów, pełne humoru i ważnych decyzji.
Doskonale było przenieść się w czasie. Historyczne tło świetne podkręcało akcję. Najlepsza powieść jaką czytałam w ostatnim czasie.
Z pewnością przeczytam kolejne tomy i to jak najszybciej! Mam wrażenie, że ten cykl nigdy się nie znudzi...
A Ty czytałaś? Który z tomów podobał Ci się najbardziej?
PS
I chyba zajrzę jak tę powieść zekranizowano na Netflix.
Daphne Bridgerton jest kobietą, w której mężczyźni widzą tylko przyjaciółkę. Nie widać wokół niej roju zalotników, a o wymarzonych zaręczynach może na razie tylko myśleć.
Simon jest księciem, który nie zamierza się żenić, ale liczne panny na wydanie, a przede wszystkim ich matki, nie dają mu spokoju.
Mężczyzna wymyśla więc plan doskonały - proponuje Daphne, że zacznie udawać jej adoratora, dzięki czemu będzie miał spokój od prób zeswatania go, a panna Bridgerton stanie się na pewno bardzo pożądaną partią w towarzystwie, skoro nawet książę coś w niej zauważył.
Ale czy taki plan jest w stanie działać na dłuższą metę?
Ta historia wciągnęła mnie już od pierwszych stron!
Jestem ogromną fanką powieści, których akcja dzieje się w XIX w., dlatego obok tej również nie mogłam przejść obojętnie. Wspaniale czytało mi się fragmenty mające swoją akcję na wystawnych balach, czy w dworskich posiadłościach. Uważam, że klimat tamtych czasów został zachowany i przedstawiony we wspaniały sposób.
Bardzo podoba mi się pomysł z "Kroniką Lady Whistledown" i jestem niezmiernie ciekawa, czy poznamy tożsamość autorki najchętniej czytanej, lońdyńskiej gazety.
Jeżeli chodzi o bohaterów, to jestem totalnie oczarowana. Daphne jest wspaniałą osobą, która chce być po prostu szczęśliwa na tyle, na ile pozwalają jej stereotypy w czasach, w których żyje.
Simon natomiast to niesamowicie wykreowany bohater. Z każdego wypowiedzianego przez niego zdania wylewa się udręka i żal, spowodowany nieszczęśliwym dzieciństwem. Widać, że przeszłość nadal odbija na nim piętno, z którym nie może sobie poradzić. Przez to wszystko, jego relacja z panną Bridgerton wydaje się jeszcze bardziej niesamowita. Wspaniale czytało się zarówno o ich intrydze, jak i o późniejszych wydarzeniach, które dzieją się na kartach tej historii.
Bardzo polubiłam też starszych braci głównej bohaterki - szczególnie Collina. Uważam, że ich miłość i oddanie dla młodszej siostry były nie do podrobienia i naprawdę było czuć, jak bardzo zależy im na jej szczęściu.
Jestem bardzo ciekawa kolejnych części tej historii i już nie mogę się doczekać, kiedy zabiorę się za kolejny tom!
8/10
Z twórczością Julii Quinn, poczytnej autorki romansów historycznych, spotykam się po raz pierwszy. Po lekturze wznowionej przez Wydawnictwo Zysk książki „Mój książę” wiem, że nie będzie to nasze ostatnie spotkanie.
Ależ to było urocze! Od razu napiszę, że nie oglądałam serialu. Nie mam więc porównania i oceniam tę historię wyłącznie na podstawie tego, co przeczytałam w publikacji. Książka nie jest wybitna, nie jest to literatura z wyższej półki, ale tego od niej nie oczekiwałam. Jest też nieco przewidywalna. Jednak ani odrobinę nie przeszkadza to w czerpaniu przyjemności z lektury. Książka zachwyciła mnie swoją lekkością, bardzo przyjemnym stylem autorki i świetną kreacją bohaterów. Powieść wciąga, chociaż początek jest nieco drętwy. Akcja w pierwszej części nie jest zbyt dynamiczna, dzieje się również sporo mniej niż później, co może niektórych zniechęcić do kontynuowania tej opowieści. A szkoda, bo im dalej w tej historii, tym ciekawiej. Na pochwałę zasługuje konstrukcja bohaterów. Moim zdaniem, jest to najmocniejszy punkt książki. Każdy z bohaterów jest inny, wyróżnia się na tle reszty. Wszyscy są wyraziści i pełnokrwiści. Nie potrafię sobie przypomnieć postaci, której w tej powieści nie byłabym w stanie polubić. Szczególnie zapadli mi w pamięć bracia Daphne, którzy byliby w stanie zrobić dosłownie wszystko, aby chronić swoją siostrę. Cudownie została przedstawiona relacja między rodzeństwem.
Książka jest bardzo dobrze napisana i czyta się ją błyskawicznie. Każdy rozdział rozpoczyna Kronika Towarzyska lady Whistledown, która stanowi bardzo interesujący dodatek do właściwej fabuły. Chociaż ta potrafi zainteresować również bez jakichś specjalnych wstawek. Relacja rozwijająca się między głównymi bohaterami jest intrygująca i z zaciekawieniem śledzi się to, jak z biegiem czasu się zmienia. Jednak najbardziej tajemniczym elementem fabuły i zarazem trzymającym w największym napięciu i dostarczającym najbardziej intensywnych emocji, są sekrety z przeszłości Simona. Na koniec kilka słów na temat Daphne, bo to w związku z jej osobą mam małe wątpliwości odnośnie książki. Dziewczyna jest piękna, inteligentna, dobrze wychowana. Początkowo wydaje się być naiwna i nie mieć w ogóle doświadczenia z mężczyznami. Z drugiej strony potrafi walczyć o swoje, a nawet umie sięgnąć po to, co w jej odczuciu jej się należy. I nie widać, że ma nikłe doświadczenie w sferze uczuć. Coś mi tu nie zagrało. Mimo to lubię tę bohaterkę, za jej siłę i za walkę o siebie.
„Mój książę” to całkiem dobry romans, który naprawdę przyjemnie i szybko się czyta. Jest chemia, są emocje i świetni, charakterni bohaterowie. To urokliwa, choć nieco przerysowana opowieść. Warta jednak poznania jako pierwowzór bijącego rekordy popularności serialu Netflixa. Przyjemnie spędziłam z tą książką czas i, jeśli lubicie lekkie, niewymagające romanse, z czystym sumieniem mogę ją Wam polecić.
Jeśli miałabym określić tę książkę jednym słowem byłby to: schemat.
Książka doskonale wywiązuje się ze schematu typowego romansidła. Powiedziałabym nawet, że obłędnie dobrze. Mniej więcej w połowie zaczęłam wznosić modły, żeby jednak czymkolwiek zaskoczyła, gdzieś zakręciła, zboczyła z utartej ścieżki. Nikt ich nie wysłuchał.
Tym bardziej nie jestem w stanie zrozumieć fenomenu, jaki za oceanem wywołała autorka. Jej powieści sprzedają się w milionowych nakładach, a ona jest określona królową romansu historycznego. Dla jasności podkreślę, że ta książka ma ledwo mdławe pojęcia o historii. Oczywiście reklama dźwignią handlu, wiem.
Poza tym, że bohaterowie mają jakieś tam epokowe stroje Julia Quinn nawet nie pokusiła się, żeby sprawdzić jak taki strój wyglądał. Ile miał warstw i co należało zrobić, żeby go zdjąć, bo oto Simon jednym pociągnięciem tasiemki sprawia, że suknia (balowa!!!) Daphne opada aż do pasa, obnażając ją kompromitująco. I to była pierwsza scena, w której szczerze się roześmiałam.
„Bridgertonowie. Mój książę” nie zachowuje żadnych XIX wiecznych norm. Bohaterowie nie próbują nawet przemawiać w jakikolwiek „dawny” sposób, zachować pewnej wykwintności w obyciu. Nie zdziwiłabym się znajdując między wierszami współczesny żargon. Nie dbają o żadną obyczajność, choć autorka bardzo stara się sprawić wrażenie, że jest inaczej. Dla niej skandalem jest obnażenie kobiety, czyli, jakby nie patrzeć, dosyć współcześnie.
Na żadnej ze stron nie ma nawet śladu ducha czasu. Co więcej panna Daphne Bridgertone jest momentami po prostu pyskata, a mimo to uchodzi za niezwykle kulturalną panienkę. Przypuszczam, że miała być wzorowana na Lizzy Bennet, ale wyszło arogancko i zuchwale.
Powieść jest również nużąco długa, a podwójne, zupełnie niepotrzebne zakończenie, można zwyczajnie przekartkować. Nie wnosi niczego ciekawego. Można by ją skrócić przynajmniej o sto takich nic nie wnoszących stron.
Jak było do przewidzenia, kiedy pierwsze koty poszły za płoty scen seksu wyrosło jak grzybów po deszczu. I być może dałoby się na to przymknąć oko, bo to taki charakter powieści, gdyby były to sceny malownicze i pobudzające wyobraźnię. Niestety, kiedy Simon po raz trzeci poruszał biodrami w rytmie starym jak świat trochę współczułam Daphne monotonii.
Głośna stała się netflixowa scena, gdzie w serialu Bridgertonowie Daphne gwałci Simona. Owszem, według mnie zrobiła to. Zgwałciła swojego pijanego w sztok męża, po czym pękała z dumy. Moi drodzy, odwróćmy role. Kobieta wypija kilka kieliszków za dużo, a mężczyzna bierze ją w półśnie w celu prokreacyjnym. Mamy na to paragrafy, oni pewnie też już jakieś mieli.
Jedynym aspektem przyciągającym uwagę i pozwalającym z godnością przetrwać tę powieść jest poczucie humoru. Rzeczywiście w wielu miejsca tak bardzo trafia w punkt, że ciężko powstrzymać głośny śmiech. Moimi ulubionymi postaciami są matka Daphne i jej starszy brat. Właściwie tylko oni są naprawdę ciekawie napisani. Nie są tak bardzo rozchwiani jak cała reszta. Po prostu jacyś. I to właśnie sceny z nimi należały do najlepszych.
,,Powiedzenie, że mężczyzna potrafi być uparty jak osioł, byłoby zniewagą dla osła. ,,
Co powiecie na wycieczkę? Do XIX-wiecznego Londynu, gdzie bale są barwne jak jarmarki, suknie przesadnie zdobione jak dla sroczki i klimat, który tak inny, że przepiękny w swojej inności.
Dostajemy w nasze ręce romans, który swoją delikatnością i naznaczona etykietą jest subtelny i wyważony. Kobiety wiedzą, jakie panują zasady, a mężczyźni się do nich stosują. Więc skromne podchody, jakie robią w swoją stronę partnerzy, sprawiają napawanie się chwilą, przesadną kulturę i filigranowość w okazywaniu uczuć.
Zabawne dialogi, niesnacki między rodzeństwem i sama plotkara Lady Whistledown, która swoimi kąśliwymi uwagami i niewybrednymi żartami podsumowywała całą socjetę.
Podsumowując, książkę się czyta bardzo szybko i przyjemnie. Towarzyszą nam różne odczucia, które sprawiają, że lektura ta przesiąka przez nasze palce, a główna para bohaterów wydziera się w nasze serce, a my zaczynamy wraz z nimi kroczyć obraną drogą. Kłamstwo, które zamienia się w prawdę i nieścisłości, które kształtują naszego księcia, nadaje książce większej ciekawości, gdyż potrzebujemy wyjaśnienia i rozwinięcia pewnych sytuacji.
Oczywiście, ja z ogromną chęcią sięgam po kolejne tomy, bo została nam jeszcze reszta rodzeństwa do poznania.
Jestem osobą, która wyznaje zasadę, iż pierwsza zawsze powinna zostać przeczytana książka , dopiero potem przychodzi czas na ekranizację. W przypadku Bridgertonów jednak, było zupełnie na odwrót, a jednak, wyśmienity, wciągający serial upewnił mnie, że lektura pochłonie mnie bez pamięci. Nie myliłam się ani trochę, po przekroczeniu pierwszych stron przepadłam absolutnie, a czytanie przybrało formę nadzwyczaj angażującego doświadczenia. Bezsprzecznie, Quinn zafundowała swoim czytelnikom fascynującą i emocjonującą podróż w czasie i przestrzeni, z której powrót do szarej rzeczywistości będzie wyjątkowo trudny.
Autorka włada przyjemnym, błyskotliwym piórem, dlatego kartki przelatują przez palce w zawrotnym tempie. Nadzwyczaj sugestywny styl pisarki oraz rozmach, z jakim naszkicowana została powieść, angażują wszystkie zmysły, a czytający czuje się niemal jak uczestnik opisywanych wydarzeń. Widzi oczami bohaterów, słyszy ich uszami, wreszcie, w jakimś stopniu odczuwa tę lawinę skrajnych, odurzających emocji, jakie w przypadku głównych postaci, naszkicowano starannie, wręcz namacalnie. Julia Quinn, niczym prawdziwy wirtuoz gra na czytelniczych uczuciach, umiejętnie zwodzi, manipuluje, uspokaja złudną nadzieją, po to, by po chwili szyderczo z nas zakpić. Ciekawość, jak potoczą się losy tej interesującej pary staje się w końcu głównym priorytetem, w skutek czego, najmniejsza przerwa w lekturze stanowi istne katusze.
Kreacje bohaterów wypadły doskonale! Tak dosadnie i trafnie opisane zostały wszelkie rozterki postaci, że nie sposób ich nie pokochać i nie kibicować im całym sercem. I choć Simon i Daphne tak bardzo różnią się od siebie doświadczeniami, priorytetami czy życiowym celem, a ich los został już starannie zaplanowany, jak to zwykle bywa w przypadku gorącej miłości, mogą osiągnąć prawdziwe szczęście i spełnienie, tylko jeśli zaufają własnemu sercu.
Wyjątkowa w każdym calu, wciągająca bez pamięci, paraliżująca skrajnymi emocjami! "Mój Książę" to odurzający wstęp do jakże porywającej serii, który pochłania się z zapartym tchem i wypiekami na twarzy. Dla tak hipnotyzującej, misternie skonstruowanej i nadzwyczaj frapującej opowieści warto zarwać całą noc! Polecam!
Coś pięknego ? cudowna książka bardzo dobrze się ją czyta ? już nie mogę się doczekać następnych części
Czy ukazanie ciekawie zapowiadaja?cej sie? ekranizacji na postawie ksia?z?ki zache?ca Cie? do sie?gnie?cia po ta? pozycje??Czy raczej,jak obejrzysz juz? dany film/serial to ksia?z?ka idzie w zapomnienie?
.
Nie ukrywam,z?e pojawienie sie? zapowiedzi na platformie Netflixu serialu kostiumowego BRIDGERTONOWIE miało znacza?cy wpływ na to,z?e w pierwszej kolejnos?ci chciałam zapoznac? sie? własnie? z ta? historia?.Lektura okazała sie? prosta w odbiorze a do tego lekka i mało wymagaja?ca.Był to przede wszystkim przyjemny romans osadzony w czasach minionej epoki.W nim bowiem gło?wne skrzypce odgrywały uczucia i namie?tnos?c? bohatero?w.Natomiast,za to zbrakło mi odrobine? historycznych wstawek dotycza?cych tego okresu i panuja?cych wo?wczas obyczajo?w.
.
Fabuła tej powies?c? skupia sie? gło?wnie na losach uroczej pary.Daphne,co?rki pan?stwa Bridgerton,oraz Simonie,atrakcyjnemu ksie?ciu Hastings.Oboje staja? przed niepewnym dylematem małz?en?stwa.Jednak kaz?de z nich ma raczej odmienne zdanie na ten temat.I tak oto rodzi sie? w nich wspo?lny plan.Plan,kto?ry miał byc? niezwykle prosty i niezbyt skomplikowany do wykonania.Ale,jak to w z?yciu ro?z?nie bywa i on miał swoje słabe strony.Kiedy ich zaloty przeradzaja? sie? w is?cie gora?ce uczucie a płomienny z?ar namie?tnos?ci z kaz?dym dniem niebezpiecznie wzrasta trudno im od tego poz?a?dania uciec.Czy dadza? sie? porwac? tej miłos?ci?
.
BRIDGERTONOWIE.MO?J KSIA?Z?CE to lektura zdecydowanie na leniwe popołudnie.Nie jest to bowiem pozycja wysokich loto?w.Zwyczajne czytało pozwalaja?ce sie? lekko odmoz?czyc? i tyle.W sumie,po tej pozycji spodziewałam sie? chyba zupełnie czegos? innego.Nie jest ona zła,ale tez? nie do kon?ca trafiła w mo?j gust.Niekto?re sceny były zbyt infantylne i mało zbudzaja?ce emocje w czytelniku.Miejscami miałam wraz?enie,z?e to taki Grey w wersji wiktorian?skiej?.Kusi mnie za to serial.Ponoc? jest duz?o lepszy od ksia?z?ki autorki.Zobaczymy.
.
@zysk_wydawnictwo
6/10?
https://www.instagram.com/rudy_lisek_czyta/
"Bridgertonowie. Mój książę"
Oglądając serial na Netflix, nie mogłam oprzeć się książce. Dzięki wydawnictwu Zysk mam okaże jak przeczytać jak i zrecenować.
Historia miłosna Daphne Bridgerton i księcia Hastings, Simona, w czasach to panujących elit i reguł pełnego blichtru, plotek i intryg Londyńskiej socjety.
Dla Daphne to kolejny sezon "polowania na męża" i mimo, że jest wspaniała osobą każdy młody mężczyzna traktuje ją jak przyjaciółkę. A ona przecież potrzebuje męża!
Książę Simon, człowiek dla którego dzieciństwo nie było usłane różami, a wręcz został odrzucony przez ojca, nie zamierza nigdy się ożenić a tym bardziej mieć dzieci. Pojawiając się na balu, przystojny książę nie może się uwolnić od natrętnych matek i córek na wydaniu.
Zawiera układ z Daphne korzystna dla obu stron. On- będzie udawał jej adoratora, dzięki czemu uwolni się od podbojów innych panien, ona- zyska zainteresowanie innych mężczyzn, aby starali się o jej rękę.
I jeszcze tajemnicza Lady Whistledown, która opisuje gorące smaczki z wydarzeń londyńskiej socjety podsycajac plotki.
Historia pełna zawirowań, intryg i tajemnic, ale również namiętnych uniesień, zakazanego przyciągnia oraz sytuacji w której wyjście bez plamy na honorze jest niemożliwe. Misterny plan bohaterów, który przez ich uczucia i nieuwagę zostaje zrujnowany i muszę zmierzyć się z konsekwencjami swoich czynów.
Ahh jak dobrze mi się czytało, te książkę. Oglądałam najpierw serial, a dopiero niedawno sięgnęłam po książkę. Czy to jest dobra kolejność? Wydaje mi się, że nie ma znaczenia. W książce odnalazłam to co umknęło mi w filmie, wiele rzeczy zostało wyjaśnionych, bardziej rozwiniętych. I chociaż nie lubię sama sobie spojlerować bo przecież wiedziałam jak cię ta historia skończy. To jednak czytałam tę książkę z zainteresowaniem i uśmiechem na twarzy w sytuacjach komicznych, ale również przeżywałam każdy element dramatu sytuacji w jakich znajdowali się bohaterowie.
Cudowna książka, jeśli chce się oderwać od współczesnych czasów i wejść do świata balów, konwenansów i historycznych obyczajów panujących w Anglii.
Z wielką przyjemnością sięgnę po kolejne tomy tej serii, aby poznać historię reszty rodzeństwa Daphne Bridgerton ?
Anglia, rok 1815. Dwudziestotrzyletnia Elizabeth Hotchkiss, dama do towarzystwa lady Danbury, postanawia bogato wyjść za mąż. Tylko w ten sposób zdoła...
Sebastian Grey ma powodzenie wśród dam, ani grosza przy duszy i widoki na pokaźny spadek - jeśli tylko jego stryj, stary hrabia Newbury umrze bezpotomnie...
Przeczytane:2021-01-20, Ocena: 6, Przeczytałam,
(czytaj dalej)