Antologie mają to do siebie, że – podobno – każdy znajdzie coś dla siebie. Ich tematyka jest niezwykle szeroka, w zależności od tego, do jakiego odbiorcy mają za zadanie trafić.
Antologia „Jedenaście pazurów” z dumą prezentuje jedenaście nazwisk znanych autorów – w tym samego Andrzeja Sapkowskiego, który napisał do tego zbioru przedmowę – próbujących swoich sił w utworach, których głównym bohaterem jest kot. Nigdy nie przepadałam za kotami, a poglądy, że przywiązują się do miejsca, a nie do człowieka i wiecznie chodzą własnymi ścieżkami, nie zachęcały do zawierania takich znajomości. Niektóre osoby w mojej rodzinie są dumnymi posiadaczami kotów, ale ich przedstawiciele w ogóle za mną nie przepadają. Uciekają w popłochu, gdy tylko zjawię się w mieszkaniu. Być może ma to dużo wspólnego z faktem, że ja lubię się do nich przytulać, a one do mnie nie. Cóż, sprawa do końca pozostanie niewyjaśniona.
Jedenaście tekstów w antologii przedstawia zarazem jedenaście sposobów widzenia oraz potraktowania kota, jako głównego bohatera tekstu literackiego. A są to teksty, trzeba przyznać, o bardzo szerokiej rozpiętości gatunkowej.
Uwagę zwraca również przedmowa Sapkowskiego, który, jak zawsze, wydaje się być doskonale przygotowany do referowanego tematu. Jego niepowtarzalność zarówno przytłacza, jak i przeraża.
Przyznam, że miałam chwilę zwątpienia po trzech pierwszych opowiadaniach.
O ile „Kot Szrekingera” to bardzo inteligentny tekst, który przedstawia życie i śmierć pewnej rodziny oczami dziecka przeinaczającego niektóre nazwy oraz potrafiącego robić rzeczy, o których dorosłym nawet się nie śniło, o tyle z resztą jest już różnie. Opowiadanie „Szczyt piramidy” jest jednym z najgorszych w tym zbiorze. Tak powykręcanej i przeinaczonej historii ludzi, kotów i dinozaurów jeszcze nie czytałam. „Kotik” nie jest tak niezwykły, jak można by się spodziewać, ale ma w sobie element zaskoczenia w postaci młodego człowieka, zamkniętego w więzieniu, który okazuje się mordercą. Jednak nie takim, jak sądzi policja. „Koszmar w Providence” Ł. Orbitowskiego czy „Paskudny dzień w mieście” również nie najgorzej się prezentują.
O dziwo, wszystkie teksty, które ograniczyły fantastykę, czy horror do minimum, albo udatnie wplotły je do tekstu, prezentują się znacznie lepiej niż te, w których przeważają te elementy.
Ostatnie opowiadanie zbioru jest tak apokaliptycznie bezsensowne, że aż trudno uwierzyć, że w ogóle mogło powstać.
Opowiadania są na różnym poziomie i podejmują różną tematykę. Stałym elementem, który je łączy – jest kot. Wielbiciele kotów, jeśli tylko do niego zajrzą, z pewnością znajdą tam coś dla siebie. Ciężko jest mi jednak cokolwiek polecić, ponieważ żadne z opowiadań w stu procentach nie trafiło w mój gust. Najbliżej do tego było chyba tekstowi „Paskudny dzień w mieście”.
Wydawnictwo: SuperNowa
Data wydania: 2010-11-04
Kategoria: Rozrywka, humor
ISBN:
Liczba stron: 474
Dodał/a opinię: