Magia Południowego Podlasia. Wywiad z Agnieszką Panasiuk

Data: 2023-06-20 14:05:13 | artykuł sponsorowany Autor: Danuta Awolusi
udostępnij Tweet

– Pochodzę z Białej Podlaskiej, która jest stolicą Południowego Podlasia. Z tym miastem związałam swoje całe życie. To moje miejsce na ziemi, mój dom, moja mała ojczyzna – mówi Agnieszka Panasiuk, autorka książki Kamienica. Sekrety Białej.

Dorota początkowo mówi sobie, że kocha narzeczonego. Chyba – bo mężczyzna jest przemocowcem, trudną postacią. Dlaczego tak wiele kobiet ignoruje oczywiste sygnały? Dorota nie jest jedyną, która nie chce wyjść z podobnej relacji.

Tworząc postać Piotra, narzeczonego Doroty, nie przypuszczałam, że będzie on tak odbierany przez wielu czytelników. Jesteś kolejną osobą, która dostrzega te rodzące się w nim niebezpieczne symptomy. Nie było to do końca moim zamysłem przy tworzeniu jego charakteru, ale tym samym udowadniam, że postaci w moich powieściach potrafią żyć własnym życiem i kierują moim piórem. Był taki moment, że chciałam dać mu szansę na poprawę i nawet tłumaczyłam jego postępowanie trudnym dzieciństwem.

Wracając do pytania: Dorota przez długi czas patrzyła na swój związek z Piotrem przez pryzmat minionych lat, które wspólnie spędzili. Razem studiowali, razem oddawali się studenckiemu życiu pozanaukowemu, zdawało się ich wiązać zamiłowanie do sztuki, teatru, ogólnie pojętego życia kulturalnego. Na zewnątrz sprawiali wrażenie idealnie dobranych. Tymczasem zmiana warunków, codziennych przyzwyczajeń, zamknięcie kolejnego etapu życia, rozpoczęcie nowego, czyli pierwszej pracy zawodowej i obranie ścieżki kariery wprowadziło w ten – zdawałoby się – nierozerwalny, stabilny związek sporo zamieszania. Dorota początkowo składa zmienne humory narzeczonego i jego roszczeniową postawę na karb stresu związanego z kolejną zmianą, czyli ślubem. Potrafi się obwiniać o jego skrajne nastroje. Woli wracać wspomnieniami do przeszłości, gdy nie przeżywała takich frustracji, tylko swobodnie ufała Piotrowi i potrafiła bawić się w jego towarzystwie. Właśnie dzięki tym wspomnieniom zaczyna analizować ich relację i dostrzegać, że tak naprawdę nigdy nie była dla narzeczonego równorzędną partnerką w związku, że dała mu się zdominować dla przysłowiowego „świętego spokoju”. Nie jest pewna jego uczuć, a – co gorsza – nie wie, czy sama nie pomyliła pojęć „miłość – przywiązanie - wdzięczność”. Jest to szczególnie frustrujące, bo ślub zbliża się nieuchronnie, a Dorota zamiast być radosną panną młodą, mnoży wątpliwości.

Po kolejnej kłótni otwiera się na sygnały, które długo ignorowała. Przemoc dla niej, jak dla większości z nas, kojarzyła się i kojarzy się z przemocą fizyczną (pobiciem, szarpaniem, kłótnią z rękoczynami). Tymczasem coraz częściej (przynajmniej tak pokazują statystyki) dochodzi w związkach do przemocy psychicznej, uporczywego nękania, wyszydzania, ignorowania potrzeb drugiej osoby, drwienia ze stylu życia czy wyznawanych przekonań, utwierdzania w poczuciu o swojej niższej wartości. Właśnie taki rodzaj przemocy obrał jej narzeczony, znając jej słabość do rodzinnych więzi.

Jednak Dorota postanawia wyrwać się z zaklętego kręgu trudnej relacji i zawalczyć o swoje prawo do szczęścia. Nie byłoby to możliwe bez pomocy przyjaciółek i bez tajemniczego listu, który jeszcze mocniej zamiesza w jej i tak nie łatwym życiu, ale też skieruje ku odpowiednim wyborom.

Cztery przyjaciółki. Różne od siebie. Uważasz, że relacje pomiędzy bohaterkami to miłość? Są sobie bliskie, ale zdarzają się też zgrzyty

Przyjaciółki poznajemy jako ósmoklasistki, które żyły nastoletnimi marzeniami o dorosłości. Już wtedy widać odrębność ich charakterów, która pogłębia się z biegiem lat. Życie każdej z nich potoczyło się odmiennie. Studiowały w różnych miastach, różne dziedziny. Dorota i Anka wróciły do rodzinnej Białej Podlaskiej, Zuza i Marysia wybrały życie w stolicy.

Dorota to optymistka, widząca świat tylko w jasnych barwach, ale zarazem racjonalistka. Obroniła egzamin notarialny i rozpoczęła pracę w renomowanej kancelarii. Anka, niepoprawna romantyczka, została bibliotekarką i jako pasjonatka historii marzy o stworzeniu własnego działu informacji regionalnej, ale jej przełożeni zdają się torpedować te pomysły. Zuzanna zrobiła szybką karierę w branży architektonicznej i korzysta z uroków życia, starając się zagłuszyć wyrzuty sumienia. Marysia jest samotną matką, mierzącą się z niezdiagnozowaną chorobą synka i wrodzonymi kompleksami.

Zdawałoby się, że niewiele je łączy i przyjaźń, która już przed laty była trudna, nie powinna przetrwać próby czasu. A jednak kobiety nie potrafią z siebie i z niej zrezygnować. Ta różnorodność przyciąga je, doskonale się uzupełniają.  Zuzanna, bezczelnie szczera w swoich osądach, niejednokrotnie doprowadza pozostałe przyjaciółki do łez, ale też broni ich jak lwica, posuwając się do rozwiązań – zdawałoby się – ostatecznych. Nie cofnie się przed niczym, gdy chodzi o ich dobro. Anka stara się służyć swoimi radami, a z opinią cichej zazwyczaj Marysi żadnej z nich trudno się nie zgodzić. Nawet gdy zdarzają się kłótnie, zdrady, konstruktywna krytyka – chociaż w pierwszej chwili wywołują negatywne emocje, w perspektywie przynoszą rozwiązania i ukojenie. Myślę, że takie relacje można nazwać przyjacielską miłością.

Stworzyłaś powieść, osadzoną w Twoim ukochanym Południowym Podlasiu. Czym urzekają Cię te strony? Jak dobrze je znasz?

Pochodzę z Białej Podlaskiej, która jest stolicą Południowego Podlasia. Z tym miastem związałam swoje całe życie. To moje miejsce na ziemi, mój dom, moja mała ojczyzna.

Tu się urodziłam, tutaj mieszkam i tutaj chcę pozostać. Nie wyobrażam sobie, by mieszkać gdzie indziej i pisać o miejscach, których nie znam, i „nie czuję”. Południowe Podlasie mnie inspiruje. Walory tego regionu nie zostały jeszcze w pełni odkryte, docenione, poznane i zbadane. Urzeka mnie ta tajemniczość, osnuta wokół wschodnich rubieży Polski niczym poranna mgła nad Krzną czy Bugiem. Nieustannie zachwycają mnie malownicze krajobrazy łąk z krążącymi bocianami, pól z zabłąkanymi gruszami, dziewicze lasy, nadbużańskie okolice czy pospolite tereny zielone w moim mieście. Trafiłam kiedyś
na informację, że Biała Podlaska podobno przed laty była nazywana miastem ogrodów. Coś w tym stwierdzeniu pozostało po dzień dzisiejszy. I – co najważniejsze – pomimo cywilizacyjnego pędu istnieje tu coś takiego jak wszechogarniająca cisza i spokój, który odnajduję nawet po najbardziej zabieganym dniu. Jak dobrze znam Południowe Podlasie? Teoretycznie wydaje się, że dobrze. Mam cały zeszyt z notatkami i ciekawostkami na temat wielu tutejszych miejscowości, a praktycznie z każdym wyjściem „na miasto”, z każdym wyjazdem na bliższą czy dalszą wycieczkę dostrzegam coś nowego, coś, co wcześniej przeoczyłam. To jest właśnie ta nieodkryta magia Południowego Podlasia.

Moja wyobraźnia ma dzięki temu duże pole do popisu. Przykład stanowi nowa seria powieściowa Sekrety Białej, w której moje rodzinne miasto stanowi główne miejsce rozgrywanej akcji.

List z Izraela każe rodzinie Rosolskich zacząć badać przeszłość. Nagle okazuje się, że ich rodzinne losy są dosyć zawiłe. Skąd pomysł, by w taki sposób rozszerzyć tę opowieść? Domyślam się, że jako historyczka, nie wyobrażasz sobie stworzenia powieści wyłącznie obyczajowej?

Akcja powieści w serii Sekrety Białej przebiega w dwóch, a nawet trzech, jeśli spojrzymy na prolog, liniach czasowych. Był to mój celowy zabieg związany z zamysłami, jakie mi przyświecały przy tworzeniu wstępnego planu nowego cyklu książkowego.

Po pierwsze: postanowiłam zrobić sobie chwilę wolnego od ulubionego XIX wieku, którym raczyłam Czytelników w swoich poprzednich powieściach. Nie chciałabym zostać zaszufladkowana tylko do tej epoki i zanudzać bez końca tematyką powstań, życia codziennego, konwenansów, tradycji i obyczajów tamtych lat, które były niezwykle bogate. Postanowiłam poeksperymentować i tym razem nie sięgam aż tak daleko w przeszłość, gdyż retrospekcje historyczne sięgają czasów I i II wojny światowej.

Po drugie: w swoich notatkach o przeszłości okolicy, w której mieszkam, odnalazłam cztery ciekawe epizody, które jednak wydawały mi się za krótkie, by mogły powstać o nich odrębne powieści, oparte wyłącznie na historycznym wątku. Postanowiłam stworzyć wokół nich współczesną, obyczajową oprawę i też poeksperymentować. Nie czuję się jeszcze na siłach, by napisać powieść stricte obyczajową.

Po trzecie: chciałam przekazać czytelnikom, jak nieodległa przeszłość może wpływać na teraźniejszość, na życiowe wybory, decyzje, codzienność bohaterów żyjących we współczesności.

Historia jest obecnie wyłącznie moim hobby. Studiowałam tę dziedzinę, ale nie związałam z nią swojej pracy zawodowej. Ponad dziesięć lat temu nadszedł taki moment, gdy zatęskniłam za historią i postanowiłam wpleść ją w moje życie, łącząc z pasją pisania. Tak powstała (do szuflady) Antonia z cyklu Na Podlasiu. Uważam, że brakuje mi predyspozycji do pracy stricte naukowej, zostawiam ją dla regionalistów i pasjonatów. Ja tylko kolekcjonuję ciekawostki, epizody z historii i namawiam czytelników do zgłębiania swojej wiedzy na temat przeszłości.

W posłowiu wspominasz o tym, że historia XX wieku nie jest wcale dobrze udokumentowana. Jak wiele w powieści musiałaś uzupełnić własną wyobraźnią?

Może wyraziłam się nieco niefortunnie, bo w porównaniu do epoki starożytnej czy nawet mojego ulubionego XIX wieku historia minionego stulecia jest bogata w źródła, dokumenty, wspomnienia i inne materiały przydatne do badań naukowych. Chodziło mi raczej o to, że przez uczucia i emocje zawarte w tych materiałach i towarzyszące badaczom, naukowcom, nie powstanie nigdy idealnie obiektywna historiografia. Przecież nawet jedno mało znaczące wydarzenie każdy z jego świadków potrafi odbierać i interpretować zupełnie inaczej.

Ale to nie znaczy, że w dokumentacji nie zdarzają się istotne braki. W trakcie pisania Kamienicy korzystałam z szerokiej gamy opracowań historycznych, dzięki którym zobrazowałam życie codzienne ludności cywilnej, jej martyrologię czy przeprowadzane akcje konspiracyjne, Holokaust i zagładę społeczności żydowskiej. Pomocne były artykuły wspomnieniowe, szczególnie ważne jako relacje z tak zwanej „pierwszej ręki’. Informacje o życiu codziennym w getcie, o losach społeczności żydowskiej w Białej w okresie wojny są niezwykle skąpe.

Dopiero podczas ostatniego spotkania autorskiego (15 czerwca 2023 r.) dowiedziałam się, że w lutym 2022 roku ukazała się powieść wspomnieniowa osoby, która przeżyła zagładę bialskiego getta. Ja akurat w tym czasie kończyłam już pisanie Kamienicy i snucie swojej wizji opowieści o Rebece i Rachelce. Wątek historyczny powieści, który reprezentują, jest wytworem mojej wyobraźni. Kamienica przy ulicy Janowskiej istnieje naprawdę, ale jej funkcja i historia, która się w niej rozgrywała, nie miały miejsca w rzeczywistości.  

Mimo znikomej ilości materiałów, starałam się jak najwierniej odtworzyć życie społeczności żydowskiej w Białej Podlaskiej po przejęciu władzy przez Niemców, a później po ich decyzji o utworzeniu getta zobrazować panujące tam na co dzień warunki i przebieg jego likwidacji. To, czego nie udało mi się odkryć, zastąpiłam swoją wyobraźnią.

Pracownicy Działu Wiedzy o Regionie Miejskiej Biblioteki Publicznej w Białej Podlaskiej wiele moich pytań pozostawiali bez odpowiedzi właśnie z powodu braku materiałów, relacji, wspomnień czy pamiętników. Stąd też wywodzi się nazwa całej serii: Sekrety Białej. Sekrety, bo wiadomości o danych wydarzeniach nie są powszechnie znane, toną w mroku domysłów, insynuacji, braki nie pozwalają na przeprowadzenie solidnych badań naukowych.

Tytułowa kamienica, która nagle „wpada” do rodziny Rosolskich, ma ciekawą i długą historię. Znalazła się w wykazie domów żydowskich. Opowiesz więcej o tym, skąd pojawiła się ta inspiracja? Dlaczego nawiązujesz właśnie do Żydów?

Kamienica przy ulicy Janowskiej istnieje naprawdę, ale – jak już wspomniałam – jej funkcja i historia, którą opisałam, nie miały miejsca w rzeczywistości, są wyłącznie wytworem mojej wyobraźni. Informacje, które znalazłam na temat bialskiego getta, wydały mi się na tyle ciekawe, by podzielić się nimi z Czytelnikami i osnuć wokół nich historyczny wątek mojej najnowszej powieści. Chciałam przypomnieć o tym nieco zapomnianym czy marginalizowanym fakcie. Getto kojarzy się zazwyczaj z miejscem wyznaczonym w dużym mieście. Pamiętamy o getcie warszawskim, łódzkim, krakowskim, ale zapominamy, że naziści tworzyli „dzielnice” wyłącznie dla Żydów także w mniejszych miejscowościach na terenie całego Generalnego Gubernatorstwa. Moja Kamienica opisuje właśnie życie w takim getcie i zagładę osób, które przez lata były sąsiadami naszych przodków. Niemcy nie tylko wymordowali społeczność żydowską, ale zrównali też z ziemią dorobek jej kultury materialnej. Śladów po tak wielu mieszkańcach zachowała się w moim mieście znikoma ilość, chociaż społeczność żydowska stanowiła tuż przed wybuchem II wojny światowej ponad 36% mieszkańców Białej Podlaskiej, w latach 20-tych XX wieku dochodząc nawet do 60%. Było to typowe zjawisko dla miasteczek wschodniej części Polski i należy szukać genezy osadnictwa żydowskiego w przywilejach, jakie nadawali magnaci, by przyciągnąć mieszkańców na słabo zurbanizowane tereny.  W Białej takie prawa ustanowił książę Aleksander Radziwiłł w 1621 r. Od tamtego czasu liczba ludności żydowskiej systematycznie wzrastała, gdyż żyło się im tu dobrze i spokojnie, z dala od pogromów czy jawnej niechęci. Żydzi wypełniali lukę wśród rolniczej społeczności, pełniąc rolę pośredników i handlarzy. Była to głównie ludność uboga, zajmująca się handlem i drobnym rzemiosłem, nieliczni dorobili się majątku na przykład kupiec Rubin, kamienicznik Piżyc czy aptekarz Hoffer. Społeczność tę charakteryzowała niezwykła aktywność. Jej członkowie wspierali się gospodarczo, tworząc spółdzielnie i banki, działali na polu samorządowym, odgrywając znaczącą rolę w radzie miejskiej, tworzyli syjonistyczne organizacje społeczne, wydawali aż cztery czasopisma, przywiązywali ogromną wagę do życia religijnego. W dwudziestoleciu międzywojennym, mimo początkowych wzrostów, nastąpiła jednak tendencja spadkowa, spowodowana emigracją między innymi do Palestyny oraz nastawieniem władz państwowych i sytuacją międzynarodową. Codzienność tamtych lat cechuje umiejętność życia sąsiadów w zgodzie. Dla osób, które przeżyły koszmar wojny, fakt, że ich znajomi zostali wymordowani, musiał stanowić dodatkową traumę. Południowe Podlasie od zawsze było i jest miejscem tolerancyjnego współistnienia różnorodnych kultur.

W powieści jest ktoś, kto darzy Dorotę szczególnym uczuciem, ale dziewczyna potrzebuje czasu, by to dostrzec. Czy trudny narzeczony był jej potrzebny, by zobaczyć szczęście?

Najtrudniej jest dostrzec to, co zdaje się być oczywiste i blisko nas. Coś, co mamy na wyciągnięcie ręki. Tak chyba działa ludzka psychika, że dążymy do realizacji celów okrężną drogą, utrudniając sobie ich osiągnięcie, gdy tymczasem proste, banalne rozwiązania są tuż obok nas. Dopiero gdy odczuwamy ich brak lub przypadek sprawi, że zwrócimy uwagę na oczywistości, zaczynamy je doceniać, doznajemy jakby olśnienia.

Tak właśnie było w przypadku Doroty. Męczyła się w trudnym, toksycznym związku przez pamięć o wspólnie spędzonych dobrych chwilach. Frustrowała się, szukając rozwiązania w sobie. Dlatego nie potrafiła dostrzec alarmowych sygnałów wysyłanych przez znajomych ani uczucia, jakim darzył ją skrycie inny mężczyzna. To właśnie przyjaciółki jako pierwsze przekonują się, że w Dorocie podkochuje się jej szef. Nie potrafią jej o tym powiedzieć, kobieta musi przekonać się sama o sile jego uczucia.

Może bardziej od trudności wywoływanych przez narzeczonego potrzebna jej była jego zdrada. Ewidentny dowód na to, że Piotr odpowiada za pogorszenie relacji w ich związku. Dramatyczne wyznanie oczyszcza jej umysł z poczucia winy i pozwala Dorocie wyjść z zaklętego kręgu rozmyślań o zbliżającym się ślubie. Dzięki temu otwiera się na świat, przed którym się zamknęła, wycofała. Dzięki temu spostrzega, że nie jest ze swoimi problemami sama, że nie tylko rodzinie i przyjaciółkom na niej zależy, ale jest ktoś zdolny ofiarować jej prawdziwe uczucie. To doświadczenie mocno wstrząśnie moją bohaterką, ale jej wrodzona energia i żywiołowość nie pozwolą na kolejną ucieczkę w świat marzeń i wspomnień.

Dorota musi wiele przejść, walczyć o przyszłość. Ale ma wsparcie ludzi, których kocha, także rodziny. Czy to miłość rodziców uczyniła ją tak silną?

Dorota jest bardzo mocno związana ze swoimi rodzicami. Wychowywała się jako jedynaczka i zrobi dla nich wszystko. Dlatego jej narzeczony, gdy dowiaduje się o tym słabym punkcie, nie omieszka wykorzystać go przeciwko niej. Nie wie tylko, że oddanie rodziny Rosolskich działa w obie strony i rodzice też zrobią wszystko, by ich córka była prawdziwie szczęśliwa, że poprą każdy jej pomysł. Sekret ich relacji tkwi we wzajemnym szacunku, miłości, mądrym partnerskim wychowaniu i stworzeniu domowego azylu, pełnego miłości i bezpieczeństwa. Krystyna i Dariusz zawsze stali murem za swoją córką, popierali jej inicjatywy, wybory, starali się nie wtrącać i nie negować podejmowanych decyzji. Już w dzieciństwie pozwolili Dorocie na swobodę, pozwalali uczyć się przez doświadczanie. Po prostu wspierali, mądrze kochali, byli i są dla niej oparciem. Na tym polega mądra rodzicielska miłość, która niejednokrotnie jest wystawiona na próbę.

To wychowanie i poczucie bezwarunkowego oparcia ukształtowało u Doroty silny charakter. Kobieta, dążąc do określonego celu, jest zdecydowana, niezmiernie zaangażowana, nie boi się konsekwencji, bo wie, że ma wsparcie ze strony rodziny. Sami rodzice przekonują się o stanowczości i żywiołowości Doroty dość boleśnie, gdy przypadkowo dowiedziała się o liście z Izraela i innej ukrywanej tajemnicy. Wymawia bliskim, że chociaż są z niej dumni, to nie chcą jej obciążać swoimi problemami, pozostawiając je dla siebie. Nie tak wyobrażała sobie partnerstwo z nimi i to rodzice muszą się zmienić, muszą przyznać, że ich dziecko zasługuje na szczerość. Tylko dzięki miłości, uczuciom, empatii rodzinie Rosolskich udaje się pokonać zawirowania, w które została wplątana.

Czy dobrze rozumiem, że następne tomy sagi Sekrety Białej będą poświęcone kolejnym przyjaciółkom Doroty? Kiedy możemy spodziewać się kontynuacji?

Tak, oczywiście. Czytelnicy kolejno poznają losy Marysi, Zuzy i Anki.  W serii Sekrety Białej podtytuły są nazwami miejsc, wokół których rozgrywa się wątek historyczny.  

Kolejny tom, Leśniczówka, zostanie wydany jesienią. Tym razem fabułę osnułam wokół postaci Marii i jej chorego synka. Zakompleksiona kobieta, której los nie oszczędzał i której stawiał na drodze jedynie problemy, korzystając z pomocy przyjaciółek postanowi wrócić do Białej na stałe i zmienić swoje życie. Oczywiście, nie będzie to zmiana, jaką sobie wymarzyła i zaplanowała, bo na jej drodze pojawi się nieoczekiwany spadek w postaci zrujnowanej leśniczówki i nie tylko. Bogata historia tego miejsca przeniesie Czytelników ponownie do czasów II wojny światowej na Podlasiu, gdzie będą mogli poznać losy jeńców radzieckich i włoskich, być świadkami partyzanckich akcji, wyzwolenia Białej spod niemieckiej okupacji i wprowadzania nowej władzy, która zmusi wielu patriotów, nazywanych dziś żołnierzami wyklętymi, do radykalnych działań.

Tom trzeci będzie nosił tytuł Chata, tom czwarty – Dworek. Zostaną wydane w przyszłym roku. Obecnie pracuję nad Dworkiem, kompletując materiały. Oczywiście, mam już zarys fabuły. Mogę zdradzić, że wątki historyczne będą dotyczyć lat 1918 – 1920.

Książkę Kamienica. Sekrety Białej kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.