Miłość bywa silniejsza od rozsądku. Wywiad z Niną Majewską-Brown

Data: 2022-03-24 14:31:50 Autor: Adrianna Michalewska
udostępnij Tweet
Okładka publicystyki dla Miłość bywa silniejsza od rozsądku. Wywiad z Niną Majewską-Brown z kategorii Wywiad

– Wszelkie związki okupantów z Polakami czy Polkami były zakazane i potępiane, po obu stronach barykady, i groziła za nie śmierć, ale miłość bywa silniejsza od rozsądku.

O dalszych losach rodziny Zabierzyńskich rozmawiamy z Niną Majewską-Brown, autorką trzeciego tomu sagi Zakładnicy wolności, zatytułowanego Rodzinne sekrety, który właśnie trafił na księgarskie półki.

To już trzeci tom naszych spotkań z rodziną Zabierzyńskich. Czy bohaterowie są Pani coraz bliżsi?

Tak, zdecydowanie. Tym bliżsi, że w miarę pisania pojawia się coraz więcej świadków, dokumentów i historii z nimi związanych. W dodatku za sprawą Zakładników wolności odnalazła się część mojej rodziny. To największe i najmilsze zaskoczenie.

Tym razem jesteśmy w środku II wojny światowej. Jak wyglądało życie pod okupacją na terenie Wielkopolski? Poznajemy historie ze Środy i Jędrzejowa…

I, oczywiście, z Poznania, ale też z Warszawy – i to w dodatku w chwili wybuchu powstania, zresztą w książce znalazł się autentyczny, nigdy wcześniej niepublikowany pamiętnik z Powstania Warszawskiego.

Okupacja w Kraju Warty niewiele się różniła od tej na innych polskich ziemiach, no, może nie było tylu łapanek, co w Generalnym Gubernatorstwie. Panowały strach, bieda, kartki, wysiedlenia. Zabierzyńscy mieli to szczęście w nieszczęściu, że Niemcy, którzy zajęli ich majątek, pozwolili im w nim zostać, choć oczywiście stali się obywatelami drugiej kategorii, a ich rola zmieniła się diametralnie. Z posiadaczy ziemskich przedzierzgnęli się niejako w służących we własnym rodzinnym domu.

Jak sobie z tym radzili?

Najtrudniejsze było mierzenie się z lękiem, brakiem perspektyw i niepewnością każdego dnia. Tym większą, że ukrywali w majątku, pod nosem Niemców, Żydówkę z córką. Ale również przyszło im doświadczyć tego najgorszego z lęków - niepokoju o dzieci.

Wiktoria, która cudem przeżyła pogrom na Wołyniu, była wrakiem człowieka. Marysia przed prześladowaniami uciekła w najgorszym z możliwych kierunków - tuż przed wybuchem powstania trafiła do Warszawy, a Zosia, zakochana w esesmanie i spodziewająca się jego dziecka, sama, by chronić ukochanego i najbliższych, wyjechała najdalej jak się dało.

Florentyna do końca swoich dni wspominała, że tamten czas obaw o córki był najgorszy w jej życiu.

zabierzyńscy

W dworku Zabierzyńskich Florentyna i Konstanty musieli się pomieścić w dwóch pokojach. Dodatkowo na wieś z Poznania uciekli też rodzice Konstantego. Po co Niemcy przyjeżdżali do okupowanej Polski?

Aby, zgodnie z polityką Hitlera, a w zasadzie Himmlera, zasiedlić zdobyte tereny. Ale ich droga też nie była prosta, przecież żaden rozsądny, bogaty Niemiec nie zostawiał swojego dobytku, by ruszać w nieznane. Często byli to rdzenni Niemcy, podobnie jak Müllerowie, nowi właściciele dworku Zabierzyńskich, którzy przymusowo zostali wysiedleni albo uciekali na przykład z terenów Litwy czy Łotwy.

Nie pamiętamy o tym, że ci ludzie trafiali do przesiedleńczych tymczasowych „obozów”, w których pozostawali przez długie miesiące, a nierzadko lata. Zostawiali za sobą domy i groby bliskich, przyjaciół i pracę, szli w nieznane. Dla nich to też była trauma. Choć, oczywiście, nie ma porównania z tym, co spotykało Polaków, wysiedlanych i wywożonych do obozów pracy, zagłady czy na roboty przymusowe. Dla Niemców było zaplanowane nowe, dostatnie życie, dla nas zagłada albo w najlepszym wypadku, jak zamierzał Hitler, wywózka na Syberię po podbiciu Związku Radzieckiego.

Polityka czystości rasowej zakładała oczyszczenie świata z Żydów, Słowian, Romów etc. i zasiedlenia zdobytych terenów przez nadludzi, dumnych przedstawicieli rasy panów. Między innymi dlatego tak entuzjastycznie i gorąco zachęcano młode Niemki do rodzenia dzieci.

Jednak Florentyna uważała, że ma szczęście. Erna Müller nie była do Zabierzyńskich wrogo nastawiona. Z historii wiemy o dramatach, gdy nowi właściciele dopuszczali się zbrodni na dawnych mieszkańcach zajętych posiadłości.

Wszędzie są źli i dobrzy ludzie, niezależnie od miejsca, w którym się urodzili, języka, wyznawanej wiary, filozofii czy polityki. Florentyna była kobietą bardzo rozsądną, ale też optymistycznie nastawioną do świata. Często potrafiła w nieszczęściu i biedzie dostrzec mały promyk radości, i to jej podejście sprawiało, że potrafiła się zaadaptować, bo wychodziła z założenia, że zawsze może być gorzej. Myślę, że tego powinniśmy się od niej uczyć.

Nierzadko taka postawa może uratować życie. Tak działo się na przykład w obozach koncentracyjnych. Wiele byłych więźniarek wspomina, że te, które potrafiły się przystosować, wbrew wszelkiej, wydawałoby się, logice, w miarę oswoić miejsce oraz panujące w nim zasady, miały większą szansę na przetrwanie tego piekła. Te, które się poddawały, poniekąd same przedwcześnie skazywały się na śmierć.

Wróćmy do powieści. Wiktoria wróciła z Wołynia, przywożąc ze sobą dramatyczne opowieści o dokonującej się tam rzezi.

Dla Florentyny i Konstantego wysłanie Wiktorii na Wołyń  było największą życiową porażką. Ponoć Konstanty przez całe życie wyrzucał sobie, że nie zatrzymał przyjaciela w Wielkopolsce, a w dodatku zgodził się, by ten zabrał ze sobą jego córkę.

Kolejny raz się okazało, że człowiek może sobie planować, a i tak najprawdopodobniej los zdecyduje za niego. Wiktoria nigdy się nie otrząsnęła z tego, co przeżyła. Nie wyszła ponownie za mąż, przedwcześnie osiwiała, z radosnej, beztroskiej kobiety zmieniła się w introwertyczkę.

W tym miejscu należy wspomnieć, że w tamtym czasie nie można było liczyć na wsparcie farmakologiczne czy psychologiczne. Depresja, stany lękowe czy zespół stresu pourazowego (PTSD), co prawda nienazwane, były powszechne.

Jakby nieszczęść było mało, coraz głośniej mówiono też o zbrodni katyńskiej. Nagłośnili ją właśnie Niemcy, którzy zajmując tereny Związku Radzieckiego po inwazji w 1941 roku, wykorzystali ten fakt propagandowo. Jak te wiadomości docierały do Polaków?

Oczywiście pisała o nich prasa, tak zwana niemiecka gadzinówka wskazywała na winę Rosjan, a propaganda rosyjska wręcz odwrotnie, twierdziła, że mordów dokonali Niemcy.

Zabierzyńscy dowiedzieli się o wydarzeniach w Katyniu, choć należy pamiętać, że mówimy też o Kozielsku, Ostaszkowie etc., z pierwszej ręki, od przyjaciół domu, którzy cudem uciekli z Kozielska. Do zbiegów Augustyna Tyrakowskiego i Leona Musielaka dołączyli także Stanisław Derczyński, właściciel sklepu masarskiego w Środzie Wielkopolskiej, który niestety ucieczki nie przeżył, i Czesław Jakubowski, bogaty kupiec ze Śmigla.

To autentyczna, mało znana historia, która wraz z dokumentami i relacjami znalazła się w „Rodzinnych sekretach”, trzecim tomie sagi.

zabierzyńscy

II wojna światowa to pasmo cierpienia i zbrodni popełnionych na ziemiach polskich. Florentyna starała się pomagać, jak potrafiła. W powieści porusza Pani temat ukrywania Żydów, którzy uciekli z getta. Tymczasem pomoc dla zbiegów nadeszła też ze strony zaprzyjaźnionego Niemca. Czy to prawdziwa historia?

Tak, to prawdziwa historia, jak cała opowieść o rodzinie Zabierzyńskich. Jak wcześniej wspomniałam, zawsze po obu stronach konfliktu znajdą się osoby przyzwoite, które nie godzą się z odgórną polityką albo dla których dobro bliźniego jest nadrzędne.

Również w archiwach Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau natykam się na sporadyczne relacje więźniów, którym pomógł Niemiec. Co oczywiście nie świadczy o tym, że esesmani byli dobrymi ludźmi, bo przecież wstępując do formacji, zgodzili się na panujące w niej zasady, wykonywali rozkazy, przyjmowali ideologiczną dehumanizację innych ludzi, których potem zabijali, ale też pojawiały się w nich ludzkie odruchy.

Czasami powodem było uczucie.

Tak było w przypadku Luki, który zwyczajnie zakochał się w Zosi, i to młodzieńcze uczucie sprawiło, że chciał jej pomóc, a siłą rzeczy, pomagając jej, chronił też jej rodzinę.

Wszelkie związki okupantów z Polakami czy Polkami były zakazane i potępiane, po obu stronach barykady, i groziła za nie śmierć, ale miłość bywa silniejsza od rozsądku.

Pamiętam, jak wstrząsnęła mną rozmowa ze staruszką, która jako młoda dziewczyna była sekretarką w Wilczym Szańcu, jednym z bunkrów Hitlera. Byłam przekonana, że będzie wspominać ten czas jako traumę, tymczasem ona, cofając się myślami do tamtego okresu, uśmiechała się promiennie i opowiadała o nim jak o najsłodszych latach życia, pierwszej miłości etc.

Rodzinne sekrety, z uwagi na poruszane w nich tematy, to dramatyczna opowieść. Ale w książce nie zabrakło kilku smacznych przepisów, na przykład na keks. Czy to typowo wielkopolski specjał?

Cwibak (od niemieckiego zwieback) często gościł na wielkopolskich stołach, w mojej rodzinie przepis na niego jest od zawsze i sama go piekę od czasu do czasu. Przepisy, które pojawiają się w książce, pochodzą z kulinarnego dziedzictwa mojej rodziny. A ponieważ kuchnia jest moim królestwem, często do niego wracam: do szagówek, czyli kopytek, szarych klusek, gęsiny, moich ulubionych pyr z gzikiem, „ślepych ryb” z myrdyrdą, czyli zupy z pyr z zasmażaną cebulką, czy parzybrody, zupy z młodej kapusty, oczywiście z pyrami.

Książkę kończy szereg informacji historycznych, dodaje Pani sporo ciekawostek. Np. o synu Stalina, który kiedyś pojawił się w Środzie.

To niezwykłe, w ile miejsc zaprowadzili mnie Zabierzyńscy i ile tej „wielkiej” historii wiąże się z rodziną. Nie ukrywam, że pisanie książek z historią w tle stało się moją pasją i niejako taką trochę detektywistyczną pracą. Za jedną kartą skrywa się kolejna i następna.

Namiętnie czytam gazety z tamtego okresu. Dawno temu zostałam obdarowana kilkoma rocznikami z lat trzydziestych i czterdziestych, które przeleżały na strychu, a które teraz są moją ulubioną lekturą. Oczywiście nie da się ich czytać à la longue.

zabierzyńscy

Rozumiem, że te historie przekształca Pani potem w elementy fabuły?

Bardzo lubię się dzielić z czytelnikami wszelkiego rodzaju ciekawostkami, choćby takimi, jak wzmianka o pobycie syna Stalina w okolicach Poznania czy anonse z piekła rodem i dziś nie do pomyślenia, np. oddam w „dobre ręce” zdrowe dziecko. Wychodzę z założenia, że nie każdy czytelnik musi znać historię tych czy innych lat, miejsca… Dlatego w moich książkach, także tych związanych z Auschwitz, jest tyle przypisów, wyjaśnień, odnośników. Beletryzowanie prawdziwych ludzkich dziejów nie tylko przyjemniej się czyta niż „poważne” prace historyczne, ale jest spore prawdopodobieństwo, że dzięki takiemu zabiegowi historią zainteresują się ci, którzy inaczej by po nią nie sięgnęli. Mam nadzieję, że moje książki staną się zachętą do lektury naukowych opracowań.

Wraz z zakończeniem wojny nie ustały represje na terenie Wielkopolski. Nowe porządki zapowiadały się równie tragicznie jak te z czasów okupacji. Jak Konstanty i Florentyna poradzą sobie w powojennym świecie?

Po zakończeniu wojny rodzina odzyskała majątek pod Poznaniem, ale ich problemy się nie skończyły. Stali się kułakami, a ich wolność kolejny raz została ograniczona przez komunistyczny system, w którym zakochała się najmłodsza z sióstr, Wanda. Nie dość, że wyszła za komunistę, to jeszcze ściągnęła na rodzinę niebezpieczeństwo. Nie zdradzę, co się stało z pozostałymi siostrami, bo nie chciałabym odbierać czytelnikom przyjemności odkrywania tych tajemnic.

A zatem czekamy na kolejną opowieść o Zabierzyńskich. Dziękuję za rozmowę.

Książkę Zakładnicy wolności. Rodzinne sekrety kupicie w popularnych księgarniach internetowych: 

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.