Miłość wyznacza kierunek. Wywiad z Sylwią Trojanowską

Data: 2022-02-09 14:44:24 Autor: Sławomir Krempa
udostępnij Tweet

 Łabędź to historia o rodzinie – niezwykłej w swej zwyczajności. To opowieść o nietuzinkowych kobietach, ale też o niezwykłych mężczyznach, mężczyznach intrygujących, na których pojawienie się czytelnik czeka z niecierpliwością. To opowieść o wojnie, która wcale nie musi być końcem marzeń. To historia zakazanej miłości, ale też opowieść o ludziach – tych szlachetnych i tych podłych. O powieści Łabędź rozmawiamy z autorką, Sylwią Trojanowską

fot. Łukasz Wit

W Pani powieści przenosimy się do Fordonu, dawniej – niewielkiego miasteczka, a dziś dzielnicy Bydgoszczy, która kojarzona jest z gmachem niegdysiejszego ciężkiego więzienia dla kobiet. To nie są najlepsze skojarzenia…

Ze mną było inaczej, bo Fordon jest miejscem bardzo mocno związanym z moim dzieciństwem. Kiedy podczas wakacji jeździliśmy na urlop do dziadków, którzy mieszkali w okolicach Działdowa, przejeżdżaliśmy właśnie przez Fordon. Gdy docieraliśmy na długi fordoński most, łączący dwa brzegi Wisły, tata zawsze powtarzał: „Fordon – za chwilę będziemy na miejscu!". W ten sposób gdzieś głęboko w mojej świadomości niecodzienna nazwa utrwaliła się już na zawsze jako synonim czegoś dobrego, pozytywnego. Czegoś, czego – tak jak wakacji – ogromnie się wyczekuje. A potem zapomniałam o niej na długo.

Do czasu, gdy zaczęła Pani pisać powieść Łabędź?

Chciałam, by główna bohaterka, Ania Łabędź, pochodziła z polskiego miasta. Nie mógł to być Szczecin – w latach 1938-1939, gdy toczy się akcja mojej powieści, było to niemieckie miasto. Długo więc szukałam – na Śląsku, na Warmii i Mazurach. Gdy natknęłam się na słowo „Fordon", nagle poczułam to „coś”. Kiedy zaczęłam czytać o tym miasteczku, przeglądać zdjęcia i pocztówki, wiedziałam już, że to właściwe miejsce. 

To chyba dobry moment, by porozmawiać o tym, co właściwie Pani czytała i jak przygotowywała się Pani do napisania Łabędzia.

Do każdej powieści przygotowuję się bardzo starannie i sięgam po różnorodne źródła. Robiąc research do Łabędzia, przeczytałam wszystko, na co natknęłam się w Internecie, a co dotyczyło historii Fordonu i – szerzej – Bydgoszczy. Przejrzałam dziesiątki, jeśli nie setki pocztówek, fotografii, albumów, obejrzałam kilka filmów fabularnych, a także reportaże dotyczące tego regionu. Po raz pierwszy też, odkąd jestem pisarką, konsultowałam się z historykami. Przy pisaniu Łabędzia wspierali mnie aż trzej historycy: dr Tomasz Ślepowroński i dr Michał Paziewski ze Szczecina, którzy pomogli mi lepiej zrozumieć realia międzywojnia i czasów II wojny światowej, a także profesor Zdzisław Biegański z Bydgoszczy, znawca historii Fordonu.

Musiała Pani czasem dokonać wyboru pomiędzy wiernością realiom historycznym a swoimi pomysłami fabularnymi?

Na szczęście nie, chociaż pojawiła się kwestia, nad którą szczególnie długo debatowaliśmy. Zależało mi na tym, by bracia głównej bohaterki nie wyruszyli na wojnę w 1939 roku, mimo powszechnej mobilizacji. Początkowo taka sytuacja – szczególnie w rodzinie patriotów – wydawała się niemożliwa. Długo zastanawialiśmy się nad tym, jak ten temat „ugryźć", prowadziliśmy rozmowy i w końcu znaleźliśmy rozwiązanie, które „urealniło" mój pomysł, w sposób wiarygodny wyjaśniło pozostanie braci w domu Łabędziów. Co ciekawe, redaktorka książki, pani Maria Konopka-Wichrowska, powiedziała po lekturze, że spotkała się z podobną sytuacją. W ten sposób uzyskaliśmy dodatkowe potwierdzenie dokonanych przeze mnie wyborów.

Akcja Pani powieści toczy się w latach 1938-1939. Nie były to czasy ani łatwe, ani spokojne, tymczasem rodzina Łabędziów wiodła wówczas całkiem szczęśliwe życie…

Badając historię tego miasta, odniosłam wrażenie, że międzywojenny Fordon to miejsce, w którym Polacy, Żydzi i Niemcy żyli we względnej zgodzie. Oczywiście, zdarzały się incydenty, zwady, bójki, ale w moim odczuciu Fordon był spokojnym miastem. Nie oznacza to jednak, że rodzina Łabędziów nie zdawała sobie sprawy z tego, jak wyglądała sytuacja polityczna w Polsce i w Europie. Łabędziowie słuchali radia, czytali gazety, chodzili na patriotyczne odczyty. Przejmowali się przyszłością, bali się o nią, ale jednocześnie starali się, by codzienne życie przynosiło im nadzieję na dobre jutro. Stanowili jedność, choć każdy z nich był inny. I, powiem szczerze, że tym najbardziej mnie, jako autorkę, ujęli.
 
Rodzina ratuje Jana Łabędzia przed nienawiścią. Mężczyzna nie chce pracować dla Niemców, bo z ich rodakami niegdyś musiał walczyć. Wówczas jego żona, Justyna, tłumaczy: Powtarzam ci, to nie są ci sami Niemcy, co tam, w okopach. A nawet jakby... Janeczku, wojna się skończyła, trzeba zapomnieć, bo inaczej by człowiek z tej nienawiści i niechęci nabawił się zgryzoty i do grobu położył. A my przecież jeszcze tyle dobrego mamy przed sobą. Życia tyle.

Jan jest wielkim patriotą. Kocha wszystko, co polskie, jednak by żyć, musi się dostosować do sytuacji gospodarczej. W międzywojennej Polsce bezrobocie było ogromne, ludzie imali się różnych zajęć. Jan, mimo niechęci do Niemców, również musiał. Nie bratał się z nimi jednak i wraz z Justyną deklarował, że w jego rodzinie nie ma miejsca dla Niemców. Uważał, że żoną jego syna mogłaby być tylko Polka, a mężem córki – Polak.

Los jednak ma wobec Ani Łabędź zupełnie inne plany. Bo – jak pisze Pani w powieści – gdy kochamy, nie patrzymy na nic, patrzymy na człowieka.

Gdy przychodzi wielka miłość, nie myślimy o konsekwencjach, tylko skupiamy się na człowieku, w którym ulokowaliśmy swoje uczucia – to w miłości jest najpiękniejsze i to właśnie stało się udziałem Ani Łabędź. Gdy poznaje Gustawa, poddaje się uczuciu. Nie widzi w nim tylko Niemca, ale przede wszystkim człowieka i nie ma dla niej znaczenia, gdzie się urodził, jaki ma paszport czy jaką walutą płaci w restauracji.

Nie ma też znaczenia to, że w czasie burzy ich uczucie jest uczuciem zakazanym. Ania i Gustaw nie zważają na to – miłość bywa więc silniejsza niż wojna?

Oczywiście – miłość to najsilniejsza z emocji, to siła, która rządzi naszym życiem, miłość wyznacza mu kierunek. Możemy udawać, że nas to nie dotyczy, ale jeśli uczciwie spojrzymy na własne życie, okaże się, że to właśnie miłość nim rządzi. Nawet jeśli czasem wyraża się w mocno nieoczywisty sposób. 

Wróćmy na chwilę do tytułu powieści. Łabędź to słowo, które budzi bardzo wiele skojarzeń.

„Łabędź" to, oczywiście, nazwisko głównych bohaterów książki, należących do szczególnej i niezwykłej rodziny, którą udało mi się powołać do życia na kartach powieści. Łabędzie to także szlachetne ptaki, które Ania czasem odwiedza, gdy czuje wielki smutek lub ogromną radość. Łabędź to dla mnie także metafora. Wszyscy znamy historię o brzydkim kaczątku, w której z ptaka zwykłego, szarego rodzi się istota majestatyczna i piękna. W mojej powieści widzimy, jak emocjonalnie ewoluuje główna bohaterka, jak przeradza się w kobietę pewną siebie, która potrafi walczyć i sięgać po to, co dla niej najważniejsze.

Podobna przemiana dotyczy także świetnej postaci Joli Pietranek, jakby żywcem przeniesionej w XX wiek ze szczytu pozytywizmu…

Historia tej postaci jest bardzo ciekawa. Mój syn jest miłośnikiem historii, a okres międzywojnia jest jednym z jego ulubionych. Gdy pisałam Łabędzia, wspomniał, że w czasach międzywojnia rola wiejskiej nauczycielki była bardzo ważna – a potem nakreślił ten problem. Pomyślałam, że to fantastyczny wątek do wykorzystania w powieści. Stworzyłam więc Jolę Pietranek. Na początku miała być bohaterką epizodyczną, ale zakochałam się w tej postaci i w tym, co z każdym pojawieniem się wnosiła do fabuły. A wnosiła wiele ciepła, nadziei i spokoju. Była przy tym pełna pasji do edukowania wiejskich dzieci i do pomagania ludziom w trudnych chwilach.

Rozmawiamy tu o silnych postaciach kobiecych – o Annie Łabędź i jej mamie, Justynie, o Joli Pietranek i jej matce, która ma równie mocny charakter. Łabędź to przede wszystkim opowieść o rodzinie, to także opowieść o kobietach – ale nie tylko dla kobiet?

Wydaje mi się, że w tej powieści odnajdzie się każdy czytelnik, niezależnie od płci, przekonań, wieku czy upodobań literackich. Oczywiście – to historia o rodzinie – niezwykłej w swej zwyczajności. To opowieść o wymienionych przez Pana kobietach, ale też o niezwykłych mężczyznach, mężczyznach intrygujących, na których pojawienie się czytelnik czeka z niecierpliwością. To opowieść o wojnie, która wcale nie musi być końcem marzeń. To historia zakazanej miłości, ale też opowieść o ludziach – tych szlachetnych i tych podłych.

Łabędź to także dopiero początek większej historii… 

Jesienią do księgarń trafi ciąg dalszy tej opowieści. Tytuł niech pozostanie na razie tajemnicą, zdradzę za to, że część moich bohaterów przeniosę do Szczecina – a właściwie do Stettina, bo w czasie II wojny światowej było to miasto niemieckie. Akcja toczyć się będzie w latach 1939-1945. Reszty dowiedzą się Państwo jesienią.   

A tymczasem zapraszamy do przeczytania Łabędzia. Dziękuję za rozmowę.

Powieść Łabędź kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.