Amy McCulloch to autorka thrillerów zabierających czytelników na dosyć ekstremalne wycieczki - w pierwszym z nich pt. "Bez tchu" udaliśmy się na ośmiotysięcznik, a w "Słońcu o północy" płyniemy statkiem wycieczkowym na Antarktydę! Obydwie książki są w sumie zbudowane podobnie - opisy samego doświadczenia wyprawy są równie ciekawe co intryga kryminalna. W ,,Słońcu o północy" napięcie budowane jest powoli, z początku nie jesteśmy pewni czy faktycznie obserwujemy pierwsze sygnały zbrodni, czy może to tylko zbiegi okoliczności. W tym czasie doświadczamy pierwszych zachwytów surowością natury, zetknięciem z antarktycznym krajobrazem, fauną i florą, jak i widocznymi gołym okiem sygnałami, że zmiany klimatyczne naprawdę szybko teraz zachodzą... Pomiędzy tym wprowadzony zostaje wątek klasyczny, a zatem potencjalnej zbrodni popełnionej w miejscu, z którego nie da się uciec, w miejscu zamknięcia od reszty świata. Jest też wątek sztuki, który dodaje historii smaczku, oraz tematy poważne - jest o załamaniu nerwowym i wypaleniu zawodowym. Sama intryga jest budowana spokojnie i skrupulatnie, na samym końcu dopiero zaczyna dominować nad historią i wtedy mocno akcja przyspiesza. "Słońce o północy" to historia osadzona w mocno niebanalnym miejscu, a przez to ciężka do zapomnienia. Przyznaję, że spędziłam z nią ciekawych kilka godzin i już teraz czekam na kolejne przygody, jakich mam nadzieję, że dostarczy nam ta autorka!
Sześcioro nieznajomych. Jeden morderca. I walka o przetrwanie. . . Dziennikarka Cecily Wong otrzymała życiową szansę - ma dołączyć do elitarnego zespołu...