Swiftowie to dość pokręcona i dziwna rodzinka. Ich imiona są dość ciekawe: Breweria, Szczęsna, Fenomena... Imiona te wybierane są na chybił trafił ze Słownika Rodu. Życie ich ciotki Schadenfreude jest nadzwyczaj uporządkowane i od swojej śmierci oczekuje tego samego. Lubi ona wszystko nadzorować, a gdy umrze będzie to raczej trudne. Dlatego już teraz organizuje co miesiąc próby swojego pogrzebu. Jej marzeniem jest by odbył się do góry nogami i przypomniał trochę ślub. I co miesiąc nie jest zadowolona ze swojej rodziny.
Tymczasem organizowany jest zjazd, w którym to, rodzina bliższa i dalsza zbiera się, by szukać ukrytego gdzieś w domu skarbu wujka. Do tej pory nikomu jeszcze nie udało się odnaleźć, a dom podobnie jak i jego właściciele podupadł. Zawiera wiele tajemnych przejść, zapadni i różnych niebezpiecznych miejsc. Najwięcej o nim wie moja ulubienica, Breweria. Niestety ,ale już na początku zjazdu stała się tragedia. Ciotka spada ze schodów. Ale czy sama spadła czy ktoś jej w tej pomógł. Rozpoczyna się nie tylko poszukiwania skarbu, ale również osoby, która zabiła staruszkę.
Książka przeznaczona jest młodszych czytelników, ale ja nie żałuje, że trafiła w moje ręce. Czytając ją, bawiłam się świetnie. Łączy ona w sobie parę gatunków. Kryminału, komedii i powieści detektywistycznej. Mieszanka ta sprawia, że ,,Swiftowie" wciągają od pierwszej strony i nie można ich odłożyć, aż nie rozwiąże się z nimi zagadek. Uwielbiałam wraz z Brewerią zaglądać w każdy zakątek, tunel i tajemniczy korytarz. Żałuje, że aryciotka tak szybko umarła, bo tę osobę również zaczynałam lubić.
Książkę czyta się bardzo szybko. Przeznaczona jest dla dzieci, więc posiada większą czcionkę. Autorka posiada lekkie pióro, a tempo akcji jest dość szybki. Takie jakie lubię. Dostarcza wielu emocji i wywołuje często uśmiech na twarzy. Bardzo przypadł mi do gustu czarny humor. Bohaterowie są genialnie wykreowani i zostają z nami na dłużej. Na uwagę zasługują również czarno-białe ilustracje, które wspaniale dopełniają czytany tekst. Muszę przyznać, że od niektórych nie można oderwać oczu.
Jeśli lubicie rodzinę Adamsów, to myślę, że tę rodzinkę również polubicie. ,,Swiftowie" są na pewno ciekawym tytułem o dziwnej rodzince, który myślę, że powinien zainteresować każdego.
Dodam jeszcze, że ,,Swiftowie" są debiutem Beth Licoln i uważam, że to bardzo dobry debiut i już nie mogę doczekać się kolejnych książek tej autorki.