"Wzgórze błękitnego snu" napsuło mi wiele krwi. Za każdym razem gdy sięgałam po książkę wahałam się, że może to jest ta chwila kiedy należy się poddać. Dałam sobie czas do 150 strony i przetrwałam. Tyle że, od 150 strony czytało się książkę coraz lepiej.
Książce na pewno nie mogę zarzucić , że jest niedopracowana czy niespójna. To akurat jest wręcz doskonałe. Od pierwszych stron autor stworzył wyjątkową atmosferę, która czytelnikowi przypadnie do gustu. Obraz miejsc i wydarzeń, który czytając tworzymy w naszych głowach sprawiają, że "tam" jesteśmy.
Nie jest to rodzaj literatury, którą czytam i lubię czytać na co dzień, jednak z pewnością była to dobra odskocznia.
Kunszt tej książki polega na tym, że w pozornie potocznej rozmowie, gdzie padają luźne pytania i odpowiedzi, kryje się żelazna konstrukcja. I to ona pozwoliła...
Powieść opisuje wspomnienia z czasów obozowych Włodzimierza Iljicza Diegtiarewa spisane po wielu latach przez Igora Newerlego w 1948 r. Książka...