Kryminały nie muszą być oryginalne. Wywiad z Anną Kańtoch

Data: 2023-08-01 13:28:21 | artykuł sponsorowany Autor: Sławomir Krempa
udostępnij Tweet

– Uważam, że doświadczenia pandemiczne rzadko dotąd pojawiały się w książkach nie dlatego, że o nich zapomnieliśmy, ale dlatego, że są po prostu zbyt świeże, że nie zostały jeszcze przerobione przez świadomość zbiorową. Literatura może w tym pomóc, ale też trzeba powiedzieć, że w tych doświadczeniach tkwi bardzo duży potencjał rozrywkowy, powieściowy. Czasy pandemii dobrze współgrają z atmosferą kryminałów, thrillerów czy horrorów – mówi Anna Kańtoch, autorka książki Samotnia.

fot. Aga Wojtun

Chciała Pani zostać „polskim Stephenem Kingiem"?

Bardzo bym chciała, choćby dlatego, że to jeden z najpopularniejszych pisarzy na świecie, wydaje świetne książki i przy tym zarabia mnóstwo pieniędzy. Ale – jeśli Pan o to pyta – Samotnia nie jest próbą „podpięcia się" pod jego popularność, choćby dlatego, że King pisze horrory, a ja kryminały i – ostatnio – thrillery psychologiczne.

A jednak w Samotni bardzo świadomie odwołuje się Pani do Misery Stephena Kinga.

Rzeczywiście, sytuacja wyjściowa jest dość podobna: mamy pisarza po wypadku mieszkającego z osobą, która może nie być tą, za którą się podaje, i może mieć niezbyt dobre zamiary wobec człowieka, z którym żyje. Leon Cichy jako pisarz, człowiek oczytany, powinien zwrócić uwagę na tę analogię – i faktycznie w powieści pojawia się o tym wzmianka.

Tyle, że Leon Cichy nie jest – jak u Kinga – autorem popularnych romansów, lecz powieści kryminalnych.

Cichy to człowiek, który do pewnego momentu swojego życia był szczęściarzem. Jako mężczyzna dość młody, bo tuż po trzydziestce, zrobił karierę, zdobył wspaniałą żonę, wszystko mu się udawało, nie miał większych problemów, płynął przez życie. Tyle że pasmo szczęścia zawsze kiedyś się kończy. Pewnego dnia żona z niezrozumiałego dla mojego bohatera powodu żąda rozwodu. Leon wyjeżdża, próbuje układać sobie życie, przejść psychiczną żałobę. W końcu – znajduje nową kobietę i wraca do Polski. Wówczas rozpoczyna się następna odsłona dramatu: ma miejsce poważny wypadek samochodowy, po którym Leon zostaje ciężko ranny i dotyka go kalectwo: traci wzrok. Gdy wychodzi ze szpitala z nową żoną, zaczynają dręczyć go wątpliwości: czy to ta sama osoba, którą poznał i poślubił? Czy zapomniał, jaka była przed wypadkiem? A może to ona się zmieniła?

Zależało mi na pokazaniu w Samotni, jak osoba, która dotąd miała wygodne życie i nie musiała stawiać czoła poważniejszym przeciwnościom losu, poradzi sobie w sytuacji ekstremalnej, gdy wszystko, w co wierzyła, nagle zacznie się sypać.

Kryminały czy thrillery to powieści mocno oparte na określonych tematach czy wręcz schematach fabularnych. Jak w takim wypadku zachować oryginalność czy świeżość spojrzenia? I jakie są dla pisarza zalety takiej kodyfikacji gatunku?

Powiedziałabym – trochę przewrotnie – że kryminały nie muszą być oryginalne, powinny być za to wciągające. Kryminały to książki, które czytamy dla rozrywki. Ważne, by czytelnik potrafił wejść w świat powieściowy i zaangażować się w historię bohatera czy bohaterki. Uważam, że fiksowanie się na oryginalności nie jest najlepszym pomysłem. Oczywiście, thriller może być tak przewidywalny, by czytelnik miał wrażenie, że wszystkie chwyty zna i może odgadnąć tożsamość mordercy. Dobrze, gdy jest to choć trochę świeże, nowe, nieznane. Sposobem na to, by trochę sobie pomóc i uczynić książkę oryginalną, jest coraz częściej wykorzystanie ciekawej lokacji. W fabule kryminału nie ma miejsca na superbohaterów, ale można pokazać w niej fajne miejsce, którego czytelnik nie zna, można opisać ciekawe czasy historyczne, zastosować zmianę dekoracji.

Utrata wzroku i częściowa utrata pamięci przez głównego bohatera jest w powieści wygodnym zabiegiem fabularnym. Myśli Pani, że – i to też znamy z literatury – osoby niewidome potrafią czasem dostrzec więcej niż w pełni sprawne?

Mam wrażenie, że supermoce osób niewidomych to jednak bardziej mit niż rzeczywistość i nie chciałam w książce powielać podobnego stereotypu. Oczywiście, człowiek od urodzenia pozbawiony jednego zmysłu może mieć pozostałe nieco bardziej wyczulone. Jestem w stanie zaakceptować, że osoba niewidoma w większym stopniu wyczuwa ton głosu i potrafi w ten sposób odgadnąć, że ktoś kłamie, ale to jednak drobiazgi, które z nikogo nie zrobią superbohatera, nie dadzą zdolności wyjątkowych, wykraczających poza umiejętności wielu spośród nas. Leon w powieści też trochę z tego żartuje, kiedy w pewnym momencie jego siostrzeniec zaczyna podejrzewać, że po wypadku będzie jak Daredevil.

Supermoce mają za to pisarze czy twórcy, którzy potrafią dostrzec zalążek fabuły w drobnostkach, obok których pozostali ludzie przeszliby zupełnie obojętnie?

Trochę tak jest. Czasem wymyślam fabuły książek, chodząc po lasach i innych miejscach, gdzie mogłoby się coś ciekawego zdarzyć. Można powiedzieć, że dopasowuję zwłoki do różnych lokalizacji. W miejscach, w których przeciętny człowiek zachwyci się zabytkową studnią, ja wyobrażam sobie, jak do niej włożyć zwłoki. Inspiracją może być cokolwiek: miejsce, słowo, zdarzenie, drobnostka, która uruchamia wyobraźnię.

Czytaj również: Trup na pierwszym miejscu. Wywiad z Anną Kańtoch

Pisarze często wcielają się w różne role, chociażby w rolę swoich bohaterów. Panią w przypadku Samotni czekało niełatwe zadanie – musiała Pani ukazać, jak świat postrzega osoba, która stosunkowo niedawno straciła wzrok. W jaki sposób tworzyła Pani tę perspektywę, jak przyjmowała ją Pani?

Większość pracy wykonuję w wyobraźni. Rzadko staram się fizycznie zrobić to, co główny bohater. Ale bywały momenty, w których nie wiedziałam, czy osoba niewidoma byłaby w stanie wykonać konkretną czynność. Próbowałam czasem poruszać się po mieszkaniu czy wykonywać pewne czynności z zamkniętymi oczami. Efekt był różny – na przykład próbowałam znaleźć w telefonie numer konkretnej osoby, nie patrząc na ekran. Oczywiście, nie udało się – i w książce pojawia się scena, gdy Leon dzwoni do niewłaściwej osoby. Jeszcze ciekawsza była sytuacja z bezwzrokowym pisaniem. Wydawało mi się, że nie powinnam mieć z tym najmniejszego problemu. Tymczasem okazuje się, że pisząc książkę, potrafię napisać zdanie lub dwa, ale później plączą mi się palce, popełniam coraz więcej błędów.

Łatwiej niż postrzeganie świata przez osobę niewidomą było chyba ukazać doświadczenia Leona jako popularnego pisarza – są one bowiem chyba w pewien sposób dla niego i dla Pani wspólne?

Nasze doświadczenia jeśli chodzi o tworzenie fabuły, pracę wyobraźni, sprawy techniczne być może są wspólne, ale jest też bardzo duża różnica – Leon jest znacznie bardziej popularnym pisarzem niż ja. Kiedy wyobrażałam go sobie, moją inspiracją był Wojciech Chmielarz, choć Wojtek jest w rzeczywistości dużo bardziej sympatyczny niż mój bohater.

Współodczuwanie jest ważne w pracy pisarskiej?

Uważam, że praca pisarza polega na tym, by zrozumieć głównego bohatera i pozostałe postaci występujące w książce. Ale nie znaczy to, że trzeba je lubić, utożsamiać się z nimi. Moim zdaniem to zupełnie inny poziom zrozumienia postaci.

Bohatera Pani książki oddziela od innych ludzi mur w postaci ciemności. Ale oddziela go także o wiele więcej – nikt bowiem nie wierzy w jego przeczucia czy teorie dotyczące niedawno przecież poznanej i poślubionej żony. To poczucie izolacji i osaczenia potęguje jeszcze fakt, że akcja powieści toczy się w czasach pandemii koronawirusa. Wydawałoby się, że wszyscy już zapomnieli o tych doświadczeniach. Pani nie zapomniała? A może Samotnia zaczęła powstawać właśnie w czasie pandemii?

Zdecydowanie nie zapomniałam i myślę, że pamiętamy o nich również jako społeczeństwo. Uważam, że doświadczenia pandemiczne rzadko dotąd pojawiały się w książkach nie dlatego, że o nich zapomnieliśmy, ale dlatego, że są po prostu zbyt świeże, że nie zostały jeszcze przerobione przez świadomość zbiorową. Literatura może w tym pomóc, ale też trzeba powiedzieć, że w tych doświadczeniach tkwi bardzo duży potencjał rozrywkowy, powieściowy. Czasy pandemii dobrze współgrają z atmosferą kryminałów, thrillerów czy horrorów.

Zastanawiam się nad tym, czy szybko się Pani nudzi? Początkowo czytelnicy mieli okazję poznać Panią przede wszystkim jako autorkę fantastyki, potem przyszedł czas kryminału, Samotnia zaś to raczej thriller psychologiczny. Ale książki te przeplata Pani powrotami do konwencji fantastycznej. Potrzebuje Pani tych zmian gatunkowych, żeby zachować świeżość tego, co Pani pisze? A może przyczyna takiego żonglowania gatunkami jest zupełnie inna?

Można powiedzieć, że od zawsze pisałam kryminały – tyle że wcześniej w fantastycznych dekoracjach i osadzałam ich akcję w światach istniejących wyłącznie w mojej wyobraźni. Nie widzę też diametralnej różnicy pomiędzy kryminałem a thrillerem. Można więc powiedzieć, że od zawsze zajmuję się tym samym gatunkiem, po prosty wykorzystując różny sztafaż.

Jak „udekorowana" będzie zatem Pani kolejna książka?

Chciałabym na chwilę wrócić do fantastyki, może na pogranicze horroru i fantastyki głównego nurtu. Później przeniosę się do kryminału, może do thrillera. Co będzie później, czas pokaże.

Powieść Samotnia kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.