Ciężko mi było odnieść się do tej książki. Do ostatnich trzech rozdziałów wróciłam po dłuższej przerwie. Nie jest to książka dla każdego (umówmy się, Żulczyk nie jest dla każdego). Wiele scen w tej książce mnie odrzucało, denerwowało i męczyło. Zdecydowanie wolałabym ją w krótszej formie. Sens pozostałby ten sam, tak samo dobitny i okrutny, ale nie przegadany. Koniec końców duży plus za przesłanie płynące z tej książki. Największy plus za koniec, w którym mówi do nas autor. Nasycenie trafnymi wnioskami odnośnie wiary i w zasadzie po prostu życia w dużym stopniu poprawiło moje zdanie o tej książce. Cieszę się, że przez nią przebrnęłam.
Zagadkowa, dynamiczna miejska odyseja, pełna zaskakujących zwrotów akcji i splotów wydarzeń, skłaniająca do zastanowienia, co znaczą w dzisiejszych...
Nieopodal Zmorojewa rozpoczęła się wojna. Nie była głośna; nie rozbrzmiewały wystrzały, krzyk żołnierzy, huk spadających bomb. Nikt nie zakłócał...