Franek Lipa trzyma się swoich planów i nie zważa na otaczającą go rzeczywistość. Zaczyna odnosić pewne sukcesy i z nadzieją spogląda w przyszłość... Tymczasem los płata mu figla i kiedy wydawałoby się, że nie ma przeszkód do realizacji jego marzeń zaczynają się u niego problemy zdrowotne. Chłopak jest zdruzgotany, ale dzięki koledze odnajduje kolejną życiową pasję- gitarę. Gra i śpiew dają mu wiele radości i poczucie wolności a nowe hobby staje się początkiem sporych zmian w życiu chłopaka. O pierwszej części cyklu Jak ograłem PRL mogłabym pisać niemal w samych superlatywach. Niestety Z gitarą to już zupełnie inna bajka... Z gitarą zupełnie mnie rozczarowała... Rozczarował mnie główny bohater, który z sympatycznego i pracowitego nastolatka przeistoczył się w prawdziwego cwaniaka. Cwaniaka, do którego trudno było czuć sympatię. Cwaniaka, który jedyne co potrafi to narzekać na system i według niego uprawnia go to do kradzieży mienia publicznego... Cwaniaka, który na siłę chce być ,,fajny'' i nie raz pokazuje, że uważa się za lepszego od innych ludzi... Zdecydowanie nie był wzorem do naśladowania... Cwaniaka, który bezrefleksyjnie patrzył na Zachód. Wiem, że w tym okresie mało Polacy wiedzieli o państwach spoza żelaznej kurtyny, ale mdliło mnie od tych zachwytów... Tym razem nie ujął mnie humor, który znalazłam w książce. Nie raz byłam zdegustowana fabułą. Owszem, całkiem przywozicie opisywała Polskę lat 70 XX wieku, ale tym razem odnotowałam sporo minusów... Z gitarą rozczarowała mnie. Przeczytałam ją, ale szło mi to opornie.
Polska lat 60. W muzyce króluje big-beat, w kolarstwie Ryszard Szurkowski, a na czarno-białym ekranie serial ,,Czterej pancerni i pies". W tym samym czasie...
Polska lat 80. Gest Kozakiewicza podczas olimpiady w Moskwie zapisuje się w historii sportu, Czesław Miłosz otrzymuje Nagrodę Nobla, ,,Boskie Buenos" wygrywa...