W młodości niejako wychowywałam się na powieściach pana Kosika z serii "Felix, Net i Nika". Moimi ulubionymi częściami bezsprzecznie pozostawały "Felix, Net i Nika oraz Teoretycznie Możliwa Katastrofa" oraz "Felix, Net i Nika oraz Trzecia Kuzynka". Niedawno uznałam, że warto wrócić do czasów młodości i przypomnieć sobie, jak dobrze potrafiłam się bawić z bohaterami tych powieści, jak często i gęsto wciągały mnie one do tego stopnia, że zapominałam o Bożym świecie i z jakim zdziwieniem patrzyłam na pociemniałe niebo, choć dałabym słowo, że minęła może godzinka albo dwie.
"Felix, Net i Nika oraz Klątwa Domu McKillianów" sprawiła mi duży zawód. Początkowo nie bardzo mogłam wciągnąć się w lekturę. Nie chciałam się jednak zniechęcać i brnęłam dalej, wyczekując, aż coś w końcu zacznie się dziać. I zaczęło... ale trzeba było sporo poczekać.
Cała historia zaczyna się od planowanego przez Felixa, Neta, Nikę i Laurę wyjazdu do kolegi - Angusa, który w zeszłym roku był u nich na wymianie, do Szkocji. Wakacje mają być udane, leniwe i nudne. Czy jednak w przypadku głównych bohaterów jest to możliwe? Wydaje się, że nie... Przez swoje roztargnienie Net myli termin wyjazdu, przez co Laura nie może pojechać z głównymi bohterami, a w posiadłości Angusa na przyjaciół nikt nie czeka. Okazuje się, że w domu zagranicznego kolegi dzieją się bardzo dziwne rzeczy, a wakacje, które miały być czasem odpoczynku i błogiego lenistwa, stają się horrorem.
Pomysł autora na fabułę z niesnem bardzo mi się nie podobał. Od razu skojarzył mi się z bardzo dobrą trzecią częścią z serii - "Pałacem snów" i nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że coś takiego już było. Całość wydawała mi się nieco infantylna, naciągana, a zabawa z klątwą - jakaś taka nie w stylu autora. Za dużo niedopowiedzeń, chaosu, nic nie wnoszących scen, które można byłoby pominąć, a dodać coś do zakończenia, by zachęcić do przeczytania kolejnej części. Ogromnym minusem było rozwlekanie akcji w szkockim zamku. Niby coś się działo, ale nie do końca wiadomo było co. Niby jakaś zagadka i tajemnica, ale brakowało mi logicznego związku między wszystkimi wydarzeniami. Książka zaczęła podobać mi się dopiero od momentu, gdy bohaterowi się rozdzielili, a akcja przeniosła się do Londynu. Spodobały mi się wówczas elementy steampunkowe i wiktoriański klimat. Spodobało mi się też to, że wszystko zaczęło nabierać jakiego sensu, a Net stał się bardziej znośny. Nie przypadło mi jednak do gustu zakończenie - wyświechtane, robione na szybko, jak gdyby autora gonił termin i musiał jak najszybciej dopisać zakończenie, ścieśniając je do granic możliwości. Sam epilog z Laurą na lotnisku - czy był potrzebny? Wydaje mi się, że niekoniecznie. Od tego mogłaby się przecież zacząć kolejna część...
Najbardziej irytującym bohaterem w tej części był Net. Jego postać zawsze była nieco specyficzna - cięty humor i wieczne tchórzostwo i w tej części nie odstępowały go na krok. Wydaje mi się jednak, że pan Kosik zupełnie niepotrzebnie pofatygował się i zrobił z Neta, za przeproszeniem, buraka, chama i dupka. Jego zachowanie przyprawiało mnie o zawroty głowy. Gimnazjalista, jak to gimnazjalista, nie jest jeszcze do końca dojrzały i ukształtowany, jednak w pozostałych częściach miałam wrażenie, że Net miał więcej rozumu i był jednak bardziej rozgarnięty. Akcja z pomyleniem terminów była jak najbardziej w jego stylu, ale większość odzywek, zwłaszcza do Felixa, i jego zachowanie w zamku McKillianów wskazywało na to, że brak mu kultury...
Nie zabrakło też matematycznego błędu, który dość mocno rzucił mi się w oczy. 48, które - według pana Kosika, nie dzieli się przez 3. Serio? To skąd ta 16? Od autora, który zna się na rzeczach fizycznych, technicznych i całej tej matematyczno-przyrodniej otoczce, jednak wymagam pewnych podstaw... Gdyby nie fakt, że cała powieść nie za bardzo mi się podobała, pewnie przymknęłabym na to oko, jednak w związku z towarzyszącym mi przez cały czas czytania książki rozczarowaniem - nie mogę.
Książka nie jest zupełnie zła, ale w porówaniu do poprzednich części, zwłaszcza trzech pierwszych, wypada naprawdę blado. Autor już na samym początku postawił bardzo wysoko poprzeczkę i teraz jemu samemu trudno jest doścignąć najlepsze części z serii. Nie zmienia to faktu, że gdyby naprawdę dopracował fabułę, a może nawet pociągnął ją dalej - w końcu druga część lata bohaterów została przedstawiona w czternastym tomie - "Felix, Net i Nika oraz (nie)bezpiecznie dorastanie" - wyszłaby z tego naprawdę dobra powieść. Osobiście jestem jednak mocno rozczarowana, co nie oznacza, że nie dam autorowi szansę na poprawę. Jestem niezwykle ciekawa, co znowu przydarzy się bohaterom i jakie przygody na nich czekają. Mam jednak nadzieję, że Net choć trochę wydorośleje, przez co czytanie będzie dużo znośniejsze.
[Opinia zamieszczona także na portalu lubimyczytać.pl]
Co zrobić, kiedy ciągle pada? Z szaloną Mi nawet nuda deszczowych dni nie jest nudna! Przebojowa sześcioletnia Mi, dziesięcioletni Albert z zespołem...
Kolejna zwariowana przygoda bohaterów, która treścią nawiązuje do poprzedniego tomu serii Felix, Net i Nika oraz Pałac Snów. Zeszyt...