Książki Mileny Wójtowicz były jednymi z tych, od których zaczynałam przygodę z fantastyką, i muszę przyznać, że bardzo mi ten początek ułatwiły. Jednak w pewnym momencie autorka jakby ucichła i troszeczkę o niej zapomniałam. Jej powrót bardzo mnie ucieszył i przyznaję, że "Post scriptum" jest książką sympatyczną. Ale - ale - tęsknię do "Wrót", które jednak wciągały dużo bardziej, były bardziej szalone i żywiołowe. W "Post scriptum" trochę brakuje szaleństwa.
Urocza młoda Polka, która wygrywa nawet konkurs Miss Studentów, wyjeżdża do Exeter na studia. Jednak co dobrze się zaczyna, skończyć się może dziwnie...
Przestrzegaj BHP, bo cię strzyga zje! U Aśki Myszkowskiej wszystko w porządku... poza tym, że nie żyje. Ale podobno nie ma się czym przejmować,...