Nigdy nie liczyłam, ile słów wypowiadam w ciągu jednego dnia. Pięćset, tysiąc, czy może dziesięć tysięcy. Nie wiem, bo nie muszę tego wiedzieć, mogę wypowiadać słów tyle, ile mam ochotę. Mimo że jestem osobą małomówną (otwieram się tylko w zaprzyjaźnionym towarzystwie), to o ilości słów decyduję ja sama. Co byłoby, jednak gdyby pewnego dnia zabrano mi i innym kobietom do tego prawo? Dosłownie, zabrano by mi głos. Wizję takiego świata przedstawiła Christina Dalcher w najnowszej książce „Vox”.
Współczesna Ameryka. Kobietom odebrano głos, na nadgarstki założono bransoletki z licznikiem wypowiadanych dziennie słów. 100 słów dziennie, to dużo, czy mało? Liczba wypowiedzianych słów nie może być większa niż 100, każde kolejne zaś oznacza silniejszy ładunek elektryczny. Z wybiciem północy licznik się zeruje i zaczyna się nowy limit. Jak do tego doszło? Jak porozumiewać się z mężem, w sklepie, z dziećmi? Najlepiej nie wdawać się w dyskusje, rozmówca powinien także ograniczyć pytania do takich, na które wystarczy odpowiedzieć „tak” lub „nie”. Jak żyć, gdy codziennie trzeba ważyć każde słowo?
Główną bohaterką książki jest neurolingwistka dr Jean McClellan. Wprowadzone zmiany trwają już od roku, lecz kobieta wciąż nie wie, jak znalazła się w tej utopistycznej rzeczywistości. Rola kobiet została ograniczona do milczącej obecności, zaobrączkowana w bransoletki z licznikiem. Kobiety nie mogą już pracować, czytać ani pisać, nie mogą też podróżować. Mają za to dbać o rodzinne ognisko, wychowywać dzieci, zapewniać ciepłe posiłki i sprzątać. Status kobiety nie jest już równy statusowi mężczyzny, od teraz o wszystkim mogą decydować tylko panowie. Jak do tego doszło? Czy da się to jeszcze powstrzymać, czy może takie zasady wprowadzą inne państwa? Jean była jedną z najlepszych specjalistek, była bardzo blisko naukowego odkrycia leku na zaburzenia mowy. Gdy brat prezydenta ulega wypadkowi i przestaje mówić, rząd zwraca się właśnie do niej z prośbą o pomoc. Jak rozwinie się współpraca z rządem?
Nie wiem dlaczego, ale zakładałam, że główna bohaterka książki będzie związana z polityką i w wygłaszanych przemówieniach będzie walczyć o prawa kobiet. Czy przeszkadzało mi, że jest ona jednak dr neurolingwistyki? Zupełnie nie, byłam równie ciekawa, jak rozwinie się fabuła. Jean ma czwórkę dzieci, jednak tylko córka od najmłodszych lat musi nosić bransoletkę z licznikiem. Podejmując współpracę z rządem kobieta nie myśli tylko o losie wszystkich kobiet, przede wszystkim myśli o swojej córce. Książka trzymała mnie w napięciu, druga część, niczym dobry thriller, nie pozwoliła na to, by przerwać czytanie. Choć nie popierałam wielu zachować Jean, to jednak ona sama, jako bohaterka mnie nie irytowała. Nie chcę zdradzać za wiele z fabuły, by nie psuć przyjemności czytania, ale nie będzie tu mowy o nudzie. Zabrakło mi jednak wprowadzenia i wyjaśnienia, dlaczego doszło do takiego stanu i odebrano głos kobietom. Widzimy tylko zastaną sytuację, nie wiemy, czy zaistniały powody, by głos kobietom odebrać. Czy to tylko wynik religijnego fanatyzmu?
Książka Dalcher nie jest pierwszą książką o dystopii, którą przeczytałam. Jednak tylko w „Opowieści podręcznej” spotkałam się z takim traktowaniem kobiet, ubezwłasnowolnieniem ich. Tutaj ograniczono im głos, pozwolono tylko na 100 słów dziennie oraz zdegradowano rolę kobiet do gospodyni domowej. Nie muszę wspominać, że nie podoba mi się taka wizja świata i nie tylko dlatego, że jestem kobietą. W niedalekiej przyszłości w Ameryce kobiety w imię biblijnych wartości muszą podlegać głowie rodziny i muszą być mu posłuszne. Osoby, które nie przestrzegają zasad, są karane na wizji i zsyła się je do ciężkiej pracy. Prym zaś wiodą nowa religia i nowe władze, manipulacja społeczeństwem jest ogromna. Jest to przerażająca wizja współczesnego świata i mam nadzieję, że do niej nigdy nie dojdzie.„Vox” zmusza do refleksji, trzeba się zastanowić, czy chcielibyśmy, by nas takie ograniczenia dotyczyły? Dokąd zmierza ten świat? Polecam zapoznać się z książką i samemu odpowiedzieć na to pytanie.
W tej grze nie ma powtórzeń Nowe prawo ma na celu wyeliminowanie orzekania kary śmierci. Prokurator, który jej się domaga, stawia na szali własne życie...