Nadzieja to wiêzienie. Pozwala nam wierzyæ, ¿e bêdzie dobrze, przez co tkwimy w miejscu, niezdolni do zmian.
Gdy zaczê³a siê wypowiadaæ o uchod¼cach, ¿e powinno siê ich zagoniæ do pracy za 1 euro na godzinê (w Niemczech czêsto do tzw. 1 euro Job kierowane s± osoby bezrobotne, które pobieraj± ¶wiadczenia socjalne), ¿eby nie stali ca³ymi dniami w grupkach bezczynnie, my¶la³am, ¿e eksplodujê. Sama narzeka³a, ¿e pracuje za 10 euro na godzinê. W czym taki uchod¼ca jest gorszy od niej, ¿e ma zarabiaæ jedn± dziesi±t± tego co ona? Znaj±c swój temperament, postanowi³am siê nie wtr±caæ. Sama by³am obcokrajowcem. Byæ mo¿e mnie te¿ z ogromn± chêci± pogoni³aby do pracy za 1 euro na godzinê.
Faktycznie pierwsza karetka przyjecha³a bardzo szybko. Mê¿czy¼ni zajêli siê „babci±”. Ja biega³am i próbowa³am w³±czyæ dodatkowe lampy. Panowa³ pó³mrok. Wiêkszo¶æ kontaktów i lamp nie dzia³a³a. Zjawi³a siê druga karetka. Za ni± przyjecha³ samochodem osobowym lekarz. W salonie zrobi³o siê t³oczno. Gromada wielkich ch³opów przys³ania³a i tak ju¿ s³abe ¶wiat³o padaj±ce z sufitu. Mimo sprzeciwów Gerdy zabrano j± do szpitala.
Posz³y¶my na cmentarz. Prosto na grób jej ma³¿onka. Posta³y¶my chwilkê. Odchodz±c, zapyta³am, czy teraz mi wierzy, ¿e jej m±¿ nie ¿yje. Popatrzy³a na mnie i spyta³a, o czym mówiê. Rêce mi opad³y. Powiedzia³am, ¿e przecie¿ w³a¶nie sta³y¶my nad grobem jej mê¿a. Ona spokojnie odpar³a, ¿e przecie¿ to by³ grób jej ojca. Na chwilê zg³upia³am, szybko jednak pozbiera³am my¶li. Cofnê³y¶my siê parê metrów do grobu jej mê¿a. Popatrzy³am na pomnik i widoczne tam nazwisko. Stwierdzi³am, ¿e je¶li to by³by jej ojciec, to nazwisko by³oby inne. Ona przyjê³a nazwisko po mê¿u. Nie zaprzeczy³a. Przeczyta³am g³o¶no rocznik. Nagle zala³a siê ³zami. Czu³am siê jak sadystka. Helga sz³a, p³acz±c i dziêkuj±c mi za to, ¿e pokaza³am jej grób mê¿a. Twierdzi³a, ¿e nie wiedzia³a − dzieci z pewno¶ci± nie chcia³y, ¿eby cierpia³a, i jej o tym nie powiedzia³y
Dlatego pewnego dnia, gdy po kilku minutach ciszy zobaczy³am, jak Helga schodzi z pierwszego piêtra z torebk± pod pach± i workiem po papierze toaletowym, wypchanym po brzegi, nawet nie protestowa³am. Postanowi³am pozwoliæ jej „pój¶æ do domu”. Helga wysz³a, ja za ni±. W samo po³udnie. S³oñce grza³o. Popatrzy³am na chor± pe³n± determinacji. Na worek, z którego wystawa³y peruka, pantofel, szczoteczka do zêbów. Na kurtki przerzucone przez ramiê, które zdo³a³a jeszcze z³apaæ na progu, i pomy¶la³am, ¿e to dla mnie za du¿o.
Szykujê sama ¶niadanie. Podajê tabletki. Raz, dwa, trzy… Tocz± siê tabletki, tocz±… Helga patrzy na mnie i mówi: „Wczoraj by³y inne”. Oczy wychodz± mi z orbit. Szczêka opada. Podchodzê do Helgi. Toczê tabletki. Raz, dwa, trzy… Mówiê: „Takie same, takie same”. W odpowiedzi teoria spiskowa, ¿e chcê j± otruæ. Dar przekonywania, próba wzbudzenia zaufania, rezygnacja… Nagle ulga! Podopieczna odzyskuje na chwilkê zdrowy rozs±dek. Po³yka tabletki i pyta, gdzie tu jest recepcja. Chce zap³aciæ za pobyt w pensjonacie. Witaj, Demencjo!
Kto z Was lubi graæ w chiñczyka? Raz, dwa, trzy… Po niemiecku ta gra nazywa siê „Cz³owieku, nie z³o¶æ siê”. Ciekawa nazwa, bior±c pod uwagê, ¿e grê wyci±ga siê za ka¿dym razem, gdy traci siê kontrolê nad podopieczn±. Gdy ta chce i¶æ do domu, bêd±c w domu. Gdy bywa agresywna, zdezorientowana lub po prostu znudzona. Tak wiêc nie z³o¶æ siê, cz³owieku, i zagraj ze mn± w chiñczyka! Dla mnie w tamtym okresie chiñczyk to by³ tylko chiñczyk. Dopiero czas pokaza³, ¿e chiñczyk to a¿ chiñczyk.
Pche³ka przynosi na serwetce tabletki. Raz, dwa, trzy – podopieczna toczy tabletki po serwetce. Toczy, liczy, liczy, toczy… Patrzy na Pche³kê i mówi, ¿e wczoraj nie mia³a ich tyle. Ruchliwa Pche³ka biega, toczy, liczy, liczy, toczy, biega i mówi po swojemu, ¿e wczoraj te¿ dosta³a takie same. Ja, jako ¿e kobieta o imieniu Demencja by³a mi wtedy jeszcze obca, a Pche³ka sprawia³a wra¿enie nieco chaotycznej, z przera¿eniem patrzy³am na wszystko. Sytuacja jeszcze nieraz siê powtórzy³a. Mia³am wra¿enie, ¿e opiekunka jest nierozgarniêta i niechc±cy truje podopieczn±, wydaj±c z³e tabletki.
Kolacja nie zaczê³a siê rach-ciach. Najpierw dowiedzia³am siê, o czym pani Helga my¶la³a na tej bia³ej ogrodowej, pokrytej promieniami s³oñca ³aweczce. Helga popatrzy³a na mnie i spyta³a: „Jak ty mo¿esz mi pomóc, jak ty jeste¶ taka oty³a, ¿e sama potrzebujesz pomocy?”.
Demencja to bardzo ciê¿ka choroba. My mo¿emy siê nauczyæ nowych rzeczy i zrozumieæ ró¿ne zachowania, pacjenci powoli trac± te zdolno¶ci. Powinni¶my w miarê mo¿liwo¶ci ich aktywizowaæ. Nie mo¿na ich wyrêczaæ w czynno¶ciach, które potrafi± wykonaæ sami. Potrzebuj± na to o wiele wiêcej czasu. Trzeba jednak zachowaæ cierpliwo¶æ. Daæ im tyle czasu, ile potrzebuj±. Tylko w taki sposób im pomo¿emy. Dziêki aktywno¶ci bêd± d³u¿ej samodzielni. Je¶li jednak widzimy, ¿e s± sytuacje, w których nie s± ju¿ w stanie sobie poradziæ, nale¿y pomóc. Trzeba zdawaæ sobie sprawê, ile mo¿na w danym momencie od takiej osoby oczekiwaæ
Czas pracy wed³ug prawa niemieckiego wynosi nie wiêcej ni¿ czterdzie¶ci godzin tygodniowo, nie wiêcej ni¿ osiem godzin dziennie. Ta zasada dotyczy równie¿ pracy w opiece. Zwrot „opieka 24” nie oznacza, ¿e opiekunka lub opiekun s± zobowi±zani do pracy przez ca³± dobê. Prawo gwarantuje równie¿ jedena¶cie godzin przerwy nocnej, od dwóch do trzech godzin przerwy ka¿dego dnia, kiedy mo¿na opu¶ciæ miejsce pracy. Ponadto mamy prawo do jednego wolnego dnia w tygodniu lub dwóch po³ówek (niestety bardzo rzadko praktykowane). Nie pracujemy o¶miu godzin bez przerwy. Mieszkamy z podopiecznym, by kilkakrotnie w ci±gu dnia móc go wesprzeæ (pomoc w utrzymaniu higieny, przygotowanie posi³ku, spacer, aktywizacja, zakupy, wizyty towarzyskie, terminy). Warto na pocz±tku zaplanowaæ wszystkie zajêcia, stworzyæ wspólnie grafik z uwzglêdnieniem naszego czasu pracy i tego przestrzegaæ. Poza tym jeste¶my zobowi±zani do niesienia pomocy w nag³ych wypadkach, równie¿ w nocy. Nag³y wypadek ma miejsce wtedy, gdy jest zagro¿one zdrowie lub ¿ycie seniora bêd±cego pod nasz± opiek±. Regularna praca nocna nie powinna mieæ miejsca.
Czasami podopieczna co¶ przypali³a, próbuj±c sobie przyrz±dziæ jedzenie, gdy wychodzi³am z domu. Raz by³a to patelnia, na której sma¿y³a serek camembert. Gdy wróci³am z zakupów i wesz³am do domu, powietrze by³o bia³e. Cud, ¿e czujniki przeciwpo¿arowe siê nie w³±czy³y. W zlewie le¿a³a czarna patelnia z kawa³kiem czego¶. Po inspekcji lodówki okaza³o siê, ¿e by³ to w³a¶nie serek camembert.
Dom têtni³ ¿yciem. W tle roznosi³o siê chrapanie Swena. Pomy¶la³am: „Jak w domu”. Kto by przypuszcza³, ¿e Niemcy te¿ ¿yj± tak jak my. Zazwyczaj domy moich podopiecznych by³y puste, ponure, nudne, smutne. Nie czu³o siê rado¶ci i nie by³o widaæ ¿ycia. A tu nagle taka niespodzianka.
Agnes poprosi³a, ¿ebym zadzwoni³a jeszcze raz. Renata wysz³a w roboczym ubraniu. By³o widaæ, ¿e jest zaskoczona i chyba nie przysz³y¶my w porê. Agnes przypomnia³a jej, ¿e przecie¿ mówi³a, ¿eby¶my j± odwiedzi³y. Przyjació³ka spojrza³a na ni± z u¶miechem i rzek³a: „Tak, Agnes. Mówi³am wam, ¿eby¶cie wpad³y”. I zaprosi³a nas do ¶rodka.
Ksi±¿ka: Zagubieni
Tagi: Nadzieja, #nataszasocha, #zagubieni, przyja¼ñ, #roszczarowanie